Piasek i cement w rosyjskich czołgach. Armia ujawnia prawdę
Okazuje się, że ukraińscy eksperci militarni mieli rację. Rosjanie od jakiegoś czasu używają do ochrony swoich czołgów improwizowanych kostek wypełnionych piaskiem i cementem. Armia Kremla oficjalnie sama się przyznała do takich praktyk.

Od kilku miesięcy, eksperci militarni współpracujący z Siłami Zbrojnymi Ukrainy spekulowali, że Rosjanie mają problem z produkcją kostek ERA, które mają za zadanie chronić czołgi przed bronią przeciwpancerną. Teraz okazuje się to prawdą. Sama rosyjska armia właśnie oficjalnie przyznała, że jej czołgi mają krytyczny niedobór pancerza reaktywnego, powszechnie znanego jako ERA, w wyniku czego do ochrony stosowane są inne metody.
Według analizy opublikowanej przez NII Stali, czołowy rosyjski instytut badawczy, zajmujący się technologiami stali i pancerzy, inżynierowie zostali zmuszeni do improwizacji poprzez opracowanie nowego typu niewybuchowego pancerza reaktywnego, czyli NERA, a nawet zastosowanie w czołgach wypełnienia luk w istniejących panelach ERA piaskiem lub cementem.
Piasek i cement zamiast pancerza
Ukraińcy podają, że taką sytuację zauważyli w rosyjskich czołgach T-72, a nawet najnowszych T-90. Na dowód pokazano zdjęcia pojazdów armii Kremla. Cześć z czołgów, które zostały trafione pociskami przeciwpancernymi, miała dziury w pancerzach, co wskazuje właśnie na fakt braku prawdziwych kostek ERA lub zastąpienie ich wypełniaczami w postaci piasku i cementu.
Eksperci tłumaczą, że to niezbity dowód na coraz bardziej opłakany stan rosyjskiej armii. Ten kryzys jest już dobrze widoczny na froncie. Rosjanie w ostatnich miesiącach na pierwszą linię frontu i szturmy wysyłają praktycznie tylko wozy opancerzone, a nie czołgi. Chronią jak tylko mogą swoją pancerną pięść przed zniszczeniem za pomocą np. ukraińskich dronów kamikadze.
Coraz bardziej opłakany stan rosyjskiej armii
Jeszcze do niedawna tylko jednego dnia armia Kremla potrafiła stracić nawet 10 czołgów. Obecnie w większości do ataku na pozycje ukraińskie żołnierze wysyłani są na motocyklach czy w wózkach golfowych. Eksperci podają, że sytuacja w tej kwestii się u Rosjan nie zmieni, a nawet jeszcze pogorszy. Jest to spowodowane nie tylko sankcjami nałożonymi na rosyjskie firmy zbrojeniowe przez kraje NATO i UE, ale również wewnętrznym zakłóceniem łańcucha dostaw.
Niedawno niemiecki dziennik podał, że na podstawie analizy zdjęć satelitarnych 16 rosyjskich baz, można dojść do wniosku, że w połowie 2024 roku, znajdowało się w nich jeszcze ok. 3600 czołgów. Maszyny te nie były w pełni sprawne. Wśród nich znajdowało się dużo tzw. dawców części. Dla porównania, w 2021 roku, czyli jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie, było to ok. 6300 czołgów.
Rosja potrafi stracić 80 czołgów w 10 dni
Rosja traciła na początku 2024 roku w Ukrainie ok. 100 czołgów miesięcznie. Tymczasem na początku 2025 roku traciła już ok. 80 czołgów w zaledwie 10 dni, a to wszystko dzięki ogromnym ukraińskim zapasom dronów kamikadze. Jednocześnie koncerny mogą dostarczyć na front zaledwie 225 nowych czołgów rocznie. Nie trudno policzyć, że posiadając ok. 1500 w pełni sprawnych maszyn, pięść pancerna Rosji może jeszcze sprawnie powojować do końca 2025 roku.
Co ciekawe, nowe czołgi T-90M nie mają prawdziwego reaktywnego pancerza, ale również zostały odchudzone. Jedną z najdziwniejszych rzeczy, jaką zauważyli ukraińscy wojskowi w tej maszynie, jest system automatycznego ładowania i składowania amunicji w czołgu. Rosjanie chwalili się, że w T-90M zostały one tak zmodernizowane, że czołgi te nie są już narażone na detonację i spektakularny wylot wieży.
Prawda okazuje się być kompletnie inna. Automat ładowania żywcem wyjęty jest ze starego T-72. Nic się praktycznie nie zmieniło, łącznie ze sposobem układania amunicji w wieży. Przez to jeśli T-90M zostanie trafiony, jest duża szansa, że jego wieża wyleci w kosmos, jak każdego rosyjskiego czołgu w Ukrainie. Mechanizm ładowania i sposób wystrzału jeżą włosy na głowie. W kabinie przytłacza ilość maszynerii, a po wystrzałach operatora spowija toksyczny dym.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polub GeekWeek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!