Ziemia pochłania znacznie więcej ciepła, niż przewidywano. Tempo wzrostu podwoiło się w 20 lat
Ziemia zatrzymuje dziś ponad dwa razy więcej ciepła niż 20 lat temu i znacznie więcej, niż przewidują nawet zaawansowane modele klimatyczne. Najnowsze dane pokazują, że bilans energetyczny planety wymyka się spod kontroli. A to oznacza jeszcze szybsze zmiany klimatu.

Czy modele klimatyczne nie doceniają tempa globalnego ocieplenia? Coraz więcej badań wskazuje, że tak. Zespół naukowców opublikował nowe analizy, które sugerują, że nasza planeta zatrzymuje dziś ponad dwa razy więcej ciepła niż dwie dekady temu i znacznie więcej, niż przewidują nawet zaawansowane modele komputerowe.
Ten niepokojący trend może oznaczać, że stoimy u progu jeszcze szybszych i bardziej gwałtownych zmian klimatu.
Bilans energetyczny Ziemi wymyka się spod kontroli
Zamiast patrzeć tylko na termometr, naukowcy analizują coś znacznie ważniejszego: bilans energetyczny Ziemi. To różnica między energią słoneczną, którą planeta otrzymuje, a tą, którą oddaje z powrotem w kosmos jako promieniowanie podczerwone. Gdy ta równowaga zostaje zaburzona i więcej energii zostaje na Ziemi, planeta zaczyna się nagrzewać, jak szklarnia. To nadmiarowe ciepło nie znika. Trafia głównie do oceanów, ale też topi lód, ogrzewa atmosferę i powierzchnię lądów. Efekty widać gołym okiem: fale upałów, roztapiające się lodowce, silniejsze burze i rosnący poziom mórz. Bilans energetyczny to dziś jedno z najważniejszych narzędzi, jakie mają naukowcy, by zrozumieć tempo zmian klimatycznych. A najnowsze dane pokazują, że ta nierównowaga jest większa, niż przewidywały modele komputerowe.
W połowie lat 2000. średnia nadwyżka wynosiła 0,6 wata na metr kwadratowy. Dziś to już 1,3 W/m². To oznacza, że tempo akumulacji energii w systemie klimatycznym uległo podwojeniu w zaledwie 20 lat.
Co gorsza, zdecydowana większość tego nadmiarowego ciepła, aż 90 proc., trafia do oceanów, które działają jak gigantyczny bufor cieplny. Jednak nawet one mają swoje granice. Reszta energii topi lodowce, podgrzewa atmosferę i grunt. Średnia temperatura powierzchni Ziemi wzrosła już o 1,3-1,5 st. C w porównaniu z epoką przedindustrialną.
Dlaczego klimat nagrzewa się szybciej niż przewidywano?
Choć naukowcy korzystają z dwóch niezależnych metod pomiaru (satelitarnych radiometrów oraz tysięcy pływających boi mierzących temperatury oceanów), obie pokazują to samo: rzeczywisty bilans energetyczny zmienia się szybciej, niż przewidują modele.
Dlaczego? Jedną z hipotez są zmiany w zachmurzeniu. Jasne, odbijające chmury pokrywają dziś mniejszy obszar, a w ich miejsce pojawia się więcej chmur ciemnych, mniej odbijających promieniowanie słoneczne. Niewykluczone, że to efekt uboczny walki z zanieczyszczeniem powietrza, zwłaszcza zaostrzenia norm dla paliw okrętowych od 2020 roku.
Ale nie wszystko da się wytłumaczyć zmianami w transporcie morskim. Naturalne cykle klimatyczne również mogą mieć wpływ. Najbardziej niepokojąca pozostaje jednak możliwość, że chmury zmieniają się jako odpowiedź na samo globalne ocieplenie, tworząc sprzężenie zwrotne, które jeszcze bardziej przyspiesza cały proces.
Więcej niż tylko gorące lata
Jeśli obecne tempo akumulacji ciepła się utrzyma, to fale upałów, susze, intensywne opady i ekstremalne zjawiska morskie mogą stać się nie tyle wyjątkiem, co nową normą. Co więcej, tylko te modele klimatyczne, które zakładają wysoką tzw. czułość klimatyczną (czyli większy wzrost temperatur przy tej samej ilości CO₂), zbliżają się do tego, co widać w rzeczywistości.
To nie znaczy jeszcze, że stoimy przed najczarniejszym scenariuszem, ale że potrzebujemy znacznie lepszych danych, by to stwierdzić. A tymczasem w USA, gdzie działają kluczowe programy satelitarne monitorujące klimat, rośnie ryzyko cięć finansowych. Czy pozostałe kraje (a tu mam na myśli przede wszystkim europejskie) będą w stanie mocniej wejść w badania klimatu?
Źródło: phys.org