7 tys. km do wolności

Wiosną 1941 r. polski porucznik kawalerii organizuje ucieczkę z obozu w Jakucku na Syberii. Towarzyszy mu 6 więźniów i przypadkowo spotkana polska dziewczyna. Uciekinierzy przemierzają piechotą w ekstremalnych warunkach nawet po 50 km dziennie.

Woleli przedzierać się przez Syberię i Himalaje niż czekać na śmierć w łagrze
Woleli przedzierać się przez Syberię i Himalaje niż czekać na śmierć w łagrzeAFP

Ukradziona historia

Wkrótce pojawiła się kolejna sensacja. W maju 2009 roku John Dyson, reporter magazynu "Reader's Digest", dotarł do innego polskiego oficera, Witolda Glińskiego, który wyznał, że to właśnie on wraz z towarzyszami uciekł z syberyjskiego łagru i pieszo dotarł do Indii. Dziś ma 87 lat i mieszka z żoną, Angielką, w Kornwalii.

W łagrze czekała tylko śmierć

Historia Witolda Glińskiego do złudzenia przypomina tę książkową. Po wybuchu II wojny światowej został wywieziony do Rosji i skazany na 25 lat ciężkich robót. Zesłano go do obozu 303., położonego na południowy zachód od Jakucka. Pracował tam jako drwal. Jak mówi, w łagrze czekała go powolna śmierć, dlatego postanowił zaryzykować i spróbować ucieczki.

Przeszli 7 tys. kilometrów

Szli blisko rok. Jedli korzonki, korę z drzew, węże i robaki. Do Kalkuty po blisko 7 tysiącach kilometrów marszu dotarło ich tylko czterech. Jedynym Polakiem wśród nich był Gliński. Gdy doszedł do zdrowia, zaciągnął się do polskiej armii w Wielkiej Brytanii. Został ranny w czasie lądowania w Normandii. Po wojnie osiadł w Anglii.

- Chcemy pokazać, że w naszej historii byli wielcy bohaterowie, którzy mogą stanowić wzór dla młodych Polaków", mówił po powrocie Tomasz Grzywaczewski.

Podróżnicy wyruszyli w maju z Jakucji na Syberii. Najpierw, głównie drogą wodną, przeprawili się na wschodni brzeg Bajkału. Odwiedzili też pozostałości po dwóch sowieckich łagrach w okolicach Jakucka i Olekmińska. Potem pieszo obeszli jezioro Bajkał, przedzierając się przez Góry Barguzińskie do granicy rosyjsko-mongolskiej. Następnie konno i rowerami przejechali przez Mongolię, pustynię Gobi, Chiny, Tybet i Nepal do Kalkuty w Indiach. Do Polski wrócili w listopadzie.

W ciągu ponad pół roku pokonali blisko 8 tysięcy kilometrów, przeprawili się przez 50 dzikich rzek, tajgę, syberyjskie góry, tybetańskie przełęcze na wysokości ponad 5 tysięcy metrów nad poziomem morza, Himalaje. Najdłużej przejechali rowerami jednego dnia 160 kilometrów, a największa dzienna różnica wysokości w trakcie wyprawy to 2200 metrów.

Pismo, które otwarło wiele drzwi

Potem też nie było łatwo - na pustyni Gobi koła rowerów grzęzły w piachu, temperatura przekraczała 40 stopni, na przełęczach dokuczał im porywisty wiatr, a w Himalajach brakowało tlenu. Bywało też szczególnie niebezpiecznie, kiedy trzeba było pokonać rwącą syberyjską rzekę Tampudę.

Podkreślali jednak, że cały czas spotykali się z ogromną życzliwością, zaciekawieniem i pomocą obcych ludzi. Ktoś ich nakarmił, ktoś przenocował, ktoś inny oddał część swoich zapasów. Od władz Republiki Sacha otrzymali specjalne pismo, proszące o udzielenie im wszelkiej pomocy. - Otworzyło nam ono wiele drzwi - tłumaczył Malinowski.

Przed wyprawą wielu wątpiło, czy im się uda. Oni jednak wierzyli, że jest to możliwe, skoro 60 lat temu w znacznie gorszych warunkach tę trasę pokonał Witold Gliński z towarzyszami. - Trudno nam sobie wyobrazić, jak to zrobił bez przygotowania, zapasów, odpowiedniego sprzętu i ciepłej odzieży. To musiał być twardy facet - stwierdzili podróżnicy.

Colin Farell wcielił się w Rosjanina Walki (a nie Ukraińca Batki), zamiast Sławomira będzie Janusz, grany przez Jima Sturgessa, a Irena, którą odtwarza Saoirse Ronan, to powieściowa Krystyna. Pozostawiono tylko nazwisko Amerykanina Smitha, którego zagrał Ed Harris. Zdjęcia kręcono w Bułgarii, gdzie na potrzeby filmu zbudowano obóz pracy, oraz w Indiach i Maroku. W USA premierę filmu zaplanowano na koniec 2010 roku, w Polsce trafi on do kin w styczniu 2011.

Przygodowy bestseller

Dziesięć lat po wojnie brytyjską prasę opanowała moda na poszukiwanie yeti. Wtedy do dziennika "Daily Mail" przysłał list Sławomir Rawicz, który twierdził, że w czasie przeprawy przez Himalaje widział tajemnicze stwory przypominające człowieka śniegu. Dziennikarz Ronald Downing, który wysłuchał całej historii ucieczki z obozu, postanowił pomóc Rawiczowi spisać te przeżycia w formie książki.

"Długi marsz" wydany w Wielkiej Brytanii w roku 1955 prawie natychmiast stał się bestsellerem, tłumaczonym na kilkadziesiąt języków. W Polsce książka ukazała się po raz pierwszy dopiero w 1993 roku. Do dzisiaj uznawana jest za jedno z najważniejszych dzieł podróżniczych w historii. Figuruje na 53. miejscu na liście stu przygodowych książek wszech czasów według National Geographic. Brytyjski "The Guardian" uważa, że żadna współczesna książka przygodowa nie wytrzymuje porównania z "Długim marszem".

Anna Dąbrowska

Polska Zbrojna
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas