Komandosi na cyfrowym poligonie
MON chce kupić dla Wojsk Specjalnych symulator pola walki. – Będziemy mogli przećwiczyć scenariusze niemożliwe do zrealizowania w rzeczywistym terenie. Poza tym pozwoli to zmniejszyć koszty szkolenia – mówi ppłk Ryszard Jankowski, szef Wydziału Prasowego Dowództwa Wojsk Specjalnych.
Polscy komandosi bardzo rzadko korzystali z komputerowych symulatorów. Przeważnie szkolili się, wyjeżdżając w teren. Takich urządzeń dotychczas używali głównie artylerzyści, piloci lub marynarze. Dowództwo Wojsk Specjalnych chce jednak to zmienić. - Postęp, jaki dokonał się w dziedzinie wirtualnego szkolenia, sprawia, że tego typu urządzenia mogą przydać się także naszym operatorom - podkreśla ppłk Jankowski.
Żołnierze mają otrzymać dwa rodzaje systemów do zaawansowanego szkolenia: Laserowy System Taktycznego Odwzorowania Pola Walki i Strzelań oraz System Symulacji Pola Walki.
Pierwszy to zestaw czujników, które żołnierze będą przyczepiać do munduru. Także na broni będą montować nadajniki, a na pojazdach, śmigłowcach, łodziach i budynkach - specjalne mierniki. Dzięki nim nie będą strzelać do tarcz, tylko do siebie. Ten, kto zostanie trafiony, usłyszy głośny dźwięk, pojawią się wibracje i migoczące światło, a komputer oceni, jak poważna jest rana. Jeśli nie będzie to strzał śmiertelny, ranny będzie musiał czekać, aż medyk udzieli mu pomocy.
System musi być tak zaawansowany technologicznie, aby wirtualne strzelanie mogło odbywać się także podczas złej pogody i w trudnym terenie. Musi też być odporny na wodę sięgającą trzech metrów.
Laserowym polem walki będzie zarządzać specjalne oprogramowanie. Dowódcy po zakończeniu ćwiczenia otrzymają szczegółowy raport. Dowiedzą się, z którego miejsca żołnierz strzelał, ile dał strzałów, czy były celne, a jeśli tak, to czy wyeliminował przeciwnika, czy może tylko go ranił.
Drugi z systemów, jaki dla komandosów zamierza kupić MON, to sieć komputerowa, dzięki której będą się szkolić żołnierze na stanowiskach dowodzenia oraz operatorzy bezzałogowców. System ma być w pełni kompatybilny z laserowym symulatorem strzelań. Kierownik ćwiczenia będzie mógł, na przykład, nagle przywrócić do życia "zabitych" żołnierzy, symulując przybycie posiłków, albo wyłączyć komuś broń, która się "zacięła".
Podpułkownik Ryszard Jankowski podkreśla, że Dowództwo będzie używało obu systemów nie tylko podczas cyfrowego szkolenia. - Mogą być wykorzystywane w sytuacjach realnych, podczas przygotowania wojsk do prowadzenia konkretnych operacji - wyjaśnia. Zamiast, na przykład, budować makietę jakiegoś terenu czy budynku, będzie można stworzyć je w wirtualnej rzeczywistości. - Pozwoli to skrócić czas treningu operatorów przed udziałem w realnej operacji - dodaje.
Procedura zakupu obu systemów została już uruchomiona. Inspektorat Uzbrojenia analizuje obecnie rynek, szukając dostępnych rozwiązań. Firmy mające w swojej ofercie interesujące naszą armię systemy mają czas do końca kwietnia na składanie ofert.
Krzysztof Wilewski