Rosja buduje fortyfikacje przy granicy z Ukrainą. Kosztem zdrowia obywateli

Już kilka miesięcy po rozpoczęciu wojny, Rosjanie zaczęli budować sieć fortyfikacji w obwodach graniczących z Ukrainą. W obwodzie kurskim budżet jest specjalnie dostosowywany pod ten cel, pochłaniając pieniądze np. na zdrowie. Jednak mimo dużych kwot, same fortyfikacje wyglądają dość licho...

  • Rosjanie zaczęli wojnę w Ukrainie z przeświadczeniem, że zajmą ją w trzy dni. Po paru miesiącach ciężkich walk zdali sobie sprawę, że zamiast tego muszą przygotowywać się na ewentualne wejście Ukraińców na swoje terytorium.
  • W maju rozpoczęła się budowa fortyfikacji na całej długości granicy obwodu kurskiego z Ukrainą. Władze regionu do tej pory nie podawały, jak dużo pieniędzy pochłaniają prace.
  • Teraz rosyjski portal Wiorstka odkrył, że sama kwota na budowę fortyfikacji od początku 2023 roku do lipca pochłonie tyle samo pieniędzy co cały budżet na gospodarkę komunalną. Jest to wręcz niepojęte, biorąc pod uwagę stan dotychczasowych fortyfikacji.

Reklama

Rosjanie wydają krocie, aby móc obronić się przed Ukraińcami

Wiorstka dotarła do dwóch upublicznionych kontraktów, jakie władze obwodu kurskiego podpisały na budowę nowych fortyfikacji w tym roku. Okazuje się, że projekt ten kosztuje aż 3,2 miliarda rubli, stanowiąc niebagatelną część w zestawieniu z innymi elementami budżetu obwodu.

Kontrakty przewidują, że nowe fortyfikacje mają powstać do 5 lipca i nie wiadomo gdzie dokładnie powstaną. Niewykluczone, że władze obwodu w tym roku podpiszą kolejne umowy. Mają wzmocnić trzy linie obronne, które jak donosi gubernator Roman Starovoyt, powstały przy wcześniejszych pracach.

Ciągła rozbudowa fortyfikacji może sprawić wrażenie, że Rosjanie naprawdę starają się przygotować na ewentualne odparcie silnego ataku Ukraińców. Jednak patrząc na to, jak wyglądają dotychczasowe linie obronne w obwodzie kurskim, to nowe fortyfikacje nie zatrzymają nawet batalionu rowerowego.

Pieniądze na bunkry, które można posiekać karabinem i rozpadające się zapory czołgowe

Wiorstka wskazuje, że za 3,2 miliarda rubli wybudowana zostanie sieć zakamuflowanych punktów strzeleckich, którymi gubernator Starovoyt chwalił się ostatnio w styczniu. Są to tak naprawdę niewielkie ziemianki zbudowane z prefabrykowanych bunkrów mogących pomieścić maksymalnie dwóch żołnierzy.

Takie prefabrykowane bunkry były już wykorzystywane przez Rosjan na froncie wojny w Ukrainie. Są one tanie i szybkie w produkcji, jednak nie ma tu mowy o dobrej ochronie. Według relacji ukraińskich żołnierzy taki prefabrykowany bunkier może przebić seria ze zwykłego karabinu AK-47 kalibru 7,62 mm. Nawet okopanie w ziemi często nie wzmocnia ochrony.

No ale prócz tego dziwnego sposobu ochrony żołnierzy, nowe fortyfikacje w obwodzie kurskim będą miały jeszcze jeden element - sławetne "smocze zęby", które rozpadają się od słońca i wilgoci. Produkowane w Rosji zapory czołgowe są tak złej jakości, że przejechać po nich mogą zwykłe pojazdy gąsienicowe. No ale co się dziwić, jak Rosjanie zapominają, że trzeba je jeszcze zakopać, a nie tylko położyć.

Czemu tak słabe fortyfikacje kosztują tak dużo?

Na to pytanie odpowiedź jest dość oczywista. Korupcja. To ona także sprawiła, że rosyjska armia okazała się tak niekompetentna. Większość rosyjskiego budżetu na wojsko przez lata rozchodziło się po kieszeniach urzędników. Tak samo jest z obecnymi projektami obronnymi.

Nie ma co się dziwić, że na tak tandetne fortyfikacje władze obwodu kurskiego chcą wydać w kilka miesięcy tyle, ile przez cały rok wydają na usługi komunalne. Na pewno rosyjski podatnik musi się z tego cieszyć. Może nie będzie miał zapewnionych podstawowych usług od państwa, ale przynajmniej jak Ukraińcy zdecydowaliby się przyjechać, to wyzwolenie z ruskiego miru przyjdzie szybko.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojna w Ukrainie | wojna Ukraina-Rosja | Rosja | fortyfikacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy