USA wśród rosyjskich "dostawców". Nowy dron ujawnia prawdę
Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy opublikował szczegółowe informacje na temat nowego rosyjskiego drona wielozadaniowego, który coraz częściej pojawia się na froncie. Na portalu War&Sanctions zamieszczono nie tylko pełną dokumentację techniczną, ale też trójwymiarowy model oraz listę producentów podzespołów, w większości pochodzących z zagranicy.

Według ukraińskich specjalistów nowy rosyjski projekt to "dron do wszystkiego", bo został zaprojektowany tak, by pełnić kilka ról jednocześnie. Może działać jako klasyczna platforma rozpoznawcza, dron uderzeniowy albo wabik mający przeciążyć ukraińską obronę przeciwlotniczą. Jego wyposażenie obejmuje kamerę i dwa modemy LTE, dzięki którym możliwe jest przekazywanie obrazu na żywo, korekta kursu w trakcie lotu czy naprowadzanie na cel w trybie FPV.
Rosjanie mają nowe drony. Zachód pomógł je zbudować
Podobnie jak w przypadku Shahedów, konstrukcja nowej maszyny oparta jest na skrzydłach w układzie delty, które charakteryzują się dobrymi właściwościami przy prędkościach ponaddźwiękowych i nie tracą siły nośnej nawet przy bardzo dużym kącie natarcia. Ich struktura jest też znacznie lżejsza i mniejsza, przez co nie "wchodzą" one w kadłub, dając więcej miejsca na zbiorniki z paliwem czy uzbrojenie.
W nosowej części kadłuba znalazł się z kolei silnik DLE, taka konfiguracja upodabnia maszynę do amunicji krążącej Italmas, opracowanej przez rosyjską grupę ZALA, co sugeruje ciągłość projektową i możliwe wspólne łańcuchy produkcyjne w rosyjskim przemyśle UAV. Nawigację zapewnia system satelitarny odporny na zakłócenia, korzystający z czterech anten typu patch (rodzaj anteny o niskim profilu, zazwyczaj wykonany z płytki drukowanej) i chińskich modułów Allystar.

Lista dostawców: Chiny, USA, Szwajcaria, Japonia i Tajwan
I jest to kolejny dowód na to, że rosyjski przemysł dronowy wciąż nie jest samowystarczalny i bazuje na importowanych rozwiązaniach. Zwłaszcza że eksperci zidentyfikowali więcej elementów zagranicznego pochodzenia, tj. aż 19 chińskich komponentów (m.in. moduły komunikacyjne, regulator mocy czy generator kwarcowy), 15 amerykańskich mikrochipów, 3 mikrokontrolery szwajcarskiego STMicroelectronics, żyroskop-akcelerometr firmy TDK z Japonii oraz 2 elementy tajwańskie - kontroler Ethernet i kondensator.
Oznacza to, że nawet w obliczu sankcji Moskwa wciąż pozyskuje elektronikę o podwójnym zastosowaniu, włączając ją do produkcji własnych dronów. I chociaż nie jest to żadne zaskoczenie, bo już wcześniej pisaliśmy m.in. północnokoreańskich pociskach balistycznych wystrzeliwanych przez Rosję na Ukrainę, które zawierały 290 komponentów pochodzących od ponad 25 zagranicznych firm czy dronie bojowym S-70 Ochotnik, który okazał się wręcz naszpikowany zachodnią technologią od Maxim Integrated Products, Infineon Technologies, Xilinx Inc, Texas Instruments, Analog Devices czy STMicroelectronics, każda taka szczegółowa analiza ma sens.
Po pierwsze informacyjny, pozwalając skuteczniej przeciwdziałać tego rodzaju zagrożeniom, a także "naciskowy" - to argument w dyskusji na rzecz zaostrzenia międzynarodowych kontroli eksportowych. Każdy zidentyfikowany element może stać się "wąskim gardłem" w rosyjskim łańcuchu dostaw i celem międzynarodowych sankcji, utrudniając Rosji pozyskiwanie technologii niezbędnych do masowej produkcji dronów.