Pokazali pierwszy w historii atak na miasto za pomocą drona na światłowodzie
Rosjanie pochwalili się materiałem filmowym, na którym uwiecznili pierwszy w historii atak na ukraińskie miasto Kramatorsk za pomocą drona kamikadze ze światłowodem. To wydarzenie pokazuje jednocześnie, jak potężny potencjał drzemie w bezzałogowcach oraz jak ogromne niebezpieczeństwo stwarzają dla cywilnych mieszkańców miast.

Rosyjskie siły zbrojne pochwaliły się materiałem filmowym dokumentującym atak na ukraińskie miasto Kramatorsk za pomocą zaawansowanego drona kamikadze kierowanego światłowodem. Na opublikowanym nagraniu, które szybko obiegło media społecznościowe, widać, jak bezzałogowiec pokonuje ponad 20 kilometrów od linii frontu, by precyzyjnie uderzyć w wojskowy pick-up Mitsubishi L-200, zaparkowany w samym centrum miasta, wśród cywilnego ruchu drogowego.
Operator drona, ukrywający się pod pseudonimem "KVN", manewruje urządzeniem w gęstej zabudowie. Technologia drona na światłowodzie stanowi przełom w taktyce rosyjskiej, czyniąc go odpornym na ukraińskie systemy zagłuszania elektronicznego. Zamiast fal radiowych, bezzałogowiec jest sterowany za pomocą cienkiego kabla światłowodowego, który rozwija się w locie i transmituje sygnał wideo oraz polecenia w sposób niewrażliwy na zakłócenie.
Atak na miasto rosyjskiego drona na światłowodzie
Choć szpula z kablem waży nawet 5 kg, ograniczając ładunek wybuchowy i manewrowość, zasięg do 15-20 km pozwala na ataki daleko za linią frontu. Nagranie pokazuje drona sunącego między drzewami i budynkami, ilustrując niesamowite możliwości operatora. Przez cały czas wykonywania misji, istniała możliwość zaplątania się włókna w np. drzewa i jego rozerwanie.
To pierwszy udokumentowany przypadek użycia takiej broni w Kramatorsku, gdzie wcześniej dominowały konwencjonalne drony czy rakiety. Armia Kremla pierwszy raz użyła takiej broni w sierpniu 2024 roku w obwodzie kurskim. Jednostki elitarne, jak Rubicon, testowały drony na światłowodzie przeciwko niezwykle ważnym celom, takim jak wyrzutnie HIMARS. Ich wdrożenie na frontach pod Łymaniem i Kramatorskiem sygnalizuje ostateczną adaptację bezzałogowców do realiów wojny w samej Ukrainie.
Rosjanie atakują dronami daleko od linii frontu
Co ciekawe, Ukraina odpowiada własnymi innowacjami. Armia testowała swoje wersje o zasięgu ponad 20 km już w kwietniu bieżącego roku, ale obecnie są nieco mniej zaawansowane od rosyjskich. Urządzenia te miały zostać wyposażone w nowe detektory, jak lasery podczerwieni czy sensory akustyczne do wykrywania kabli. Mimo braku ofiar w tym incydencie, uderzenie w dzielnicę mieszkalną podkreśla, jak front przesuwa się w głąb terytorium ukraińskiego.
Wydarzenie w Kramatorsku ukazuje dwoistość wykorzystania dronów w nowoczesnej wojnie. Eksperci tłumaczą, że ich ogromny potencjał taktyczny, umożliwiający precyzyjne uderzenia bez ryzyka dla operatorów, kontrastuje z katastrofalnym zagrożeniem dla cywilów. Atak wśród codziennego ruchu drogowego jest dowodem na to, jak bezzałogowce niwelują dystans między polem bitwy a miastami, narażając niewinnych, niczego nieświadomych ludzi, na śmiertelne niebezpieczeństwo.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polub GeekWeek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!