Amerykański "samolot dnia zagłady" przyleciał do Europy
Amerykański "samolot dnia zagłady", czyli Boeing E-4, który jest w stanie przetrwać wybuch bomby atomowej, przybył do Europy. Czy USA i NATO obawiają się rozpoczęcia przez Rosję wojny jądrowej?
Na początku marca amerykański "samolot dnia zagłady" został dostrzeżony podczas misji szkoleniowej nad Nebraską. Teraz przybył do bazy sił powietrznych RAF Mildenhall w Wielkiej Brytanii, gdzie będzie stacjonował przez bliżej nieokreślony czas. NATO nie ukrywa, że jest to odpowiedź Sojuszu na jądrowe groźby Kremla.
Boeing E-4 znaku wywoławczego GRIM99 wyposażony został w osłonę nuklearną i termiczną. Warta 200 milionów dolarów maszyna mieści na pokładzie sprzęt analogowy, a nie nowoczesną aparaturę cyfrową, co pozwala jej na działanie nawet po wystawieniu na działanie impulsu elektromagnetycznego pochodzącego z wybuchu jądrowego.
Latający sztab dowodzenia podczas globalnej wojny nuklearnej
W specjalnym "garbie" na szczycie samolotu (tzw. radome) znajduje się ponad 65 anten, dzięki którym E-4B może komunikować się ze statkami, okrętami podwodnymi, samolotami i bazami na całym świecie. Większość szczegółów wyposażenia E-4B jest owiane tajemnicą.
Boeing E-4 może pomieścić załogę liczącą 112 osób i może odbywać lot przez 12 godzin bez lądowania, a tankowanie w powietrzu oznacza, że może pozostawać w powietrzu przez wiele dni. "Samolot dnia zagłady" nazywany zarówno "Doomsday Plane", jak i "Latającym Pentagonem". Samolot został zbudowany jako latający sztab dowodzenia na wypadek globalnej wojny nuklearnej.
Władimir Putin może sam odpalić broń jądrową?
Dziś odbył się szczyt NATO, a jutro (25.03) ma mieć miejsce szczyt Unii Europejskiej. Władimir Putin oraz Dmitrij Pieskow, rzecznik prasowy prezydenta Federacji Rosyjskiej, ostrzegli, że kraj może użyć broni jądrowej w momencie, gdy pojawi się zagrożenie dla jego istnienia. Eksperci uważają, że dla Putina wystarczającym argumentem mogą być zbyt dotkliwe sankcje, zbyt intensywne dozbrajanie Ukrainy lub przegrana wojna przez armię rosyjską.
Putin sam nie może odpalić broni jądrowej, ponieważ do realizacji takiego planu potrzebne są zielone światła jeszcze dwóch osób, a mianowicie ministra obrony i szefa sztabu generalnego. Władimir Putin, Siergiej Szojgu i Walerij Gierasimow muszą jednomyślnie podjąć decyzję o uruchomieniu broni jądrowej. Problem w tym, że od ponad dwóch tygodni Siergiej Szojgu i Walerij Gierasimow nie wystąpili publicznie. W mediach mówi się, że Putin mógł ich odsunąć od stanowisk, uwięzić lub nawet zabić. Nikt nie wie, czy prezydent Rosji teraz sam nie sprawuje władzy nad systemem odpalenia głowic jądrowych.