Jak źle jest w rosyjskiej armii? Kreml rekrutuje do służby nawet więźniarki

Kto odpowiada za transport rosyjskich więźniarek na front w Doniecku? Tego nie wiadomo, ale jak wynika z ostatnich raportów, ktoś kontynuuje pomysł grupy Wagnera, która planowała szukać posiłków wśród osadzonych, zanim została odcięta od możliwości rekrutacji w więzieniach.

Kto odpowiada za transport rosyjskich więźniarek na front w Doniecku? Tego nie wiadomo, ale jak wynika z ostatnich raportów, ktoś kontynuuje pomysł grupy Wagnera, która planowała szukać posiłków wśród osadzonych, zanim została odcięta od możliwości rekrutacji w więzieniach.
Rosja pod ścianą? Wysyła na front nawet osadzone kobiety /123RF/PICSEL

Informacje o rosyjskich osadzonych wysyłanych do Federacji Rosyjskiej na przeszkolenie wojskowe pojawiły się po raz pierwszy na początku lutego, kiedy to Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy podał, że Kreml zwerbował ok. 50 kobiet z kolonii karnej w Śnieżnem. Wygląda jednak na to, że nie była to jednorazowa akcja, bo w obliczu coraz poważniejszych start osobowych, Rosja sięgać ma po każde źródło nowych sił - dopiero co pisaliśmy o rekrutacjach grupy Wagnera w rosyjskich szkołach, a teraz dowiadujemy się o transportach osadzonych kobiet.

Jak bardzo źle radzi sobie rosyjska armia? Musi rekrutować skazane

Ukraińscy urzędnicy twierdzą, że widziano pociąg z wagonem pełnym więźniarek jadący w kierunku Doniecka, co zbiega się w czasie z raportami NATO, które sugerują ogromne straty po stronie Kremla w ostatnich tygodniach - na każdego ukraińskiego żołnierza zabitego w Bachmucie przypadać ma nawet pięciu martwych Rosjan. Jak informuje Olga Romanowa, założycielka więziennej organizacji charytatywnej Russia Behind Bars, w wypowiedzi dla niezależnego rosyjskiego serwisu informacyjnego Important Stories, chociaż o sprawie głośno zrobiło się dopiero teraz, była jej świadoma już pod koniec zeszłego roku.

Reklama

Według jej wiedzy około 100 kobiet zostało wtedy zabranych z rosyjskich kolonii w regionie Krasnodaru, przez dwa miesiące przetrzymywanych na terenach rolniczych, a następnie wysłanych do Ukrainy - warto w tym miejscu podkreślić, że mowa o regionie graniczącym z okupowaną Ukrainą w drodze do Mostu Krymskiego.

I choć trudno znaleźć niezależne potwierdzenie informacji podawanych przez stronę ukraińską, to należ pamiętać, że taki był właśnie pomysł Jewgienija Prigożyna, czyli założyciela grupy Wagnera, który informował o nim w grudniu za pośrednictwem swojego biura prasowego.

Jeden z rosyjskich polityków twierdził, że osadzone w kolonii karnej w Niżnym Tagile zgłosiły się do ochotniczej służby jako sanitariuszki i personel łączności, na co Prigożyn miał odpowiedzieć, że pracuje nad tym rozwiązaniem, a myśli też o wysłaniu osadzonych kobiet na front ze snajperkami i do akcji sabotażowych.

Tyle że na skutek konfliktu z wysoko postawionymi urzędnikami Kremla, grupa Wagnera miała zostać odcięta nie tylko od dostaw wyposażenia, państwowej telewizji i komunikacji z rządem, ale i możliwości rekrutacji w więzieniach, stąd też "przesiadka" na szkoły i obozy sportowe, gdzie najemnicy próbują zwerbować uczniów. Być może jednak transport rosyjskich więźniarek, o których informuje strona ukraińska, został zorganizowany przed nałożeniem tych "ograniczeń" albo ktoś zdecydował się prowadzić takie akcje bez medialnego szumu wokół Prigożyna.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojna Ukraina-Rosja | Grupa Wagnera
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy