Sceny grozy w samolocie, ludzi wyrzucało z siedzeń. "Myśleliśmy, że tam umrzemy"
Podczas lotu z Madrytu do Montevideo, samolot musiał awaryjnie lądować w północno-wschodniej Brazylii. Boeing wpadł w turbulencje i gwałtownie obniżył wysokość tak, że pasażerów wyrzuciło z siedzeń. Jeden z pasażerów wpadł do... schowka znajdującego się nad głowami. Blisko 40 osób doznało różnych urazów - złamane kończyny, uszkodzenia głowy. Są nagrania.
Pasażerowie lotu linii Air Europa z Madrytu do Montevideo przeżyli prawdziwy horror. Jak przekazała urugwajskiej agencji informacyjnej Teledoce Evangelina Saravia, jedna z pasażerek, przez około 20 minut występowały turbulencje, w związku z czym wystosowano ostrzeżenia o zapięciu pasów bezpieczeństwa. Część osób zignorowała komunikaty i mimo to chodziła pomiędzy siedzeniami. Niektórzy, w tym dzieci, spali bez pasów.
Może obyłoby się bez poważnych urazów, gdyby nie to, że pędzący z prędkością 1000 km/h samolot w mgnieniu oka, według relacji, dosłownie spadł o 400 metrów. Wszyscy pasażerowie zostali zaskoczeni, zwłaszcza ci, którzy zignorowali ostrzeżenia.
- [Przed upadkiem] ludzie chodzili, ludzie bez pasów. Dzieci spały bez pasów - powiedziała Saravia. - Ludzie zostali wyrzuceni z siedzeń i uderzyli w sufit, dlatego sufit się załamał - dodała.
Inny pasażer, Daniel Montañez powiedział w rozmowie z CNN, że gdy pojawiły się turbulencje on i jego żona obudzili się, na szczęście spali z zapiętymi pasami. Widzieli tylko, jak niektórzy uderzali w sufit i spadali na podłogę. - To było okropne uczucie; myśleliśmy, że tam umrzemy, ale dzięki Bogu tak się nie stało - powiedział Agencji Reutera Stevan, który również podróżował feralnym lotem. Samolot lądował awaryjnie na brazylijskim lotnisku Natal.
W sieci pojawiły się liczne zdjęcia ukazujące zniszczenia, w tym uszkodzony sufit, schowki i zakrwawione siedzenia. Jedno z viralowych nagrań pokazuje nawet mężczyznę, który utknął w schowku nad siedzeniami. Według relacji był on jednym z tych, którzy nie mieli zapiętych pasów i w momencie gwałtownego obniżania lotu został wyrzucony w górę. Wystawały jedynie jego stopy. Po wszystkim współpasażerowie pomogli mu się wydostać.
Cześć pasażerów przewieziono do szpitala. Pozostali zostali zabrani do Urugwaju
Uszkodzony przez turbulencje samolot to Boeing 787-9 Dreamliner, jak przekazało CNN, powołujące się na stronę śledzącą loty FlightAware. Samolot może pomieścić 339 pasażerów, według informacji zamieszczonych na stronie Air Europa. 23 z 36 rannych osób trafiło do szpitala, w tym cztery na oddział intensywnej opieki medycznej, jak przekazał New York Times.
Pasażerowie, którzy nie odnieśli obrażeń w zdarzeniu, zostali przewiezieni do Recife, nadmorskiego miasta w brazylijskim stanie Pernambuco, gdzie zapewniono im zakwaterowanie. AirEuropa we wpisie na X poinformowało po wydarzeniu, że drugi samolot zabrał część pasażerów i we wtorek o 7:20 czasu lokalnego przybyli bezpiecznie do Montevideo w Urugwaju. Przekazali również, że część personelu udała się na lotnisko Natal, aby wesprzeć pasażerów, którzy otrzymali pomoc medyczną.
Piloci coraz częściej muszą mierzyć się z silnymi turbulencjami
To kolejny raz w tym roku, kiedy samolot musi mierzyć się z gwałtownymi turbulencjami. W maju 73-letni brytyjski pasażer zginął na pokładzie samolotu Singapore Airlines po tym, jak ten wpadł w gwałtowne turbulencje. Niedługo później podczas lotu w Turcji stewardesa złamała kręgosłup, również w wyniku silnych turbulencji.
Choć w ostatnim czasie nad Boeingiem zawisły czarne chmury w związku z zaniedbaniami w zakresie jakości i bezpieczeństwa, to w tym przypadku wydaje się, że główną winę ponoszą pasażerowie, którzy zignorowali ostrzeżenia o konieczności zapięcia pasów. Niestety dużą rolę w wyżej opisanych zdarzeniach mają zmiany klimatu. Według naukowców zmiany te potęgują turbulencje, a wyższe temperatury powietrza powodują zmiany prędkości wiatru na większych wysokościach.
***
Co myślisz o pracy redakcji Geekweeka? Oceń nas! Twoje zdanie ma dla nas znaczenie.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!