Skoczył z największego wodospadu świata
Najwyższy wodospad świata był pierwszym w tym roku celem Olka Domalewskiego z Diverse Extreme Team.
Przygotowania trwały ponad 6 miesięcy. Ponieważ grupa skoczków nie wybrała lotu helikopterem na sam szczyt, musieli oni pokonać ponad 65 km przez dżunglę, góry i bagna.
Dodatkowo wyprawie oraz skokowi towarzyszył problem legalności przedsięwzięcia. Niestety wszystko odbywało się na terenie Parku Narodowego Canaima, a w dobie Hugo Chaveza nie jest łatwo o pozwolenie na jakąkolwiek działalność poza tą turystyczną.
Oto krótka wypowiedź Olka na gorąco po powrocie z wyprawy:
- To było coś niesamowitego. Sam skok był najłatwiejszą częścią całego wyjazdu, choć dostarczył niesamowitych wrażeń. W Caracas powitał nas mój wenezuelski znajomy, który pomagał w zorganizowaniu wszystkiego co było niezbędne. Bez wiedzy lokalnych skoczków nikt by sobie tam nie poradził. Na lotnisku w Ciudad Bolivar musieliśmy przemycić nasze spadochrony, później wynająć lokalnych Indian, którzy jako jedynie znają drogę przez tepui, a po wylądowaniu ewakuować się łodzią w bezpieczne miejsce. Bez telefonu satelitarnego, odpowiedniego przygotowania oraz znajomości byłoby naprawdę bardzo ciężko - opowiada Domalewski.
Olek w ciągu 4 dni trekkingu pokonał niesamowity dystans przeprawiający się przez góry, wenezuelską dżunglę oraz bagna, których chyba nigdy nie zapomni. Lądowania również dostarczyły dawki adrenaliny. Nasz zawodnik jako jedyna osoba z całego zespołu nie wylądował w drzewach.
Na szczęście całej reszcie oraz sprzętowi nic poważnego się nie stało. Oprócz wyczerpującego trekkingu ekipa poświęć musiała kolejnych kilka dni aby dotrzeć do miejsca startu oraz powrócić do Caracas w jednym kawałku.
Zaraz po powrocie wszyscy udali się na trzy dni na wyspę Margarita raj dla kitesurferów oraz windsurferów. Nie minęło wiele czasu, a grupa znalazła sobie kolejną "ofiarę" - 85-metrową antenę na pobliskiej - mniejszej wysepce.
Zobacz film: