Ostatni bój okrążonych
Stare Budy, niewielka wieś w gminie Młodzieszyn, zapisały się na kartach historii w końcowej fazie bitwy nad Bzurą we wrześniu 1939 roku.
Wokół płoną wsie
17 września Niemcy rozpoczęli uderzenie na będące już w okrążeniu wojska generała Kutrzeby. Około godziny 10 przeprowadzili druzgocący atak lotniczy na rejon przepraw na Bzurze. Stare Budy, miejsce koncentracji armii "Pomorze", znalazły się pod huraganowym ogniem artylerii nieprzyjaciela. Oto jak relacjonował te wydarzenia szef oddziału operacyjnego Sztabu Grupy Operacyjnej "Wschód" kapitan Ignacy Bukowski, który wraz z dowódcą tej grupy generałem Mikołajem Bołtuciem przybył tego dnia do wsi:
"17 września [...] o zmroku dojechaliśmy do spalonej wsi Stare Budy. Obok dogasających zgliszcz na skrzyżowaniu dróg leżało przewrócone działo przeciwlotnicze, poszarpane bezpośrednim trafieniem bomby. Parę kroków dalej mogiła jego obsługi. Bliżej lasu masy wozów - to stłoczone tabory różnych jednostek obu armii. [...] Wokół jak okiem sięgnąć płonące wsie. W Starych Budach nie było żywej duszy. Spotkaliśmy jedynie starego człowieka, który pozostał przy swej spalonej chałupie. Opowiedział nam o nalocie i przejeździe niemieckich czołgów. [...] Szeroki trakt między lasami zapchany był wozami stojącymi obok siebie w kilku rzędach. [...] W tej upiornej scenerii niemiecka artyleria rozpoczęła ogień nękający".
Wzięli w niej udział generałowie Franciszek Wład i Stanisław Grzmot-Skotnicki oraz pułkownicy Józef Werobej, Zygmunt Bohusz-Szyszko, Adam Ajdukiewicz i Tadeusz Niezabitowski. W czasie odprawy generał Bołtuć nakazał zebranie kolumn kierujących się samodzielnie nad Bzurę i przebijanie się na wschód. Natarcie nie przyniosło jednak całkowitego powodzenia i część oddziałów polskich musiała cofnąć się do pozycji wyjściowych w lasach, gdzie z każdą godziną przybywało wojska z najróżniejszych jednostek i formacji. Do tej wielkiej, przemieszanej masy zaczynał wkradać się chaos.
Tak wspominał owe chwile generał Tadeusz Kutrzeba, który w bitwie nad Bzurą był dowódcą połączonych armii "Poznań" i "Pomorze": "W nocy z 17 na 18 września i do południa 18 września armia "Pomorze" maszerowała dalej na wschód, koncentrując się w rejonie miejscowości Stare Budy. [...] Ogień ciężkiej artylerii z południa i od strony Wyszogrodu nie ustawał. Silne naloty trwały. Pozbawione własnej obrony p-lot, utraconej w większości podczas odwrotu, wojsko nasze bardzo cierpiało. Zrodziły się początki rozprężenia: z dywizji pozostały właściwie tylko bataliony. Masy taborów i rozbitków błąkały się bez dowódców i bez znajomości dalszej drogi, ale z instynktownym wyczuciem, że drogi odwrotu są odcięte".
Jesteśmy w kotle
Oddziały niemieckie pojawiły się wewnątrz kompleksu leśnego Stare Budy 19 września i przystąpiły do ataku na zgromadzone w nim grupy polskiego wojska. Dzień wcześniej żołnierze Wehrmachtu z 19 Dywizji Pancernej w pobliskim Henrykowie spalili w stodole 76 mieszkańców wsi i uciekinierów z zachodniej Polski.
W tym czasie na zachodnim brzegu Bzury nie istniało już zwarte wojsko z funkcjonującym dowództwem. W kolejnych dniach Niemcy likwidowali pojedyncze, rozbite oddziały polskie ukrywające się w lasach ciągnących się na północ aż po Wisłę. Wieczorem 19 września znajdowały się w nich jeszcze kilkudziesięciu-, a niekiedy kilkusetosobowe grupy niedobitków z 4, 14, 16, 17, 26, 27 Dywizji Piechoty, Batalionów Obrony Narodowej czy Pomorskiej Brygady Kawalerii.
Przebywający w tym rejonie żołnierze należeli do oddziałów, którym nie udało się dostać na przeprawy, gdyż zostały zablokowane przez Niemców. Siły wroga, po zajęciu Sochaczewa i Brochowa, od 16 września metodycznie zamykały rejony przeprawowe i poruszały się w kierunku ujścia Bzury.
Zapadła decyzja o kapitulacji
Sytuacja pogarszała się z godziny na godzinę. Od 19 września jedynym miejscem, gdzie można było przedostać się przez rzekę, pozostawał odcinek Bzury w rejonie Przęsławic. Do przeprawy w tym czasie trzeba było przedzierać się nocą, przemykając niewielkimi grupami bądź pojedynczo pomiędzy pojawiającymi się w terenie Niemcami. Żołnierze pochodzący z Pomorza czy Wielkopolski nie znali terenu, map właściwie nikt nie miał. W drodze do rzeki często korzystano z pomocy lokalnych przewodników.
Grupy niedobitków, w których skład wchodzili żołnierze z 10, 14, 18, 37, 58, 65, 66, 70 Pułku Piechoty, 9 i 18 Pułku Ułanów czy 11 Dywizjonu Artylerii Konnej, przebywały w lasach pomiędzy Młodzieszynem, Starymi Budami, Iłowem i Wisłą jeszcze 22-27 września.
Część z nich, nie chcąc się poddać mimo beznadziejnej sytuacji, okopało się w lasach Starychv Bud, Rokiciny, Radziwiłki i Leontynowa. Bronili swoich pozycji do końca. Ponad 800 z nich poległo i spoczywa na niewielkich leśnych cmentarzach.
Zacierali ślady polskiego oporu
Awansowany na stopień generalski zmarł w wieku 97 lat 13 października 2008 roku. Mieszkańcy Starych Bud i innych okolicznych wsi stali się w pewien sposób uczestnikami bitwy. Ofiarnie udzielali pomocy wojsku, dostarczając żywność, lecząc rannych czy ukrywając żołnierzy. Po zakończeniu działań to na nich spoczywał obowiązek pochowania tysięcy poległych w bitwie nad Bzurą. Późną jesienią 1939 roku Niemcy nakazali zaorać zbiorową mogiłę żołnierzy polskich w Starych Budach. Ponieśli w walkach o wieś i okoliczne lasy duże straty i w odwecie zacierali ślady świadczące o polskim oporze. Miejscowi oznaczyli jednak teren kopca i po wojnie stworzyli w tym miejscu piękny leśny cmentarzyk, na którym co roku odprawiana jest msza w intencji poległych.
Wojenny skansen
Obok cmentarzy ślady te stanowią dziś jedyną pamiątkę po stoczonej tu dramatycznej bitwie. Ten zryty bombami i okopami las to rodzaj "wojennego skansenu" upamiętniającego ostatni bój okrążonych na zachodnim brzegu Bzury żołnierzy Wojska Polskiego.
Jakub Wojewoda
Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.