Powstały pół wieku temu i mają roznieść w pył Ukraińców. Rosjanie remontują czołgi T-62

Rosjanie kierują na front 50-letni złom. Każdy czołg T-62 ma być rzekomo wyposażony w nowoczesne wyposażenie, ale Ukraińcy w to nie wierzą.

Rosjanom dramatycznie kończą się zapasy broni, a przemysł zbrojeniowy nie jest w stanie nadążyć z produkcją nowoczesnych pojazdów pancernych. W tej sytuacji armia Putina wyzwalająca Ukrainę od "nazistów i narkomanów" (to zdanie wielokrotnie powtarzał Putin) musi sięgnąć do najgłębszych rezerw. 

Na front zaczęli wysyłać prawdziwe zabytki. Czołgi T-62 zaczęły być produkowane na początku lat 60. i po raz pierwszy zostały pokazane światu 1 maja 1965 roku na defiladzie w Moskwie. Jeszcze do niedawna modele T-62 można było podziwiać jedynie w wojskowych muzeach na terenie Rosji. Teraz ruszą na śmiertelny bój z Ukraińcami.

Reklama


T-62 był pierwszym na świecie czołgiem uzbrojonym w armatę gładkolufową. Pojazd ma klasyczny układ konstrukcyjny z przedziałem kierowania z przodu (po lewej stronie), bojowym w środku z wieżą i napędowym z tyłu. Uzbrojenie główne czołgu stanowi armata 2A20 (U-5TS) kalibru 115 mm, stabilizowana w dwóch płaszczyznach i naprowadzana elektrohydraulicznie. 

Czołg jest w stanie oddać ok. 4 strzałów w ciągu minuty, choć w dużym stopniu zależy to od siły i sprawności ładowniczego. Z armatą sprzężony jest karabin maszynowy 7.62 mm PKT z zapasem 2500 sztuk amunicji. Czołg napędza widlasty, dwunastocylindrowy, wolnossący silnik o zapłonie iskrowym W-55-5, chłodzony cieczą o mocy 426 kW.

Ukraińcy przecierali oczy ze zdumienia, kiedy podczas walk pod Bachmutem zobaczyli nacierające na ich pozycje 50-letnie czołgi T-62. To przestarzała konstrukcja, która nie daje żadnych szans załodze na przeżycie na współczesnym polu walki. Wojskowi eksperci przekonują, że rozmieszczenie amunicji i zbiornika paliwa wewnątrz rosyjskich czołgów sprawia, że po trafieniu eksplodują lub zamieniają się w płonące pochodnie.

Nikt nie wie, jak dużo T-62 posiada rosyjska armia. Eksperci serwisu Globalfirepower policzyli, że w 2022 roku rosyjska armia miała ok. 12 420 czołgów bojowych. Z pewnością znaczna część z nich to właśnie zabytkowe T-62, które teraz Putin chce rzucić do walki. Rosjanie chwalą się, że każdy z nich będzie zmodernizowany i wyposażony w nowoczesne układy termowizyjne. Tylko w jednym zakładzie naprawczym nr 103 w miejscowości Czita ma być ulepszonych aż 800 czołgów T-62.

W takie buńczuczne zapowiedzi rosyjskiej armii absolutnie nie wierzy doradca ukraińskiego ministra obrony Anton Gerashchenko. Na swoim profilu w serwisie społecznościowym zamieścił film zrobiony na użytek propagandy Kremla, na którym widać instalowane w zabytkowym czołgu najnowsze systemy uzbrojenia. 

Rzucenie na front przez Rosjan zabytkowych czołgów T-62 to jedynie wierzchołek góry lodowej kłopotów zaopatrzeniowych armii Putina. Brytyjski wywiad wojskowy w swoim najnowszym raporcie informuje, że jest coraz więcej dowodów na rosnącą liczbę "walk wręcz" na ukraińskim froncie. Wszystko dlatego, że rosyjscy dowódcy domagają się od żołnierzy ciągłego atakowania, nie bacząc na fatalne wyposażenie wojaków. Według ekspertów to pokazuje, że Rosjanom zaczyna brakować amunicji. 

Ukraińscy eksperci coraz częściej zastanawiają się, czy zostanie przekroczona granica absurdu i do walki Putin skieruje wyremontowane, legendarne czołgi T-34. Na razie w miejskich parkach w Rosji pełnią najczęściej rolę pomników

Trudno jednak wykluczyć, że wobec dramatycznego wyczerpywania się zapasów broni i amunicji armii rosyjskiej już wkrótce na froncie pojawi się czołg tak dobrze nam znany z serialu "Czterej Pancerni i Pies". 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: czołgi | wojna rosja ukraina | Władimir Putin | Bachmut
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy