Kontra wobec Chin lub logistyczny koszmar. Po co Trumpowi baza Bagram?
Donald Trump chce powrotu bazy Bagram w Afganistanie pod kontrolę amerykańskiej armii. Zapowiada, że ma być swoistą kontrą dla nuklearnego programu Chin. Niemniej rząd Talibów w Kabulu nie zgadza się na powrót amerykańskich żołnierzy do swojego państwa. Czym jest baza Bagram, jakie jest jej strategiczne znaczenie i czy faktycznie jej przejęcie mogłoby być uznane za sukces?

Spis treści:
- Trump chce kontroli nad bazą Bagram. Grozi Talibom
- Bagram. Lotnisko w Afganistanie, które było bazą mocarstw
- "Najbliższe miejsce do chińskiej placówki nuklearnej". Dlaczego Bagram jest tak ważny dla Trumpa?
- Baza Bagram zależna od sojusznika Pekinu?
- Trudna walka o bazę Bagram lub stworzenie nowej placówki
Trump chce kontroli nad bazą Bagram. Grozi Talibom
- Jeśli Afganistan nie odda bazy lotniczej Bagram tym którzy ją zbudowali, czyli Stanom Zjednoczonym, wydarzą się złe rzeczy - napisał na platformie Truth Social prezydent Donald Trump. Była to jego pierwsza odpowiedź na odrzucenie przez talibański rząd propozycji przekazania bazy Amerykanom, którzy używali jej przez 20 lat swojej interwencji w Afganistanie.
Jeszcze 18 września podczas konferencji pasowej z premierem Keirem Starmerem w Wielkiej Brytanii Donald Trump ogłosił, że jego administracja negocjuje z talibańskim rządem Afganistanu możliwość przekazania bazy Bagram pod kontrolę sił amerykańskich, cztery lata po opuszczeniu przez nich kraju. Według mediów negocjacje miały trwać już od pół roku.
Donald Trump mówiąc 18 września o tym, dlaczego chce powrotu Bagram w ręce Amerykanów, stwierdził, że "jednym z powodów, dla których chcemy tej bazy, jest, jak wiadomo, fakt, że znajduje się ona godzinę drogi od miejsca, w którym Chiny produkują broń jądrową".

Bagram. Lotnisko w Afganistanie, które było bazą mocarstw
Baza lotnicza Bagram znajduje się około 45 kilometrów na północ od Kabulu. Jej lotnisko zbudowano jeszcze w latach 50. i nie zrobili tego Amerykanie, jak mówi Trump, a...Rosjanie. Była to próba wywarcia wpływów na strategicznie ważne państwo w Azji Centralnej jako element rywalizacji ZSRR z USA podczas Zimnej Wojny.
Z bazy korzystały afgańskie siły powietrzne. W 1976 roku lotnisko w Bagram rozbudowano o nowy, 3-kilometrowy pas startowy. Podczas radzieckiej interwencji w Afganistanie w Bagram stacjonowały duże siły powietrzno-desantowe Rosjan oraz myśliwce MiG-21 i bombowce taktyczne Su-25.
Po wycofaniu się Rosjan Bagram był stałym miejscem potyczek pomiędzy siłami Talibów a Sojuszem Północnym, walczącymi o kontrolę nad Afganistanem. Po interwencji w kraju koalicji państw pod przywództwem USA, baza lotnicza Bagram zaczęła być rozbudowywana i ostatecznie stała się jedną z największych placówek sił amerykańskich w Afganistanie. Dobudowano w niej drugi pas startowy o długości 3,5 kilometrów, na którym mogły operować największe wojskowe samoloty. Sama baza stała się swoistym miastem, które można byłoby określić jako jedno z "najbardziej zachodnich" miejsc w Afganistanie.
Amerykańskie wojska wycofały się z Bagramu w lipcu 2021 roku w ramach porozumienia administracji Trumpa i władz Talibów z lutego 2020 o wycofaniu Amerykanów z całego Afganistanu. Już 15 sierpnia 2021 roku władzę przejęli na nim Talibowie, którzy dokonali obalenia ówczesnej władzy w całym kraju.

"Najbliższe miejsce do chińskiej placówki nuklearnej". Dlaczego Bagram jest tak ważny dla Trumpa?
W zapowiedzi Trumpa o chęci powrotu Amerykanów do Bagram najmocniej wybrzmiewają słowa o znajdowaniu się jej godzinę drogi od miejsca produkcji chińskiej broni jądrowej. Choć prezydent nie sprecyzował, o co mu dokładnie chodziło, najpewniej mówił o Lop Nur w prowincji Sinciang, poligonie doświadczalnym, gdzie Chińczycy prawie 60 lat temu przetestowali swoją pierwszą bombę atomową. Miejsce to znajduje się prawie 2000 kilometrów od Bagram. Najnowsze zdjęcia satelitarne wskazują, że Lop Nur dalej jest rozbudowywane, niemniej nie ma dostępnych informacji, że dziś stanowi miejsce, gdzie Chińczycy produkują swoją broń nuklearną.
Prezydent USA podczas pierwszego posiedzenia gabinetu w swojej drugiej kadencji powiedział, że zgodnie z jego planem wycofania się z Afganistanu zamierzano utrzymać Bagram ze względu właśnie na bliskość do miejsca, gdzie Chiny miały produkować swoje rakiety nuklearne. Co ciekawe Trump miał wtedy sugerować, że po wycofaniu się Amerykanów Bagram znajduje się pod kontrolą Chin, czemu zaprzeczył talibański rząd Afganistanu.

Baza Bagram zależna od sojusznika Pekinu?
Trudno zakładać, że obecny rząd w Kabulu jakkolwiek myśli zgodzić się na kolejną obecność amerykańskich wojsk na swoim terytorium. Donald Trump stwierdził podczas konferencji 18 września, że Afganistan "chce od nas rzeczy", sugerując, że USA mogą zachęcić państwo do negocjacji licznymi ofertami handlowymi i ożywieniem relacji. Afganistan pozostaje w dużej mierze odizolowany na arenie międzynarodowej, a jego gospodarka ma trudności z przyciągnięciem zagranicznego wsparcia i prywatnych inwestycji.
Niemniej talibańskie władze wydają się stawiać jasno swoją pozycję, że mogą rozmawiać nawet o dobrych relacjach z USA, ale bez ich żołnierzy na swojej ziemi. Stąd jakiekolwiek dalsze próby negocjacji pomiędzy Waszyngtonem a Kabulem mogą spełznąć na niczym. Samo stanowisko Trumpa zapowiadające "złe rzeczy" może odnosić się do chęci wymuszenia zmiany zdania Kabulu poprzez dalszą izolację międzynarodową, konsekwencje gospodarcze, pokaz siły czy nawet szeroko idące operacje militarne. Niemniej pozostaje pytanie, czy baza Bagram jest tak istotna, aby prowadzić tak daleko idące działania.
Utrzymanie Bagram w obecnej sytuacji geopolitycznej może zwyczajnie przekroczyć znaczenie operacyjne. Nawet uznając ją za placówkę armii amerykańskiej najbliższej poligonowi w Lop Nur, do Bagram dalej jest prawie 2000 kilometrów. Niemniej ważnym pytaniem jest logistyka, jaka ma zostać zapewniona bazie. Podczas amerykańskiej obecności w Afganistanie takie bazy jak Bagram otrzymywały zaopatrzenie poprzez trzy drogi: powietrzną, północną tj. NDW (Northern Distribution Network) oraz drogę morską oraz lądową przez Pakistan. Transport powietrzny obsługiwał tylko niewielką część wszystkich dostaw, ze względu na duże koszty. NDW był trasą, której niektóre linie prowadziły m.in. przez Białoruś i Rosję, więc trudno mówić o ich wykorzystaniu dziś. Jedna biegnąca m.in. z Europy przez Turcję i Morze Kaspijskie byłaby natomiast szczególnie droga. Natomiast trasa z Pakistanu byłaby co najmniej niepewna, ze względu na to, że jest to państwo wręcz sojuszniczo nastawione do Chin. Dodatkowo już przy wcześniejszej obecności Amerykanów w Afganistanie, droga zaopatrzenia przez Pakistan była jedną z najmniej stabilnych. Ze względu na incydenty na linii NATO-Pakistan, Islamabad dwa razy zamykał swoją drogę do Afganistanu, co zwiększało przestoje dostaw oraz generowało dodatkowe koszty.

Trudna walka o bazę Bagram lub stworzenie nowej placówki
Zapowiedzi Trumpa dotyczące chęci powrotu do Bagram budzą sceptycyzm wśród amerykańskich komentatorów i ekspertów. Jednym z nich jest Mike Nelson, członek projektu antyterrorystycznego Atlantic Council i emerytowany oficer, który zauważa, że chcąc większej kontroli w regionie Azji Centralnej administracja Trumpa, nie powinna skupiać się na powrocie do Bagram, tylko działać na rzecz stworzenia nowej placówki. Podnosi przy tym argument, że stworzone amerykańskiej prezencji w tym regionie byłoby niezwykle trudne w obliczu znajdowania się w pobliżu Rosji i Chin, które mają tam swoje wpływy. Niemniej jeśli Trump chce stworzenia miejsca dla sił amerykańskich w regionie, budowa nowej placówki w innym państwie miałoby być łatwiejsze, niż dogadanie się z Talibami i odbudowa zdolności Bagram.
- Prezydent ma rację, że potrzebujemy większej obecności w Azji Środkowej - zarówno w celu przeciwdziałania zagrożeniom strategicznym, jak i w ramach walki z terroryzmem. Pytanie brzmi, która lokalizacja najlepiej służy temu celowi. Powinniśmy rozważyć szereg możliwych opcji, biorąc pod uwagę przetrwanie, linie komunikacyjne, stabilność reżimu gospodarza itp. Ponieważ zaczynamy od zera, nie powinniśmy koniecznie myśleć tylko o miejscach, w których już byliśmy - napisał Mike Nelson na platformie X.