Rosjanie stracili niewyobrażalną liczbę czołgów

Rosyjska armia poniosła ogromne starty w swojej flocie pancernej podczas wojny prowadzonej na Ukrainie. Na polu walki miało zostać zniszczonych tysiące czołgów, a składowiska zaczynają świecić pustkami.

Rosyjska armia poniosła ogromne starty w swojej flocie pancernej podczas wojny prowadzonej na Ukrainie. Na polu walki miało zostać zniszczonych tysiące czołgów, a składowiska zaczynają świecić pustkami.
Rosjanie stracili niewyobrażalną liczbę czołgów /Vitaly Kuzmin /123RF/PICSEL

Bardzo interesujące informacje przedstawił niemiecki dziennik Frankfurter Allgemeine Zeitung odnośnie obecnego stanu rosyjskiej pięści pancernej. Otóż według dogłębnej analizy ekspertów militarnych, armia Kremla miała dotychczas stracić co najmniej 3000 czołgów różnej klasy. To ogromna liczba, która odbija się negatywnie na prowadzeniu wojny.

I to już jest dobrze widoczne na froncie. W ostatnich tygodniach, Rosjanie coraz rzadziej używają czołgów podczas szturmów na pozycje ukraińskiej armii. Zamiast czołgów, na polu walki pojawiają się wozy bojowe i transportery opancerzone. Analitycy tłumaczą, że to bardzo dobre wieści dla Sił Zbrojnych Ukrainy, ponieważ te maszyny można o wiele szybciej wyeliminować z walki i dzięki temu zwiększyć przewagę nad wrogiem.

Reklama

Rosjanie stracili niewyobrażalną liczbę czołgów

Coraz częściej Kreml wysyła do walk również "antyczne" czołgi, które pamiętają jeszcze mroczne czasy zimnej wojny, a nawet okresu tuż po II wojnie światowej. Eksperci podkreślają, że to oznaka coraz większej desperacji Rosji, która w kwestii swojej pięści pancernej ciągnie już dosłownie na oparach. Już w przyszłym roku, Kreml będzie miał ogromne problemy z produkcją pancernych maszyn.

Niemiecki dziennik podał, że na podstawie analizy zdjęć satelitarnych 16 rosyjskich baz, można dojść do wniosku, że w połowie 2024 roku, znajdowało się w nich jeszcze ok. 3600 czołgów. Maszyny te nie były w pełni sprawne. Wśród nich znajdowało się dużo tzw. dawców części. Dla porównania, w 2021 roku, czyli jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie, było to ok. 6300 czołgów.

Rosja traci 100 czołgów miesięcznie, a produkuje 18

Rosja traci na Ukrainie ok. 100 czołgów miesięcznie, jednocześnie koncerny mogą dostarczyć na front zaledwie 225 nowych czołgów rocznie. Nie trudno policzyć, że posiadając ok. 1500 w pełni sprawnych maszyn, pięść pancerna Rosji może jeszcze sprawnie powojować do końca 2025 roku.

Eksperci z dziennika Frankfurter Allgemeine Zeitung podali, że obecnie na froncie najczęściej spotyka się T-64, T-62 czy nawet T-54 i T-55. W przypadku najnowszego T-90M, czyli chluby samego Putina, praktycznie nie są już widziane na Ukrainie, a czasem w rosyjskim obwodzie kurskim, gdzie trwają bardzo zaciekłe walki i armia musiała wysłać swój najlepszy sprzęt.

Z frontu znikają najnowsze czołgi, a pojawiają się "antyczne"

Co ciekawe, nowe czołgi T-90M zostały odchudzone. Jedną z najdziwniejszych rzeczy, jaką zauważyli ukraińscy wojskowi w tej maszynie, jest system automatycznego ładowania i składowania amunicji w czołgu. Rosjanie chwalili się, że w T-90M zostały one tak zmodernizowane, że czołgi te nie są już narażone na detonację i spektakularny wylot wieży.

Prawda okazuje się być kompletnie inna. Automat ładowania żywcem wyjęty jest ze starego T-72. Nic się praktycznie nie zmieniło, łącznie ze sposobem układania amunicji w wieży. Przez to jeśli T-90M zostanie trafiony, jest duża szansa, że jego wieża wyleci w kosmos, jak każdego rosyjskiego czołgu w Ukrainie. Mechanizm ładowania i sposób wystrzału jeżą włosy na głowie. W kabinie przytłacza ilość maszynerii, a po wystrzałach operatora spowija toksyczny dym.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: II wojna światowa | T-90M | t-54 | czołgi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy