Czy żyjemy w normalnym kraju? Chwila zwątpienia rosyjskiego propagandzisty

Sowicie opłacani propagandziści Kremla nie mogą się pozbierać po "marszu na Moskwę" Jewgienija Prigożyna. Coraz częściej mają wątpliwości, czy Rosja aby na pewno jest normalnym krajem. Jeden z nich zdobył się właśnie na chwilę szczerości we flagowym programie kremlowskiej propagandy.

Zachodni eksperci śledzący wypowiedzi kremlowskich propagandzistów nie mają wątpliwości, że ci ostatni jeszcze nigdy nie byli tak pogubieni jak teraz. Wszystko za sprawą "marszu Prigożyna" na Moskwę, który całkowicie zburzył ich zakłamaną wizję świata, którą starali się budować od początku tzw. operacji specjalnej (tak nazywają agresję na Ukrainę).

Przykładem ciężkiego stanu umysłu zwolenników Kremla po "rajdzie wagnerowców" jest szokująca wypowiedź jednego z gości ostatniego programu "Wieczór z Władimirem Sołowjowem", nadawanego codziennie w stacji telewizyjnej Rossija 1

Reklama

Do programu jako ekspert został zaproszony profesor Andriej Bezrukow, specjalista od problematyki międzynarodowej. Po krótkiej analizie sytuacji, w której narodowy bohater wraz z prywatną armią rusza na Moskwę zadał publicznie dramatyczne pytanie: Czy my aby na pewno jesteśmy normalnym krajem?

Ciekawe pytanie profesora Bezrukowa zadane w programie Władimira Sołowiowa natychmiast trafiło do mediów społecznościowych.

Bolesne słowa Prigożyna o wojnie - Rosjanie nie mogą zapomnieć!

Przytłaczająca większość Rosjan buduje sobie obraz sytuacji z "operacją specjalną" na terenie Ukrainy na podstawie tego, co usłyszą w proklemowskich mediach (innych w Rosji już dawno nie ma). Tam codziennie jest powtarzane, że to Ukraina i NATO zaatakowały Rosję, po Ukrainie biegają "naziści i faszyści", a straty wśród żołnierzy rosyjskich są niewielkie. 

Tymczasem szef wagnerowców na kilka dni przed "marszem na Moskwę" nagrał szokujące wystąpienie. Postawił w nim tezy bardzo bolesne dla Rosjan, z którymi do dziś nie mogą sobie poradzić czołowi propagandziści Kremla. Jewgienij Prigożyn jeszcze do niedawna był uznawany przez piewców Putina za człowieka, który świetnie orientuje się w sytuacji z Ukrainą. Tym bardziej jego słowa do żywego zabolały tych, którzy bezgranicznie wierzą rosyjskiej propagandzie.

Szef wagnerowców na kilka dni przed wyruszeniem na Moskwę stanowczo oświadczył, że:

  • To nie Ukraina rozpoczęła wojnę!
  • Ukraina nigdy nie zamierzała atakować Rosji
  • Do 24 lutego nie działo się nic nadzwyczajnego
  • Ukraina nie ostrzeliwała Donbasu Donbas był natomiast plądrowany od 2014 roku przez ludzi z administracji Putina, FSB i oligarchów
  • specjalna operacja wojskowa była przeprowadzona tylko po to, by osadzić Medwedczuka jako prezydenta Ukrainy
  • Rozpoczęli wojnę, aby Szojgu otrzymał drugą gwiazdę bohatera
  • Oligarchiczny klan rządzący Rosją potrzebował dla własnych interesów "zwycięskiej wojny" i po to był atak na Ukrainę

Trudno się dziwić, że słowa Jewgienija Prigożyna uważanego wcześniej za rosyjskiego bohatera doprowadziły kremlowskich propagandzistów do stanu silnego pogubienia się i dezorientacji. Jego ocena sytuacji i agresji na Ukrainę jest bowiem całkowicie sprzeczna z obrazem sytuacji, jaki usilnie jest przez nich kreowany w rosyjskich mediach.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy