Najstraszniejsza broń wojny trafi do kolejnych rosyjskich oddziałów

Zgodnie z najnowszymi informacjami przekazanymi przez służby brytyjskiego wywiadu, Rosjanie ponownie wprowadzą na pola bitwy w Ukrainie przerażający sprzęt. Mowa o broni mającej posiadać status "najstraszniejszej" na wschodnim polu bitwy. Czy oręż będzie w stanie odmienić oblicze konfliktu za naszą wschodnią granicą i wspomoże podniszczone oddziały?

Ciężkie miotacze ognia w rękach żołnierzy Putina

Jak podaje brytyjski wywiad, rosyjskie oddziały powietrzno-desantowe (oznaczane skrótem WDW) prowadzące działania na terytorium Ukrainy otrzymały zestaw nowego uzbrojenia, które do tej pory nie znajdowało się na wyposażeniu oddziałów powietrznych. Mowa o systemie artylerii rakietowej TOS-1A, wyrzucającej pociski termobaryczne. Zdaniem ekspertów, jest to najstraszniejsze narzędzie do zadawania strat, jakie było do tej pory używane w konflikcie Rosji z Ukrainą.

Reklama

Zdaniem Brytyjczyków, przekazanie wyrzutni rakietowych TOS-1A oddziałom powietrzno-desantowym to próba ponownego zbudowania tych jednostek w konflikcie z Ukrainą. Od samego początku trwania wojny ich szeregi zostały mocno przetrzebione, a nowy oręż, który do tej pory nie był przez te jednostki używany, ma pomóc w podniesieniu ich wartości bojowej.

Pociski termobaryczne na polu bitwy

Chociaż TOS-1A będzie swego rodzaju nowością w rękach rosyjskich oddziałów powietrzno-desantowych, to nie ma mowy o dopiero co wyprodukowanym sprzęcie. System artylerii składający się z samobieżnej wieloprowadnicowej wyrzutni rakietowej jest produkowany od 1987 roku, podczas gdy prototyp stworzono jeszcze pod koniec lat 70. przez Związek Radziecki.

TOS-1A wykorzystuje ładunki termobaryczne, czyli bomby lotnicze składające się ze składników wybuchowych (np. paliwa) rozpylanych w powietrzu. Jak od dawna uznają sami Rosjanie, to swego rodzaju odpowiednik taktycznych bomb jądrowych, które można wykorzystać na polu bitwy. Głównym zadaniem TOS-1A na polu bitwy jest prowadzenie ostrzału w kierunku umocnień wroga, osłanianie piechoty i pomaganie jej w przełamywaniu pozycji nieprzyjaciela.

Odpowiednio przygotowany zestaw TOS-1A to wyrzutnia pocisków BM-1 z 24 prowadnicami oraz dwa pojazdy TZM-T posiadające zapas amunicji. Pierwsze zastosowanie "ciężkich miotaczy ognia" miało miejsce jeszcze pod koniec lat 80. w ramach radzieckiej interwencji w Afganistanie podczas operacji "Tajfun". Wówczas postanowiono sprawdzić, jak nowe uzbrojenie sprawdzi się w trudnych warunkach polowych.

Okazało się, że TOS-1 Buratino (bo takie dwa egzemplarze znajdowały się w Afganistanie) świetnie odnalazły się w górskim terenie, rażąc pozycje i umocnienia skutecznie oraz z dużej odległości. Późniejszy test odbył się w czasie I wojny czeczeńskiej, gdzie również chwalono efektywność tego sprzętu. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rosja | wojna w Ukrainie | miotacz ognia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy