Grupa Wagnera wykrwawia się? Najemnicy Putina zostali zdziesiątkowani!
Jedno z najbardziej znanych, prywatnych ugrupowań militarnych doznało sporych strat podczas walk w Ukrainie. Portal Bellingcat potwierdza, że zgony wśród najemników można już liczyć w tysiącach.
W wojnach od wieków korzysta się nie tylko z własnych sił zbrojnych. Często przywódcy państw posiłkowali się specjalnymi grupami, z którymi można było podpisać kontrakt i walczyły one za pieniądze. Nie inaczej jest w przypadku konfliktu Rosji z Ukrainą. Władimir Putin chętnie wspomaga swoją armię zatrudniając prywatne firmy militarne. Jedną z najbardziej znanych jest Grupa Wagnera.
Prywatna firma swoją nazwę wzięła od nazwiska Richarda Wagnera, niemieckiego kompozytora, którego twórczością fascynował się Adolf Hitler. Grupa Wagnera często określana jest mianem prywatnej armii Władimira Putina. Została utworzona w 2014 roku, a jej dowódcą jest były oficer GRU i weteran walki w Czeczeni Dmitrij Utkin, na którego mówią po prostu "Wagner". Utkin jest zafascynowany III. Rzeszą i ma nawet na ciele tematyczne tatuaże.
Brytyjscy deputowani ujawniają, że ponad 3000 żołnierzy z Grupy Wagnera padło już podczas trwającego aktualnie konfliktu Rosji z Ukrainą. Doniesienia te potwierdza Christo Grozew, jeden z wysoko postawionych członków Belingcat, grupy specjalizującej się w dziennikarstwie śledczym i sprawdzaniu autentyczności podawanych informacji. Według ich informacji starty w ludziach wśród oddziałów Grupy Wagnera są "wyższe" niż zakładano.
Trzy tysiące śmierci to nie jest wystarczający, by prywatna firma wycofała się z Ukrainy. Według informacji podawanych przez brytyjski parlament, aż osiem tysięcy jednostek z Grupy Wagnera zostało rozlokowanych w Ukrainie. Około 200 z nich zostało wysłanych bezpośrednio do Kijowa, gdzie mają za zadanie pozbyć się ukraińskiego dowództwa, w tym samego prezydenta Zełeńskiego.
Raport Bellingcat wskazuje, że "duża liczba" jednostek z Grupy Wagnera została wysłana z konwojami wojskowymi, które zbliżały się do Kijowa z Białorusi. Są też dowody na to, że najemnicy byli obecni w Buczy, gdzie doszło do masakry ludności cywilnej.