Rakiety M-21 Feniks spadły na Biełgorod. Rosja zapowiada odwet
Siły Zbrojne Ukrainy miały użyć pocisków M-21 Feniks wyprodukowanych w Polsce do ataku odwetowego na rosyjskie miasto Biełgorod. Znajdują się tam rosyjskie strategiczne obiekty wojskowe.
Okazuje się, że Siły Zbrojne Ukrainy dokonały zmasowanego ataku rakietowego na rosyjskie miasto Biełgorod, które znajduje się w obwodzie biełgorodzkim, zaledwie 35 kilometrów od granicy z Ukrainą. Miał to być odwet za tragiczne w skutkach ostatnie bombardowania miasta Charków.
Jako że Charków znajduje się blisko granicy i jest centrum logistycznym ukraińskiej armii, dla Rosjan jest idealnym celem ku osłabieniu morale i sił bojowych żołnierzy. Kreml niemal od początku wybuchu wojny próbuje zdobyć to miasto i stamtąd ruszyć na Kijów.
Pociski wyprodukowane w Polsce spadły na rosyjskie miasto
Co ciekawe, w ataku na Biełgorod użyto wyprodukowanych w Polsce pocisków rakietowych 122 mm M-21 "Feniks". W mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia polskich pocisków gotowych do wystrzelenia. Akcja ataku na strategiczne obiekty wojskowe leżące w okolicach miasta Biełgorod, miała być koordynowana przez proukraińskich bojowników działających na terenie Rosji.
Pocisk rakietowy M-21 "Feniks" kalibru 122 mm jest przeznaczony do przenoszenia głowic odłamkowo-burzących na odległość do 41 kilometrów, a Biełgorod znajduje się ok. 35 kilometrów od granicy. Powstał on we współpracy inżynierów z Polski i Francji jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku. Jest to pocisk niekierowany przystosowany do wystrzeliwania z wyrzutni BM-21 Grad, RM-70 i WR-40 Langusta.
Czym jest pocisk M-21 "Feniks"?
Według danych podanych oficjalnie przez producenta, pociski te mają 2,78 m długości, ważą 65 kg i rozwijają prędkość ponad 1000 km/h. Produkcja pocisku M-21 "Feniks" została zainicjowana przez Fabrykę Produkcji Specjalnej Sp. z o.o. z Bolechowa (obecnie oddział MESKO S.A.), we współpracy z francuską spółką Celerg (obecnie Roxel).
Po ukraińskim ataku na Biełgorod, przedstawiciele armii Kremla zapowiedzieli, że takie działania spotkają się z adekwatnym odwetem. Rosjanie coraz częściej straszą kraje NATO wspierające militarnie Ukrainę, jednak za każdym razem kończy się to tylko na ustnych groźbach. Analitycy militarni nie mają wątpliwości, że to pokaz ogromnej słabości rosyjskiej armii, która nie potrafi nawet zapewnić bezpieczeństwa swoim obywatelom i żołnierzom na froncie, a co dopiero mówić o intensyfikacji wojny.