Dżuma zaatakowała w USA. Czy grozi nam epidemia?
Dżuma może wydawać się chorobą z przeszłości, ale bakteria ją wywołująca nadal istnieje i co roku powoduje tysiące infekcji. Przypadki zachorowania w USA są jednak tak rzadkie, że ten potwierdzony właśnie w stanie Oregon wywołał duże poruszenie. Czy słusznie?
Dżuma dymienicza, wywoływana przez bakterię Yersinia pestis, jest często kojarzona z historycznymi pandemiami, ale nie należy zapominać, że w niektórych częściach świata wciąż pozostaje dużym zagrożeniem. I chociaż przypadki w Stanach Zjednoczonych są stosunkowo rzadkie, niedawny incydent przypomina o konieczności zachowania czujności i środkach zapobiegawczych.
A mowa m.in. o uważnej obserwacji zwierząt domowych, szczególnie tych wychodzących - zakażony mieszkaniec stanu Oregon najprawdopodobniej zaraził się chorobą od swojego kota, który wykazywał charakterystyczne objawy. W tym miejscu warto dodać, że dżuma dymienicza to najczęściej występująca u ludzi i zwierząt forma dżumy, a do zakażenia dochodzi zwykle w wyniku pokąsania przez pchły uprzednio zainfekowane w wyniku kąsania chorych szczurów, wiewiórek lub innych małych ssaków.
Dżuma dymienicza. Ciężki przypadek w USA
Postać dymienicza dżumy może być też wywołana spożyciem skażonego pokarmu lub wody, chociaż tego typu przypadki u ludzi są rzadkie. A jeśli chodzi o samą infekcję, to zwykle zaczyna się ona od objawów grypopodobnych, w tym zmęczenia, gorączki, dreszczy i bólu głowy.
Jak informuje jednak inspektor ds. zdrowia stanu Oregon, Richard Fawcett, w wypowiedzi dla NBC News, nowy pacjent zachorował bardzo poważnie. Infekcja rozwinęła się u niego do poziomu dymienicy, czyli zapalenia węzłów chłonnych, które wywołuje ich ucieplenie i zaczerwienienie, co jest obecnie rzadkim następstwem.
Współczesne antybiotyki działają na dżumę
Na szczęście współczesne antybiotyki sprawiają, że dżuma nie musi już być wyrokiem śmierci. Bakteria wywołująca infekcję, Yersinia pestis, rzadko okazuje się śmiertelna, jeśli zostanie wykryta i odpowiednio wcześnie leczona. Pacjent w Oregonie też dobrze reaguje na leki, które są podawane także jego najbliższym, aby ograniczyć możliwość dalszego rozprzestrzeniania się.
Urzędnicy nie powiedzieli jednak, w jaki sposób infekcja przeniosła się z kota na właściciela, ale jeśli kot został ugryziony przez zakażone pchły, mógł zabrać je do domu, narażając na ugryzienie również właściciela. Jest też możliwość, że miał kontakt z zanieczyszczonymi odchodami kota, o co przy sprzątaniu kuwety nietrudno.
Eksperci podkreślają też, że przypadek z Oregonu to nie powód do paniki, bo w Stanach Zjednoczonych notuje się średnio siedem przypadków dżumy rocznie, a poza USA jest ona obecna na każdym kontynencie, najsilniej doświadczając obszary, gdzie występują rezerwuary zwierząt i nakładające się populacje ludzkie, jak Demokratyczna Republika Konga, Madagaskar czy Peru.
Niemniej Oregon wydał specjalne zalecenia zdrowotne, wzywając mieszkańców do unikania kontaktu z gryzoniami i pchłami, które są częstymi nosicielami chorób. Obejmuje to unikanie chorych, rannych lub martwych gryzoni oraz wdrażanie środków zapobiegających polowaniu zwierząt domowych lub kontaktom z potencjalnie zakażonymi zwierzętami.