Nowa strategia morska Rosji. Co planuje Kreml?
Władimir Putin chce wzmocnić rosyjskie siły morskie. Twierdzi, że jest to reakcja na „niedopuszczalną ekspansję NATO”.
26 lipca 2015 r. prezydent Federacji Rosyjskiej podpisał nową doktrynę morską. Wprowadzenie poprawek do dotychczasowego dokumentu wynikało z przyjęcia w grudniu 2014 r. nowej doktryny militarnej, w której jednoznacznie wskazano na NATO jako potencjalnego przeciwnika Rosji.
W dokumencie skrytykowano też plany Sojuszu Północnoatlantyckiego dotyczące przesunięcia infrastruktury wojskowej w kierunku jej granic. Pominięto jednak kwestię, że była to kontrreakcja na wcześniejsze posunięcia Moskwy w polityce zagranicznej, w tym agresję przeciwko Ukrainie.
Priorytetowe kierunki
Aktualizacja rosyjskiej doktryny morskiej dotyczyła czterech dziedzin - transportu, zasobów mineralnych, nauki oraz aktywności marynarki wojennej, które są rozpatrywane w odniesieniu do konkretnych regionów. Świat podzielono zatem na sześć części: Atlantyk, Arktykę, Pacyfik, Morze Kaspijskie, Ocean Indyjski i Antarktydę, ale dwie z nich, z oczywistych względów, mają dla Moskwy kluczowe znaczenie polityczne, wojskowe i ekonomiczne.
Zapowiedzi zawarte w nowej doktrynie morskiej w odniesieniu do Atlantyku potwierdzają, że marynarka wojenna cały czas jest i pozostanie jednym z kluczowych instrumentów rosyjskiej polityki zagranicznej na tym obszarze. Przy czym najważniejsza dla Moskwy jest północna część oceanu, do którego w dokumencie zaliczono również morza Bałtyckie, Czarne i Śródziemne.
Wicepremier Dmitrij Rogozin wytłumaczył, że takie oczekiwania wobec marynarki są odpowiedzią na działania NATO u granic Rosji. Aktywność na morzu może bowiem stanowić formę presji na świat zachodni, tak samo jak przeloty bombowców strategicznych.
Pod względem militarnym najwięcej uwagi rosyjscy politycy poświęcają jednak Morzu Czarnemu. W nowej doktrynie zapowiada się więc odbudowę strategicznych pozycji w tym rejonie. Jest to kontynuacja polityki, bo ten proces już trwa od momentu, gdy w 2014 roku Flota Czarnomorska dostała ponad dziesięć nowych okrętów.
Zapowiedziano jednak rozwój infrastruktury dla niej na anektowanym Półwyspie Krymskim i wybrzeżu Kraju Krasnodarskiego, gdzie ma powstać duża baza morska w Noworosyjsku. Moskwa przede wszystkim chce utrzymywać stałą obecność swej floty wojennej na Morzu Śródziemnym, przez które biegnie szlak łączący Morze Czarne z Atlantykiem.
W odniesieniu do Bałtyku w znowelizowanej doktrynie morskiej większość uwagi skupiono na kwestiach pozamilitarnych, choć wskazano na konieczność przeprowadzenia pewnych przedsięwzięć w obwodzie kaliningradzkim, który ma strategiczne znaczenie dla rosyjskich sił morskich ze względu na bazę w Bałtyjsku i tamtejszą stocznię. Dlatego Moskwa zamierza podjąć działania, które zapewnią bezpieczeństwo energetyczne tej enklawie i pozwolą utrzymać połączenie z nią drogą morską (ma się rozwinąć żegluga promowa między obwodem a innymi rosyjskimi portami nadbałtyckimi).
Arktyczny sen
Moskwa interesuje się też bogatą w surowce energetyczne Arktyką. W doktrynie zwrócono zatem uwagę na wzmocnienie w tym regionie obecności sił morskich w celu "zmniejszenia zagrożenia bezpieczeństwa narodowego i zagwarantowania stabilności strategicznej". Do umacniania pozycji na północy mają służyć m.in. nowe lodołamacze o napędzie atomowym (trzy wejdą do służby w latach 2017, 2019 i 2020). Rosja planuje też przywrócić do użytku posowieckie lotniska i utworzyć specjalne zgrupowanie wojsk do działania w tamtejszych warunkach klimatycznych i terenowych.
Dla Moskwy obszar arktyczny od dawna ma wielkie znaczenie. Nad Morzem Barentsa są rozmieszczone bazy Floty Północnej. Kontrola militarna nad Arktyką zapewni jej okrętom swobodę wyjścia zarówno na Atlantyk, jak i na Pacyfik. To ważne o tyle, że floty Bałtycka i Czarnomorska oraz Flotylla Kaspijska działają na morzach zamkniętych. A cieśniny łączące morza Bałtyckie i Czarne z innymi akwenami są kontrolowane przez państwa należące do sojuszu północnoatlantyckiego. Podobne ograniczenia ma Flota Oceanu Spokojnego.
Rosja stawia też na intensywniejszą współpracę z marynarką wojenną Chin oraz Indii. Nie wiadomo jednak, czy władze w Nowym Delhi zechcą narażać na szwank swe relacje z Zachodem, żeby zdobyć nowego partnera. Niemniej jednak Rosja chce uczestniczyć w działaniach zwiększających bezpieczeństwo na Oceanie Indyjskim, m.in. poprzez walkę z piractwem. Oznacza to obecność jej floty w rejonie Zatoki Adeńskiej.
Ograniczone zdolności
Emerytowany oficer marynarki wojennej Maksym Szepowalenko, a obecnie ekspert wojskowy w Centrum Analiz Strategicznych i Technologii w Moskwie, na łamach gazety "The Moscow Times" stwierdził, że doktryna wskazuje na przygotowywanie się Rosji do długotrwałej konfrontacji z Zachodem.
Inny rosyjski ekspert wojskowy, Aleksander Golts, w radiu Echo Moskwy powiedział zaś, że zapowiadane w doktrynie posunięcia nie mają sensu bez zdecydowanego wzmocnienia floty. Według Szepowalenki z ponad 215 rosyjskich okrętów wojennych tylko jedna czwarta może działać na otwartych morzach, tzw. blue-water. Reszta nadaje się tylko do działań przybrzeżnych.
Matthew Bodnar w "The Moscow Times" zwrócił z kolei uwagę na trudności, jakie stoją przed Rosją, jeśli będzie chciała wprowadzić w życie opisane w doktrynie cele. Co prawda jej marynarka wojenna ma do 2020 roku dostać prawie 100 nowych okrętów, ale największe z nich to fregaty, z których budową Rosjanie i tak mają problemy. A nowe niszczyciele prawdopodobnie nie pojawią się w rosyjskiej flocie wcześniej niż po 2025 roku.
Wiara w potęgę
Wicepremier Rogozin wierzy jednak w krajowy przemysł stoczniowy. Według niego w ciągu ostatnich 10-15 lat poziom produkcji wrócił do tego z czasów sowieckich. W opublikowanym przez Kreml dokumencie szczegółowo opisano cele związane z przemysłem stoczniowym, takie jak utrzymanie nad nim kontroli państwowej ze względu na jego znaczenie strategiczne.
Jest też w doktrynie mowa o zapewnieniu technologicznej niezawisłości Federacji Rosyjskiej w dziedzinie budowy okrętów oraz ich wyposażenia i uzbrojenia, a także o zlikwidowaniu technologicznych zapóźnień w tej sferze. Za kluczową sprawę uznano stworzenie priorytetowych technologii zapewniających rozwój perspektywicznych systemów uzbrojenia. Jest też oczekiwane zwiększenie jakości wyrobów i konkurencyjności produkcji o przeznaczeniu wojskowym.
Plany są ambitne, ale nie wiadomo, czy rosyjski przemysł stoczniowy będzie w stanie je zrealizować bez współpracy z Zachodem, a w obecnej sytuacji politycznej taka kooperacja jest wątpliwa.
Tadeusz Wróbel