Zawiesił biznes i wspiera ukraińskich „terytorialsów”. Słychać tylko jedno wołanie
Taras mieszka w okolicy Łucka. Ma żonę i wspaniałą córkę, z którą stara się spędzać, jak najwięcej czasu. Do czasu agresji na Ukrainę, miał punkt serwisowania telefonów komórkowych w stolicy obwodu wołyńskiego. Gdy pierwsza bomba spadła na jego miasto, postanowił działać.
Dziś Taras również zajmuje się łącznością, ale jako wolontariusz. Żeby się utrzymać, dorabia w Cafe-Kebab, które znajduje się na głównej ulicy Łucka. W wolnym czasie serwisuje urządzenia, które wykorzystują lokalne patrole tropiące rosyjskich sabotażystów i śledzące ruchy wojsk. - Bardzo potrzebujemy pomocy - mówi - Potrzebne są nam powerbanki, walkie-talkie, latarki - bez nich nasi ludzie w terenie, nie mają szansy, by skutecznie działać.
Wolontariat zamiast biznesu
Taras mówi świetnie po polsku, przez dwa lata studiował stosunki międzynarodowe w Warszawie. Później wrócił do Ukrainy. Założył rodzinę, zajął się pracą.
- Mam punkt serwisowania telefonów komórkowych w Łucku - opowiada. - Do czasu rosyjskiej agresji pracy było sporo. Teraz również jest jej niemało, ale zmienił się cel działania. Dbam o to, by ludzie mogli kontaktować się ze sobą. Wielu szuka bliskich, a telefony i inne urządzenia łączności, to dla nich jedyny sposób kontaktu w całej zawierusze.
Jak mówi Taras, z urządzeń łączności przede wszystkim korzystają jednak lokalne grupy terytorialne, które wspierają działania ukraińskiej armii.
- Telefony to główne narzędzie łączności dla wszystkich pracujących w terenie - opowiada. - Patrole działają przez całą dobę. Można je spotkać na ulicach, we wsiach, w lasach. Sprawdzają osoby przejeżdżające i starają się wyławiać sabotażystów, którzy działają pod przykrywką.
Warto zaznaczyć, że to właśnie dywersanci są odpowiedzialni za ataki na terenach cywilnych. To ich obwinia się za rozstrzelanie pięcioosobowej rodziny w Kijowie w ostatni weekend.
"Miała na imię Polina. Uczyła się w 4. klasie szkoły nr 24 w Kijowie. Dziś rano (w sobotę) na ul. Telihy ją i jej rodziców rozstrzelała rosyjska dywersyjno-zwiadowcza grupa" - napisał Wołodymyr Bondarenko, wicemer Kijowa na Facebooku. Młodszy brat i starsza siostra Poliny przeżyli atak i trafili do szpitala. Jak poinformował Daily Mail, do zdarzenia doszło, gdy rodzina poruszała się samochodem po Kijowie. Nie wiadomo, dlaczego dywersanci zaatakowali cywilny pojazd, w którym jechały dzieci.
Dywersanci, główne zagrożenie
Taras potwierdza, że również na w Łucku mogą znajdować się sabotażyści, a ich elimanacja jest ważna dla ludności cywilnej.
- Kilka dni temu, służby zrobiły nalot na jedno z mieszkań w bloku mojego kuzyna - mówi. - Wyciągnięto stamtąd troje młodych ludzi, którzy zakwaterowali się tam przed rozpoczęciem wojny. Widzieliśmy też, jak policja "zdejmuje" podczas szybkiej kontroli drogowej jakiegoś kierowcę. Po prostu zajechali mu drogę i wydostali z pojazdu.
Problemy z łącznością
O tym, że wojna się zaczęła Taras dowiedział się 24 lutego tuż po godzinie 5. Niespełna dwie godziny później na Łucka spadła pierwsza bomba.
- Pierwsza bomba w Łucku spadła o godz. 6.56 - mówi - Do dziś na miasto i region spadło kolejnych kilka pocisków. Jeden z nich zaledwie 20 kilometrów od polskiej granicy. Choć na pierwszy rzut oka, może się wydawać, że jest u nas w miarę bezpiecznie, to zagrożenie jest bardzo duże, a my potrzebujemy pomocy.
Taras jednym tchem wymienia listę potrzebnych artykułów: leki, opaski uciskowe, latarki taktyczne, walkie-talkie ale przede wszystkim powerbanki do telefonów komórkowych, co najmniej sto sztuk.
- Są potrzebne patrolom terenowym - mówi - Ci ludzie muszą być w stałym kontakcie między sobą, a z prądem są kłopoty. Bez łączności cała struktura patroli jest narażona na zagrożenie.
Wśród innych potrzebnych materiałów Taras wymienia też hełmy i kamizelki kuloodporne. Gdzie wpłacać pieniądze? Taras wyjaśnia, że zakup środków najlepiej wspierać oficjalnymi kanałami.
- Pieniądze na zakup urządzeń można wysyłać na konto państwowego funduszu, podobnie jest z innymi zbiórkami - mówi - W przypadku leków, rekomendujemy współpracę z sieciami aptek na terenie Ukrainy. To ludzie, którzy mają doświadczenie w dystrybucji medykamentów. Przekazywanie materiałów przypadkowym osobom, może mieć skutek zupełnie odwrotny od zamierzonego.
Wszyscy, którzy chcą wesprzeć zbiórkę, mogą zrobić to pomocą ukraińskiej strony www.voladm.gov.ua. Pieniądze można też przekazywać za pomocą strony: NBU Opens Special Account to Raise Funds for Ukraine’s Armed Forces (bank.gov.ua).