Rozgrzewka z umiarem
Z rozgrzewką jest jak z czekoladą - co za dużo, to niezdrowo. Naukowcy z University of Calgary twierdzą, że zalecana przez niektórych trenerów godzinna rozgrzewka przed zawodami nie tylko nie pomaga, ale wręcz przeszkadza wygrywać.
Pewnego razu Elias Tomaras, badacz Faculty of Kinesiology, obserwował kolarzy przygotowujących się do wyścigu. - Lekkoatleci albo kolarze rywalizujący w sprincie rozgrzewają się nieraz nawet przez dwie godziny.
- W tym czasie kilkukrotnie wykonują serię bardzo intensywnych ćwiczeń. Może być to całkiem męczące - mówi Tomaras.
Aby udowodnić, że zbyt długa i intensywna rozgrzewka może utrudnić nawet najlepszym stanięcie na podium, Tomaras przeprowadził badania porównujące standardowe przegotowania do startu z opracowaną przez niego eksperymentalną metodą. W doświadczeniu, opisanym na łamach "Journal of Applied Physiology", wzięli udział kolarscy sprinterzy.
Ci rozgrzewający się tradycyjnie poświęcili pięćdziesiąt minut na ćwiczenia, w czasie których ich serce zmuszano do pracy na 60-95 proc. maksymalnej mocy. Wykonali też kilka sprintów. Rozgrzewka eksperymentalna trwała zaledwie kwadrans, serce sportowców nie było zmuszane do ekstremalnego wysiłku, a wieńczył ją jeden sprint. Na koniec naukowcy porównali poziom zmęczenia i siłę kolarzy.
- Ustaliliśmy, że krótsza rozgrzewka mniej zmęczyła mięśnie i poprawiła maksymalną moc sportowców o 6,2 proc. Dla elit sportu to bardzo dużo - mówi Tomaras. - Na podstawie naszych badań zalecałbym kolarzom krótsze i mniej intensywne rozgrzewki.