Szpital zgubił płat czaszki pacjenta i kazał mu zapłacić. Jest pozew

Szpital w Atlancie zgubił fragment czaszki operowanego pacjenta, przez co konieczne było wszczepienie syntetycznego płata. Poszkodowany twierdzi, że sam musiał za wszystko zapłacić - szpital nie wziął odpowiedzialności za zaniedbania. Mężczyzna złożył pozew.

Szpital w Atlancie zgubił fragment czaszki operowanego pacjenta, przez co konieczne było wszczepienie syntetycznego płata. Poszkodowany twierdzi, że sam musiał za wszystko zapłacić - szpital nie wziął odpowiedzialności za zaniedbania. Mężczyzna złożył pozew.
Mężczyzna, który musiał przejść poważną operację, doświadczył dodatkowego stresu w wyniku zaniedbań ze strony personelu szpitala. /123rf /123RF/PICSEL

Zgubienie kawałka czaszki brzmi abstrakcyjnie, ale pewnemu mężczyźnie, który poddał się poważnej operacji w Emory University Hospital Midtown w Atlancie w Stanach Zjednoczonych coś takiego naprawdę się przytrafiło. To nie koniec historii, bowiem szpital nie wziął odpowiedzialności za błędy personelu i obciążył pacjenta kosztami dodatkowych procedur.

Udar krwotoczny mózgu i usunięcie fragmentu czaszki

Poszkodowany twierdzi, że ze względu na zaniedbania ze strony personelu musiał poddać się kilku kolejnym zabiegom, co wygenerowało dodatkowe koszty. Łącznie za wszystkie konieczne procedury mężczyzna został zobowiązany do uiszczenia prawie 150 tys. dolarów. Poszkodowany zdecydował się na złożenie pozwu przeciwko szpitalowi. Jak to możliwe, że fragment jego czaszki został zagubiony?

Reklama

Fernando Cluster przechodził w Emory University Hospital Midtown pilny zabieg — operację związaną z krwotokiem śródmózgowym. Udar krwotoczny często wymaga inwazyjnego zabiegu chirurgicznego, najczęściej fragment czaszki pacjenta jest tymczasowo usuwany, aby lekarze mogli uzyskać dostęp do pękniętej tętnicy w celu naprawy uszkodzonego naczynia krwionośnego w mózgu. Tak było i tym razem. 

Zaniedbania szpitala. Zgubili płat kostny

Jednak, jak podaje Washington Post, personel szpitala, zamiast umieścić mierzący ok. 12 × 15 cm kawałek czaszki Clustera na swoim miejscu, doprowadził do zaniedbań i... w pewnym sensie go zgubił. Szpital Emory był co prawda w posiadaniu kilku fragmentów kości czaszki, ale brakowało przy nich odpowiednich danych, pozwalających na ustalenie, do którego pacjenta należą.

- Sprawdziliśmy zamrażarkę, w której przechowywane są płaty kostne, i nie znaleźliśmy płata kostnego z identyfikacją pana Clustera. Było kilka płatów kostnych z niekompletną lub brakującą identyfikacją pacjenta, ale nie byliśmy pewni, który z nich, jeśli którykolwiek, należał do pana Clustera — podał szpitalny neurochirurg w notatce przytaczanej przez Fox 5 Atlanta.

Sam fakt zagubienia fragmentu czaszki pacjenta to jedno, drugą kwestią jest to, że według Clustera szpital kazał mu zapłacić za syntetyczny materiał, zamiast wziąć odpowiedzialność. Internauci nie kryją oburzenia sytuacją. Pojawiają się komentarze: „Rozumiem, że coś takiego może się zdarzyć, ale nie oznacza to, że pobieranie opłaty za substytut jest w porządku”; „Skoro szpital zgubił tę część, sami powinni pokryć koszty”; „Dziwne, że w czasach, kiedy technologia jest ciągle rozwijana, nie można było oznaczyć fragmentów tak, żeby potem je zeskanować i zidentyfikować, do kogo należą”.

Gigantyczne opłaty i pozew

Ze względu na zaniedbania ze strony szpitala, mężczyzna musiał czekać na wyprodukowanie syntetycznego płata i na termin jego wszczepienia. W wyniku uchybień doszło także do infekcji i Cluster musiał przejść kolejną operację. Zdaniem poszkodowanego szpital obciążył go za wszystkie procedury opłatami w wysokości dokładnie 146 845,60 dolarów - mimo że część zabiegów musiała być wykonana z winy błędów personelu. Choć sytuacja miała miejsce w 2022 roku, mężczyzna ostatecznie złożył pozew 8 sierpnia 2024 roku. Cluster wraz ze swoją żoną i zajmująca się jego sprawą adwokat Chloe Dallaire domagają się odszkodowania za cierpienie mężczyzny, który, jak podkreślono, „doznał szkód emocjonalnych, finansowych i fizycznych”. Wystosowane zostało oświadczenie dotyczące sprawy.

- To szokujące, że placówka medyczna taka jak Emory straciła część czaszki jednego ze swoich pacjentów, a następnie odmówiła przyjęcia odpowiedzialności. Teraz musimy żyć z konsekwencjami zaniedbania Emory, w tym z codziennym strachem przed kolejną infekcją w mojej głowie i nowymi kosztami leczenia. Chcemy wiedzieć, czy taka sytuacja przydarzyła się innym pacjentom, aby sprawdzić, czy otrzymali wyjaśnienie od Emory. Naszym celem jest upewnienie się, że nigdy więcej nie przytrafi się to innemu pacjentowi — przekazała Dallaire w imieniu Clustera i jego żony.

Media wysłały do szpitala zapytania o komentarz, jednak placówka do tej pory nie ustosunkowała się do sprawy.

***

Co myślisz o pracy redakcji Geekweeka? Oceń nas! Twoje zdanie ma dla nas znaczenie. 

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: szpital | operacja | czaszka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy