FP-1 uderzają pod Moskwą. Nowy ukraiński dron łamie rosyjską obronę
Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR) kontynuuje kampanię mającą na celu systematyczne osłabianie rosyjskiego potencjału militarnego nie tylko na okupowanych terytoriach Ukrainy, ale również bezpośrednio na terytorium wroga. A najnowszy atak musiał być dla Kremla wyjątkowo bolesny, bo chodzi o zakład zbrojeniowy pod Moskwą - rosyjska obrona była bezradna wobec ukraińskich dronów FP-1.

Pod koniec maja pisaliśmy o skutecznym ataku na rosyjski pociąg z paliwem na linii kolejowej Werchnij Tokmak - Lisiczańsk - Fedoriwka na terenie tymczasowo okupowanego obwodu zaporoskiego, który zakłócił rosyjskie szlaki zaopatrzeniowe i logistykę wojskową. W połowie czerwca Kijów jasno dał zaś znać, że żaden zakład zbrojeniowy w Rosji - niezależnie od położenia - nie może czuć się bezpieczny, bo nawet jeśli nie stanie się celem bezpośredniego uderzenia, jego działalność może zostać zakłócona w inny sposób.
A mowa o precyzyjnej operacji sabotażowej na terenie Kaliningradu, której celem była stacja transformatorowa zasilająca lokalne zakłady związane z przemysłem zbrojeniowym Federacji Rosyjskiej. Tym samym region długo uważany za relatywnie bezpieczne zaplecze rosyjskiej armii, dołączył do listy regionów, gdzie Moskwa traci kontrolę nad ciągłością własnej infrastruktury wojskowej. Mało? Już następnego dnia usłyszeliśmy o precyzyjnym ataku na kluczowy zakład rosyjskiego przemysłu dronowego, czyli fabrykę w miejscowości Jełabuga w Tatarstanie.
Ukraina dewastuje rosyjskie zaplecze
Odgrywa ona istotną rolę w produkcji, testach i rozmieszczaniu dronów uderzeniowych, w tym modeli Gierań (lokalna wersja Shahed). Zaledwie dwa tygodnie później GUR znowu o sobie przypomniał, bo pod koniec czerwca drony ukraińskiego wywiadu - Bóbr, Bakłan i Obrij - poleciały na Rosję, a konkretniej kluczowy obiekt logistyczny w rosyjskim Briańsku, a chodzi o magazyn paliw oraz materiałów pędnych do rakiet. Najnowsza akcja ukraińskiego wywiadu musi być zaś dla Kremla szczególnie dotkliwa, bo celem przeprowadzonego wczoraj ataku był Zakład Chemiczny KHZ położony zaledwie 70 km od Moskwy.
Fabryka, produkująca amunicję i wyposażenie dla rosyjskich służb i armii, od 2023 roku objęty jest ukraińskimi sankcjami jako podmiot wspierający rosyjską machinę wojenną. Tym razem, jak donoszą lokalne źródła, "zarejestrowano nawet siedem eksplozji", a na opublikowanych nagraniach wyraźnie widać, że za uderzenie odpowiadają nowe drony FP-1, konstrukcja zaprezentowana publicznie dopiero w maju tego roku.
FP-1: 1600 km zasięgu i głowica 120 kg
FP-1 to bezzałogowiec dalekiego zasięgu, zaprojektowany z myślą o uderzeniach głęboko na rosyjskie zaplecze przemysłowe. Jego deklarowane parametry robią wrażenie - zasięg operacyjny tej maszyny to 1600 km, a masa głowicy bojowej wynosi 120 kg. I choć oglądany z ziemi może przypominać znany już model Liutyi, ze względu na ogon w kształcie litery "V", FP-1 wyróżnia się prostym szerokim skrzydłem i smukłym kadłubem.
Jak przekonują informatorzy, najbardziej uderzający jest tu brak jakiejkolwiek skutecznej reakcji strony rosyjskiej, chociaż zaatakowany zakład leży tuż przy tzw. Wielkim Pierścieniu Moskwy, czyli historycznej pierwszej linii obrony powietrznej stolicy, zbudowanej w latach 50. XX wieku. Mimo tego, jak informują źródła Defense Express, drony "nie napotkały żadnych widocznych czy słyszalnych środków przeciwdziałania".
Mówiąc krótko, FP-1 przeleciały przez gęsto nasycony system obrony powietrznej i uderzyły prosto w cel, pozostając praktycznie niewidoczne dla rosyjskich radarów i obrony. I to już drugi raz w ciągu tygodnia, bo w nocy z 4 na 5 lipca te same drony uderzyły w Instytut Chemii Stosowanej w mieście Siergijew Posad, zaledwie 12 km od KHZ.