Bitwa o Bachmut. Prigożyn i grupa Wagnera zapowiadają wycofanie. Duża zmiana na froncie?

Przywódca grupy Wagnera udostępnił w sieci makabryczne wideo, na którym spaceruje wśród ciał poległych najemników i zapowiedział, że na skutek braku dostaw amunicji, jego organizacja do 10 maja wycofa się z Bachmutu. Co to oznacza dla strony rosyjskiej i przebiegu wojny w Ukrainie?

Wagnerowcy od miesięcy próbowali przejąć kontrolę nad Bachmutem. Teraz zapowiadają odwrót
Wagnerowcy od miesięcy próbowali przejąć kontrolę nad Bachmutem. Teraz zapowiadają odwrótAFP

  • Jewgienij Prigożyn, przywódca grupy Wagnera, czyli organizacji paramilitarnej wspierającej Kreml w najbrutalniejszych starciach wojny w Ukrainie, od wielu miesięcy apeluje do swoich władz o amunicję i inne zapasy.
  • Jego konflikt i otwarta krytyka rosyjskich generałów doprowadziła nawet do tego, że został odcięty od państwowej telewizji, komunikacji z rządem, nowych rekrutów z więzień oraz dostaw wyposażenia.
  • To ostatnie jest szczególnie dotkliwe, bo podczas gdy najemników może szukać w szkołach, klubach sportowych i innych instytucjach (a jego pomysłowość naprawdę zaskakuje, wystarczy tylko przypomnieć strony dla dorosłych), z wyposażeniem jest dużo trudniej.

Bitwa o Bachmut. Prigożyn zapowiada odwrót

Jak trudno jest pod Bachmutem? Najlepiej oddaje to nagranie udostępnione przez Prigożyna, na którym widać jak przechadza się wśród ciał poległych najemników (ze względu na makabryczny charakter nie będziemy go udostępniać). Na filmie nawołuje rosyjskie władze do działania. Niedługo później doczekaliśmy się też jego zapowiedzi wycofania grupy Wagnera z Bachmutu. Ma to nastąpić 10 maja. Winą za całą sytuację, czyli brak dostaw amunicji, Prigożyn obarczył ministra obrony Rosji, Siergieja Szojgu oraz szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, Walerija Gierasimowa.

Szojgu! Gierasimow! Gdzie jest... amunicja? Wy siedzicie w drogich klubach, wasze dzieci kręcą filmiki na YouTube. Uważacie, że jesteście panami ich życia, że macie prawo kierować życiem żołnierzy grupy Wagnera. Przybyli tu jako ochotnicy i umierają za was, abyście się tuczyli w waszych mahoniowych biurach
krzyczy Prigożyn w najnowszym nagraniu, pokazującym ciała poległych najemników.

Pytanie tylko, czy należy poważnie traktować zapowiedzi Jewgienija Prigożyna, który słynie z tego, że lubi być w centrum uwagi. Bo trudno wyobrazić sobie, by po tylu miesiącach krwawych walk, podczas których nie przejmował się życiem swoich żołnierzy i wysyłał ich falami na umocnione ukraińskie pozycje, po prostu odpuścił i zrezygnował z walki o miasto.

Co jeśli Jewgienij Prigożyn wycofa grupę Wagnera z Bachmutu?

Co prawda rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, John Kirby, przekonywał w przemówieniu z 1 maja, że Rosjanie musieli zapłacić ogromną cenę za zepchnięcie Ukraińców na zachód miasta. Od grudnia ubiegłego roku podczas walk na wschodnim froncie stracili 100 tys. żołnierzy, z czego 20 tys. zostało zabitych w walce. Połowę tej liczby stanowią wagnerowcy, którzy walczą głównie w Bachmucie.

Jeśli dołożymy to do poprzednich strat, to może się okazać, że grupa Wagnera nie tyle się wycofuje, co nie ma kim walczyć. Niezależnie od przyczyny, wycofanie się Prigożyna z Bachmutu najpewniej nie będzie miało większego znaczenia dla frontu, bo po miesiącach krwawych walk miasto zostało dosłownie zrównane z ziemią.

Co więcej, warto pamiętać, że chociaż Rosja uznała Bachmut za jeden ze swoich głównych celów, którego zajęcie miało przerwać ukraińskie linie zaopatrzeniowe i umożliwić Rosjanom rozwinięcie natarcia w kierunku Kramatorska i Słowiańska, to zdaniem ekspertów strategiczne znaczenie miasta jest bardzo dyskusyjne.

Czemu więc Ukraińcy go bronią? Żeby skupić rosyjskie środki w jednym miejscu, które i tak przeznaczone jest już na starty, a także ze względu na wymiar symboliczny.

W tym kontekście jego odzyskanie może wlać nadzieję w serca Ukraińców, którzy szykują się do zapowiadanej od pewnego czasu kontrofensywy.

Petros Psyllos o sztucznej inteligencji: Każda technologia jest obosiecznaRMF
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas