Polski snajper: "Naszym zadaniem jest zabijanie"
Bezustannie uczymy się rozpoznawać sprzęt przeciwników. Marsze po kilkadziesiąt kilometrów to norma. Czasami, by zająć stanowisko do strzału, trzeba czołgać się kilkaset metrów, czekać kilka godzin, aż cel się ukaże, a potem tak samo skrycie wycofać się – mówi „Kola”, dowódca drużyny strzelców wyborowych z 17 Brygady Zmechanizowanej.
Dlaczego chce pan pozostać anonimowy?
"Kola", dowódca drużyny strzelców wyborowych: - Snajper każdej armii woli być anonimowy. Nie widzimy potrzeby rozgłosu. Ta specjalność w warunkach bojowych wiąże się z bezpośrednią eliminacją. Po prostu z zabijaniem, a to nie jest powód do rozgłosu.
Użył pan określenia "snajperzy", ale w polskich wojskach lądowych są tylko strzelcy wyborowi. Nie każdy wie, na czym polega różnica.
- To jest efekt biurokratycznego galimatiasu. Rzeczywiście, nie ma stanowiska snajper, choć właśnie tak nas się szkoli. Strzelec wyborowy to żołnierz wyszkolony do eliminowania celów z dużych odległości. Działa zazwyczaj w drużynie lub plutonie, nie musi też stosować kamuflażu. Posługuje się różnymi rodzajami broni, zazwyczaj nie używa tłumików.
- Snajper jest zaś przygotowywany do tego, by przenikać na teren przeciwnika. Potrafi długo ukrywać się, wykorzystując kamuflaż. Działa zazwyczaj w parze z obserwatorem. Para snajperska może być wykorzystywana do długotrwałej obserwacji, wskazywania celów dla artylerii lub lotnictwa. Snajperzy korzystający z powtarzalnych karabinków mogą być podczas wymiany ognia znaczącym wsparciem dla konwojów lub patroli.
- Moi ludzie służyli na misji w Iraku i Afganistanie, gdzie wielu dowódców korzystało z naszego wsparcia w roli snajperów. Nie wchodziliśmy do osiedli razem z plutonami, lecz z pewnej odległości ubezpieczaliśmy kolegów lub wspomagaliśmy ich precyzyjnym ogniem.
Pana drużyna nie jest dużym pododdziałem...
- W jej skład wchodzi dowódca, który ma dwóch kierowców radiotelefonistów oraz trzech dowódców sekcji. W każdej z nich jest trzech strzelców wyborowych. Razem 15 żołnierzy. Dysponujemy dwoma pojazdami terenowymi, karabinami wyborowymi TRG 22 SAKO 7,62 mm, wielkokalibrowymi karabinami wyborowymi TOR 12,7 mm, karabinkami Beryl Commando 5,56 mm, pistoletami WIST 9 mm. Jest też sprzęt dodatkowy potrzebny snajperom: noktowizory, wiatromierze, lunety obserwacyjne i wiele innych.
Żeby zostać snajperem, trzeba mieć szczególne predyspozycje?
- Zdecydowanie tak. Tu sama umiejętność wprowadzenia nastaw i oddania strzału nie wystarcza. Potrzebna jest rozległa wiedza o balistyce, amunicji, jej gramaturze i zachowaniu w locie, topografii, kartografii. Ale to i tak nie wszystko. Snajpera musi cechować olbrzymia cierpliwość, opanowanie, wytrzymałość na warunki atmosferyczne i odporność psychiczna.
- Czasami, aby zająć dogodne stanowisko do obserwacji i strzału, trzeba się czołgać kilkaset metrów. Takie skryte podejście nazywane jest stalkingiem. Bywa, że trzeba niezależnie od warunków czekać kilka godzin, aż cel się ukaże. A po oddaniu strzału tak samo skrycie wycofać się, żeby przeżyć. Drugiej szansy na strzał może już nie być.
Co jeszcze musi umieć snajper?
- Szkolimy się w wielu specjalnościach. Uczestniczymy w kursach SERE, które przygotowują do działania na terenie przeciwnika. Kilkudziesięciokilometrowe marsze to podstawa. Uczymy się samopomocy medycznej, trenujemy walkę wręcz. Bezustannie szkolimy się w rozpoznawaniu sprzętu potencjalnych przeciwników. Zdobywamy umiejętności naprowadzania ognia artylerii na cel.
- Mam nadzieję, że rozpoczniemy także szkolenie z zakresu JTAC (Joint Terminal Attack Controller), czyli naprowadzania lotnictwa na cel. Polscy żołnierze specjalizujący się w precyzyjnym strzelaniu od dawna wyjeżdżają na szkolenia snajperskie do Kanady.
Cel takiego szkolenia jest zawsze jeden...
- Choćby nie wiem, jak oględnie mówić, to i tak wiadomo, że głównym zadaniem snajpera i strzelca wyborowego jest zabijanie. Musimy być niewidoczni, bezwzględni, skuteczni, nieuchwytni. Żołnierze piechoty też uczą się eliminacji przeciwnika. Jednak strzelają z daleka, często seriami. Najczęściej nie widzą efektów swojego ognia. My cel i skutki strzału widzimy bardzo wyraźnie.
Jak, patrząc człowiekowi w oczy, zabić go i nie zwariować?
- Nie każdy może być snajperem. Specjalista w tej dziedzinie musi sobie zdawać sprawę, że kiedyś nadejdzie moment, w którym będzie musiał strzelić do człowieka. Po wykonaniu takiego zadania musi sam sobie z tym poradzić.
Snajperzy dostają najnowocześniejszy sprzęt w wojsku?
- Niestety, nie zawsze otrzymujemy sprzęt najwyższej klasy. Bywa, że zamiast dobrej jakości amunicji wyciągamy standardowe naboje z taśm karabinów maszynowych. Efekt strzału nigdy nie będzie jednak taki, jakiego oczekujemy. Dodatkowo po każdej zmianie amunicji broń musi być od nowa przystrzelana.
- Brakuje też tak zwanych maska-łat. Sami więc kupujemy worki jutowe, sami je barwimy i tworzymy odpowiednie maskowanie. Mamy dobrą broń i przyrządy optyczne, ale nadal brakuje dalmierzy. Czasami używamy też prywatnych środków łączności...
Rozmawiał: Bogusław Politowski