Rosyjski żołnierz o wyposażeniu armii. "Idziemy na nich z łopatami"

Kolejne relacje rosyjskich żołnierzy nie pozostawiają złudzeń. Kreml ma problem z wyposażeniem, ale nie ma żadnego problemu z wysyłaniem swoich na pewną śmierć. No bo jak skutecznie walczyć... łopatą?

Kolejne relacje rosyjskich żołnierzy nie pozostawiają złudzeń. Kreml ma problem z wyposażeniem, ale nie ma żadnego problemu z wysyłaniem swoich na pewną śmierć. No bo jak skutecznie walczyć... łopatą?
Łopata dobra rzecz. Przydaje się przy wykopaliskach i walce... z ukraińską artylerią. (zdj. wolontariusz na miejscu wykopalisk w rosyjskim Rżewie) /Mihail Siergiejevicz/SOPA Images/LightRocket /Getty Images

Przybywa relacji rosyjskich żołnierzy opisujących problemy z wyposażeniem na froncie. Z rozmowy telefonicznej jednego z bojowników Kremla (ze względów bezpieczeństwa ukrywanego za pseudonimem Denis Iwanow), stacjonującego we wsi Andrijiwka w okolicach Bachmutu, dowiadujemy się, że często są wysłani do walki "dosłownie z łopatami", podczas gdy Ukraińcy dysponują np. amunicją kasetową. Radio Wolna Europa opisuje, że zadzwonił on do żony kilka dni przed pierwszym planowanym urlopem od rozpoczęcia tzw. częściowej mobilizacji, aby opowiedzieć o swojej sytuacji.

Reklama

I nie był to optymistyczny telefon, mężczyzna był przekonany, że nie wróci do domu, bo w najbliższych dniach straci życie. Wszystko dlatego, że dowództwo traktuje żołnierzy jak mięso armatnie, które wysyła się na front bez przygotowania i wyposażenia, co w ciągu zaledwie kilku dni kosztować miało życie kilkuset osób. Jego rodzina przekazała, że mężczyzna podczas rozmowy był spanikowany i wyjaśnił, że z pułku składającego się pierwotnie z tysiąca żołnierzy zostało zaledwie czterystu.

Dziennikarzom radia udało się ostatecznie porozmawiać także z samym Iwanowem, który przyznał, że ich sytuacja jest tragiczna. Bo choć oficjalne raporty mówią o dosłownie kilku ofiarach, to faktycznie są ich setki i wbrew temu, co sugerują rosyjskie władze, ukraińskie siły zajęły dużą część Andrijiwki i przedostają się do Bachmutu. 

Rosjanie nie mają odwrotu

Rosyjskie oddziały dostały zaś rozkazy zajęcia tego, co pozostało z wioski, pomimo ciężkiego ostrzału ukraińskiej artylerii, która "pozwala wejść do wioski, ale już z niej nie wypuści".

Jego zdaniem to jednoznaczne z wysyłaniem ich na pewną śmierć, bo nie dość, że sami nie mogą liczyć na podobne wsparcie, to jeszcze mają walczyć praktycznie bez broni. Z drugiej zaś strony, nie mają też żadnych szans na odwrót, bo "za nami stoją ludzie, którzy też nas nie oszczędzą".

I nie da się ukryć, że jego relacja pokrywa się ze słowami innego rosyjskiego żołnierza, z którym rozmawiał ostatnio pewien prokremlowski dziennikarz. Ten szczegółowo opisał walki o wieś Kliszczejewka, zaledwie kilka kilometrów od Andrijówki, zwracając uwagę na "niesamowitą ukraińską zdolność do tworzenia solidnych pozycji obronnych na zajętych obszarach":

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rosja | Ukraina | Bachmut
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy