"Nielegalna" armata - na rzecz Skarbu Państwa
Sąd Rejonowy w Ostródzie umorzył proces 37-latka oskarżonego o nielegalne posiadanie armaty. Orzekł też o przepadku armaty na rzecz Skarbu Państwa.
37-latek był oskarżony o to, że, przez co najmniej 10 lat bez zezwolenia przechowywał broń, jaką jest armata. Grozi za to do 8 lat więzienia. Zgodnie z Ustawą o broni i amunicji zezwolenie na broń nie jest wymagane w przypadku "posiadania broni rozdzielnego ładowania, wytworzonej przed 1885 rokiem oraz replik tej broni".
Armata, której dotyczył proces, nie może być traktowana jak replika, ponieważ nie powstała na podstawie dokumentów, rycin konkretnej historycznej broni - argumentowała we wtorek sędzia Violetta Koprowska-Chudeku, uzasadniając decyzję o umorzeniu sprawy.
Wprawdzie jeden z biegłych podał, że armata mogła być kopią tzw. wiwatówek, to jednak detalami różniła się od oryginału.
Jednocześnie sąd podkreślił, że zachowanie oskarżonego miało znikomy stopień szkodliwości społecznej.
Według sędzi, do kupienia armaty skłoniły mężczyznę pobudki hobbystyczne; nie chciał nikogo skrzywdzić. Dlatego sąd zdecydował o umorzeniu postępowania.
Właściciel spornego oręża kupił armatę na Polach Grunwaldzkich w 2002 roku po inscenizacji bitwy od członka jednego z bractw rycerskich. Strzelał z armaty parę razy, ale były to wyłącznie wystrzały "na wiwat" przy specjalnych okazjach.
Na trop mieszkańca podostródzkiej miejscowości ABW i prokuratorzy wpadli w 2011 roku, prowadząc postępowanie w sprawie polskiego wątku terrorysty z Norwegii Andersa Breivika.
Okazało się, że Norweg, przygotowując się do zamachu, zaopatrywał się w chemikalia w sklepie internetowym w Polsce. Śledczy zaczęli sprawdzać innych klientów sklepu i w ten sposób trafili do właściciela armaty spod Ostródy.