Marynarka Wojenna RP. Likwidacja na stulecie?

Trzon polskich sił uderzeniowych na Bałtyku stanowią przestarzałe fregaty Oliver Hazard Perry /Wojciech Strozyk/REPORTER /East News
Reklama

Mimo obietnic kolejnych rządów, Marynarka Wojenna nie może doczekać się nowych jednostek. Średnia wieku polskich okrętów to ponad 30 lat i kolejne niedługo zostaną przerobione na żyletki.

Przedwojenna "Burza" służyła przez 28 lat. "Błyskawica" w pierwszej linii znajdowała się 38 lat, jednak przez ostatnie osiem lat była używana, jako nieruchoma bateria przeciwlotnicza i hulk. W 1939 roku średnia wieku polskich kontrtorpedowców wynosiła pięć lat. Były to jedne z najnowocześniejszych okrętów na Bałtyku. Taką samą średnią wieku miały okręty podwodne. Z czego najstarsze, typu "Wilk", znajdowały się w linii od ośmiu lat. Dziś Marynarka Wojenna nie ma takiego komfortu.

W styczniu 2017 roku kontradmirał Mirosław Mordel, Inspektor Marynarki Wojennej, podczas Forum Bezpieczeństwa Morskiego, powiedział:

Reklama

- Polska Marynarka Wojenna posiada na dziś 39 okrętów bojowych, których średnia wieku to 33 lata.

Gdy się przyjrzymy bliżej, to sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Trzon sił uderzeniowych stanowią fregaty typu Oliver Hazard Perry, które weszły do służby w 1980 roku. Mają więc już 38 lat. Na ich tle pozostałe okręty dywizjonu Okrętów Bojowych wyglądają na młodzieniaszków. ORP "Kaszub" wszedł do służby w 1987 roku, a małe okręty rakietowe w latach 1992-1995.

Według "Koncepcji rozwoju Marynarki Wojennej do 2030 roku" do 2022 roku miało zniknąć z niej większość jednostek uderzeniowych. Na pierwszym z "Kobbenów" bandera miała być opuszczona już w 2014 roku, a na pozostałych do 2017 roku. Tymczasem trzy z nich nadal znajdują się w służbie.

Planowano także, że w 2015 roku bandera zostanie opuszczona na fregacie "Gen. Tadeusz Kościuszko". Dwa lata później flotę miał opuścić też "Kaszub". Planowano, że dzięki ograniczonej modernizacji fregata ORP "Gen. Kazimierz Pułaski" będzie mogła służyć do 2025 roku. ORP "Orzeł" po remoncie miał być użytkowany do połowy lat dwudziestych XXI wieku, a małe okręty rakietowe typu "Orkan" do 2030 roku. Na razie planuje się, że w latach 2018-2023 zostanie przeprowadzona ich poważna modernizacja polegająca m.in. na wymianie napędu i armaty AK-176M kalibru 76 mm. Dziś jedynie ten ostatni projekt ma szansę na realizację.

Uderzeniowa mrzonka

Wycofywane okręty miały zostać zastąpione przez nowe. Kolejne rządy obiecywały, planowały i mydliły oczy. Epopeja "Gawrona" vel "Ślązaka", znana jest w Polsce chyba każdemu. Nieukończony okręt osiągnie w przyszłym roku pełnoletność. Inspektorat Uzbrojenia przejął okręt od syndyka SMW 19 marca. Pracownicy byłej Stoczni Marynarki Wojennej zeszli z okrętu już na początku lutego. Choć i wcześniej były przestoje, związane głównie z brakiem funduszy na wynagrodzenia dla pracowników stoczni.

Od lutego tego roku na okręcie pracują jedynie pracownicy firm Thales i Enamor, którzy prowadzą próby swoich systemów. Przerwane zostały próby portowe, które wykazały nieprawidłowe funkcjonowanie wielu systemów, które utraciły już gwarancję. Usterki te wynikają z niezwykle długiego okresu budowy.

Obecnie trwają rozmowy pomiędzy Inspektoratem Uzbrojenia, a należącą do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, Stocznią Wojenną. Obie strony uzgadniają zasady dokończenia budowy okrętu i przeprowadzenia prób. Umowa miała zostać podpisana do końca kwietnia. Jednak już w trakcie pisania tego tekstu, dotarła do nas informacja, że umowa zostanie podpisana dopiero w kolejnym kwartale. Oznacza to, że okręt na pewno nie wejdzie do służby w tym roku. Pozostaje pytanie ile jeszcze podatnik, przez indolencję polityków, będzie musiał dopłacić do budowy?

W ramach Planu Modernizacji Technicznej planowano, że "Orkany" miały zostać zastąpione przez okręty obrony wybrzeża "Miecznik" i okręty patrolowe z funkcją zwalczania min "Czapla". Niestety oba programy zostały zamrożone, a właściwie wyrzucono je do kosza. Według Inspektoratu Uzbrojenia "Miecznik" został przesunięty z 2017 roku na 2024, a "Czapla" z 2020 na 2022. Może to oznaczać, że jeśli faktycznie wówczas rozpocznie się realizacja projektów, to "Orkany" będą już po trzydziestce, choć wspomniana modernizacja ma przedłużyć ich żywotność do 40 lat.

"Orka" na ugorze

Jeszcze gorzej sytuacja prezentuje się w dywizjonie Okrętów Podwodnych. Najmłodszym okrętem na stanie jest ORP "Orzeł", który od lat znajduje się w remoncie, a po ostatnim pożarze istniała groźba wycofania go z linii. Prócz niego w dywizjonie znajdują się ponad pięćdziesięcioletnie okręty typu "Kobben", które nie posiadają już właściwie zdolności bojowych i powoli są wycofywane. Wkrótce, po 86 latach, przed dywizjonem może stanąć widmo likwidacji.

2 maja 2018 roku Ministerstwo Obrony Narodowej, w odpo­wie­dzi na inter­pe­la­cję Adama Andruszkiewicza, poin­for­mo­wało, że pro­gram zakupu nowych okrę­tów pod­wod­nych został prze­su­nięty na bliżej nieokreślony termin po 2022 roku. Mimo szumnych zapowiedzi ministra Macierewicza, rząd PiS ponownie wykazał się wolą destrukcji i jeśli nie zostaną wydzierżawione jednostki, na których marynarze mogliby podtrzymywać umiejętności, to za cztery lata problemem będzie brak wyszkolonych załóg.

"Kobbeny" są obecnie najstarszymi okrętami podwodnymi znajdującymi się w Europie w linii. W ciągu najbliższych dwóch lat mają i powinny być wycofane. Najmłodszy z okrętów, "Orzeł", jest remontowany po pożarze i nie wiadomo, kiedy naprawy się zakończą. Nawet jeśli okręt wróci do służby, to jego wartość bojowa będzie dość mizerna - w ciągu ostatnich 30 lat nie przeszedł żadnej poważnej modernizacji wyposażenia. Brak okrętów podwodnych znacząco odbije się na potencjale obronnym Polski, są one bowiem niezbędne. Bałtyk jest idealnym miejscem do ich działania. Specyfika tego akwenu sprawia, że choć nie jest głęboki, trudno je wykryć.

Śmigłowcowe sny

Podobnie kiepsko jest w Brygadzie Lotnictwa Marynarki Wojennej. Największy problem stanowią ciężkie Mi-14PŁ/R, które już dożywają swoich lat. Mają odpowiednio 33 oraz 34 lata i są bardzo wyeksploatowane. Jak pisał w ubiegłym roku w komunikacie kmdr ppor. Czesław Cichy, ówczesny oficer prasowy BLMW: "W tym roku wdrożona zostanie także procedura wydłużenia resursu dwóch śmigłowców ratowniczych Mi-14PŁ/R, która ma pozwolić na ich eksploatację przez kolejne cztery lata." Dziś zapowiedziano także, że planowana jest głębsza modernizacja Mi-14PŁ/R, jednak ich wiek przekreśla możliwości dłuższego użytkowania.

Sytuację pogorszy jeszcze bardziej planowane wycofanie z linii pokładowych śmigłowców zwalczania okrętów podwodnych Kaman SH-2G Super Seasprite. Jak poinformował wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz, zostaną one wycofane ze względu na brak wsparcia ze strony producenta. Oznacza to, że kończą się części zamienne.

Aktualnie w resorcie obrony narodowej są prowadzone dwa postępowania na zakup śmigłowców dla Sił Zbrojnych RP. Sprzęt ten jest pozyskiwany celem zaspokojenia pilnej potrzeby operacyjnej. Dla uniknięcia zakłóceń w realizacji harmonogramu wymienionego procesu są prowadzone różnorodne działania ukierunkowane na minimalizacje ryzyk mogących mieć wpływ na potencjalne opóźnienia w dostawach."

Negocjacje nadal trwają. Ich przebieg jest nieznany - MON objął postępowanie tajemnicą. Nie wiadomo, jaki będzie offset i czy w ogóle będzie. Nie wiadomo też czy umowa obejmie także pakiet logistyczny i szkoleniowy, który zwykle stanowi większą część kosztów. Eksperci szacowali, że przy dużej dozie szczęścia pierwsze śmigłowe mogą trafić do Polski w połowie 2019 roku.

Z kolei nowe śmigłowce, które miały trafić do Polski, prosto z fabryki trafiły do francuskich żołnierzy. Tymczasem polscy marynarze latają na ponad trzydziestoletnich śmigłowcach.

Nowoczesne niszczyciele

Nieco lepiej ma się sytuacja w dwóch dywizjonach trałowców: 12 ze Świnoujścia i 13 z Gdyni. Najmłodsze trałowce zostały wprowadzone do linii w latach 1992-94. Starsze, typu "Gardno", rozpoczęły służbę w latach 1984-91. Znacznie starsze są niszczyciele min typu "Mewa". Im stuknęło już ponad 50 lat. Na szczęście w najbliższych latach zostaną zastąpione bardzo nowoczesnymi okrętami typu "Kormoran II".

- Zyskaliśmy okręt na miarę XXI wieku - mówił po podniesieniu bandery na ORP "Kormoran",  kmdr por. Piotr Sikora, dowódca 13 Dywizjonu Trałowców. - Jego właściwości i możliwości wyznaczają nowe standardy dla polskich sił przeciwminowych.

"Kormoran" to jeden z największych na świecie okrętów tej klasy. Dzięki niemu znacznie wzrosły możliwości operowania w trudnych warunkach hydrometeorologicznych, w tym dojścia do rejonu prowadzenia operacji. Okręt technologicznie został podzielony na 33 sekcje, z których każda była konstruowana i budowana oddzielnie. Długość maksymalna kadłuba wynosi 58,50 m, długości między pionami 55,58 m, szerokość maksymalna 10,30 m. Wyporność standardowa okrętu to około 850 t.

Komandor Sikora podkreślał w rozmowie, że dzięki najnowszemu wyposażeniu Dywizjon zyskał nową jakość:

- Jednostka wyposażona jest w jedne z najnowocześniejszych urządzeń obecnie dostępnych na świecie. Podstawowym uzbrojeniem okrętu są oczywiście środki techniczne umożliwiające wykrywanie oraz likwidację zagrożeń minowych - mówi komandor.

Program "Ratownik"

Budowa pełnomorskich okrętów ratowniczych została uwzględniona w Planie Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP na lata 2013-2022 uchwalonym 17 września 2013 roku. Wówczas planowano budowę trzech jednostek, które miały wejść do służby w latach 2020-22. W połowie 2015 roku Inspektorat Uzbrojenia ogłosił zamiar przeprowadzenia dialogu technicznego, który miał się zakończyć 31 marca 2016 roku.

W międzyczasie jednak zmienił się w Polsce rząd i w Planie Modernizacji Technicznej wprowadzono liczne zmiany. W tym te dotyczące okrętów ratowniczych. Z planowanych trzech ostały się dwa, ale z kolei prace nabrały tempa. Zakończono dość sprawnie prace analityczno-koncepcyjne. 7 września 2017 roku Inspektorat Uzbrojenia wysłał do Polskiej Grupy Zbrojeniowej S.A. wstępny formularz negocjacyjny. Niespełna dwa miesiące później, 26 paź­dzier­nika, PGZ złożyła ofertę. Kolejne dwa miesiące trwał dialog techniczny i w końcu nastąpiło podpisanie umowy. Należy podkreślić, że wszystko doprecyzowano w iście ekspresowym tempie. Oba okręty mają trafić do MW RP do 2024 roku. Nowe jednostki mają zastąpić ponad 40-letnie ORP "Lech" i ORP "Piast", który jest remontowany od 2015 roku.

Okręty ratownicze to pomocnicze jednostki przeznaczone do zabezpieczenia ratowniczego działań Marynarki Wojennej, m.in. ratowania życia załóg uszkodzonych okrętów podwodnych, gaszenia pożarów jednostek pływających oraz walki ze skutkami użycia broni masowego rażenia.

Zakupy "Ratownika", "Kormorana" i "Holownika" cieszą, jednak nie zwiększają one znacznie zdolności odstraszania przeciwnika. O ile "Kormoran" pomoże utrzymać i rozwijać zdolności do prowadzenia operacji przeciwminowych, to nadal palące są zakupy śmigłowców, okrętów podwodnych i korwet lub fregat. Otrzymane od Amerykanów fregaty nie będą pływały wiecznie. Podobnie "Kaszub" i "Orzeł". Ogołocony "Ślązak" ich nie zastąpi. Potrzebne są zakupy nowych okrętów, jednak na to w tej dekadzie raczej liczyć nie możemy...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: militaria
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy