Ja nie strzelę? Rosyjski MacGyver vs wyrzutnia rakiet z desek
Siły rosyjskie niemal od początku inwazji na Ukrainę zmuszone są do wprowadzenia prowizorycznych modyfikacji sprzętu, aby zrekompensować obecne w nim wady lub braki i tym samym zwiększyć swoje szanse na przetrwanie w walce. Czasami jednak "rosyjska myśl techniczna" idzie nieco za daleko i wystarczy tylko spojrzeć na nagranie dokumentujące próby "ręcznego" odpalenia pocisków powietrze-ziemia.

S-8 to radziecki niekierowany pocisk typu powietrze-ziemia kal. 80 mm, zaprojektowany do używania przez samoloty i śmigłowce. I chociaż pojawiają się doniesienia o Czeczenach, którzy wynosili z rozbitych śmigłowców rakiety S-5 i S-8 i tworzyli z nich amunicję do swoich wyrzutni, a rosyjscy żołnierze w Ukrainie eksperymentowali z wyrzutniami zamontowanymi na pojazdach, to najnowszy pomysł oddziałów Putina zasługuje na szczególne "uznanie".
Na rosyjskojęzycznych telegramowych kanałach można bowiem zobaczyć rosyjskich "MacGyverów", którzy postanowili stworzyć bardziej przenośną wersję wyrzutni pocisków S-8 i odpalać je z ramienia - zupełnie jak ręczne przeciwpancerne pociski kierowane, np. FGM-148 Javelin. I nie trzeba być inżynierem, żeby domyślić się, jaki będzie efekt odpalenia tak potężnego pocisku z wyrzutni zmontowanej na szybko ze sklejki i rury wodociągowej.
Czy to bezpieczne? "No pewnie!"
A dokładnie tak właśnie zrobili, tzn. załadowali rakietę do rury, podłączyli elektryczny zapalnik, zrobili osłonę dla strzelca z desek, zamontowali uchwyty do trzymania całości i znaleźli "odważnego" ochotnika, który zdecydował się z tego strzelić. Jak zauważa serwis Defense Express, na uznanie zasługuje tu szczególnie kamerzysta, który najpewniej jest konstruktorem wyrzutni.
Zachęca on strzelca, zapewniając, że broń jest "absolutnie bezpieczna", dodając, że na tym etapie chcą jedynie sprawdzić, czy strzelanie z S-8 z ramienia jest w ogóle możliwe, choć "zasadniczo wszystko jest gotowe" i mogą być potrzebne jedynie "drobne poprawki". Następnie oglądamy dokładnie to, czego się spodziewaliśmy - rosyjski żołnierz strzela, gorące gazy uderzają w drewnianą osłonę, ta uderza strzelca w twarz, wyrzuca go gdzieś poza kadr, a operator spokojnie filmuje lot pocisku. Nie pokazuje nam już jednak samego strzelca, więc możemy się tylko domyślać, jak poważne obrażenia odniósł.
Dobudówki na wozach bojowych
To jednak nie koniec rosyjskiej pomysłowości, bo w tym samym czasie w sieci zaczęły krążyć zdjęcia przedstawiające zmodernizowane pojazdy BMP-2 z dużymi zewnętrznymi przedziałami dla żołnierzy zamontowanymi na nadwoziu. Modyfikacje te wynikają nie tylko z nieprzyjemnych warunków panujących w standardowym przedziale dla żołnierzy, ale i prób zwiększenia swoich szans na przeżycie, bo konstrukcja tej jednostki jest szczególnie nieprzystosowana do radzenia sobie z zagrożeniami ze strony min i broni przeciwpancernej.
Dlatego też rosyjscy żołnierze często decydują się jeździć na dachu, a nie wewnątrz BMP-2. Praktyka ta sięga jeszcze czasów wojny radziecko-afgańskiej, kiedy to żołnierze często jeździli na wierzchu opancerzonych pojazdów, bo uważa się, że siedzenie na górze pojazdu zwiększa szanse przeżycia w przypadku trafienia RPG lub eksplozji miny przeciwpancernej, gdyż zapobiega uwięzieniu żołnierzy wewnątrz płonącego lub zniszczonego pojazdu.
Ba, w bezpośrednich porównaniach na polu bitwy BMP-2 okazał się gorszy nawet od starszych zachodnich transporterów opancerzonych, jak amerykański M113. Pomimo aluminiowej pancernej konstrukcji, M113 oferuje lepszą zwrotność, komfort dla żołnierzy, łatwość konserwacji oraz grubszy pancerz. Mówiąc krótko, chociaż radzieckie bojowe wozy piechoty ceniono niegdyś za niskie koszty produkcji, rzeczywistość pola bitwy podkreśliła wszystkie ich niedoskonałości, pokazując przepaść dzielącą te starzejące się konstrukcjami i wymogami współczesnych działań bojowych.