Powstaną nanoroboty inspirowane ludzką… spermą, które uzdrowią nasze ciała

Maleńkie pływające roboty miałby poruszać się wewnątrz naszych żył i precyzyjnie dostarczać ratujące życie lekarstwa. To nie scenariusz do filmu sci-fi, a realizująca się rzeczywistość.

Brytyjscy naukowcy jakiś czas temu postawili sobie nowy cel - opracować roboty wielkości małej muszki inspirowane ludzką spermą, które miałyby ratować ludzkie życie, przynosząc przełom w dostarczaniu leków.

I w sumie to im się udało, a my możemy podziwiać te małe twory składające się z magnetycznej główki i zakręconej elastycznej witki, które wyglądają i poruszają się jak plemniki, choć jest między nimi pewna istotna różnica - są sterowane zewnętrznie przez impulsy elektromagnetyczne, kontrolowane przez naukowców.

Jak twierdzi jeden z autorów projektu: - Pewnego dnia nasi „pływacy” będa mogli być wykorzystywani do bardzo precyzyjnego dawkowania leków w konkretnych miejscach organizmu, pływając w ludzkich żyłach. Rozwój tej technologii może przynieść przełom w leczeniu pacjentów.

Reklama

Co równie istotne, badacze uważają, że produkcja robotów będzie bardzo tania, bo ich witki można po prostu wydrukować w drukarce 3D. Jest to o tyle istotne, że wciąż testują oni różną długość tego elementu, między 1 a 12 mm - na dzień dzisiejszy najbardziej efektywne wydają się roboty z 4 mm witką, choć nietrudno wyobrazić sobie zastosowanie różnych długości w różnych warunkach, zależnych od konkretnego pacjenta czy jego schorzeń. Filmik z laboratorium można obejrzeć .

Oczywiście jak łatwo się domyślić po rozmiarze obecnych robotów, musielibyśmy mieć wszystkie żyły o średnicy ok. 25 mm, czyli jak aorta dorosłego człowieka, żeby te spokojnie mogły w nich pływać. Potrzeba więc jeszcze czasu, by zmniejszyć ich rozmiar do tego stopnia, żeby swobodnie pływały w naszych żyłach, z których część ma tylko 8 mikrometrów szerokości - to 3000 mniej niż tętnica główna i 500 razy mniej niż obecna wielkość robotów-pływaków.

Mówiąc krótko, technologia z pewnością będzie przełomowa, ale minie jeszcze dużo czasu zanim trafi do powszechnego użycia. Tak czy inaczej, będziemy trzymać za nią kciuki, bo pewnego dnia może ocalić nam życie.

Źródło: GeekWeek.pl/NBC News

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy