Rubaszny as wywiadu

Niezwykła skuteczność działania sprawiła, że major Jan Żychoń stał się najbardziej rozpoznawalną postacią polskiego wywiadu okresu międzywojennego.

Na granicy...
Na granicy...Polska Zbrojna

Jan Żychoń miał zaledwie 15 lat, gdy wstąpił ochotniczo do 5 Pułku Piechoty. W październiku 1919 roku rozpoczął pracę w wywiadzie, gdzie zajmował stanowisko referenta w Oddziale II Dowództwa Okręgu Generalnego w Krakowie. Dwa lata później awansował na szefa Ekspozytury DOG Lublin w Ostrowiu Łomżyńskim. W 1921 roku, jako podporucznik, brał udział w III powstaniu śląskim. Po walkach na froncie powrócił do pracy wywiadowczej i objął w 1924 roku stanowisko oficera do specjalnych zleceń w Oddziale II Sztabu Generalnego WP. Jego zwierzchnikiem był pułkownik Michał Bajer.

Utajona ekspozytura

W latach 1928 1930 Żychoń pełnił funkcję szefa utajnionej Ekspozytury numer 7 w Gdańsku, a oficjalnie kierownika Referatu Lądowego Wydziału Wojskowego Komisariatu RP. Wolne Miasto Gdańsk było wówczas swoistym gniazdem dla siatek wywiadowczych wielu krajów europejskich. Szczególnie silnie reprezentowane były tam niemieckie służby specjalne, co mocno ograniczało działalność placówki Jana Żychonia.

Wystąpił on więc z inicjatywą przeprowadzenia reorganizacji i stworzenia nowego centrum polskiej działalności wywiadowczej przeciwko Niemcom. Do pomysłu przychylnie odniosło się dowództwo Oddziału II, czego efektem było powołanie Ekspozytury numer 3 w Bydgoszczy (rozważano osadzenie jej w Toruniu), której kierownictwo od lipca 1930 roku objął oczywiście major Żychoń (nominację na ten stopień uzyskał w 1936 roku). Pod jego dowództwem placówka stała się najefektywniejszą strukturą polskiego wywiadu przeciwko Niemcom i Prusom Wschodnim.

Akcja "Wózek"

Do największych sukcesów bydgoskiej ekspozytury zaliczana jest akcja "Wózek", którą prowadzono od 1934 roku aż do wkroczenia wojsk Wehrmachtu do Polski. Działania polegały na filtracji materiałów przewożonych przez niemiecki transport kolejowy przez polskie Pomorze do Prus Wschodnich. Zatrudnieni w tym celu kolejarze wyrzucali z wagonów ważniejsze materiały, które następnie były skrupulatnie fotografowane, ponownie pakowane i wrzucane do pociągów. Wszystko robiono tak, żeby nie pozostawić najmniejszych śladów.

Akcja, o której Niemcy dowiedzieli się dopiero po przejęciu akt Oddziału II na zajętych terenach Polski, była dla polskich służb wywiadowczych niezwykle cenna pod względem ilości pozyskanych wartościowych informacji. Jej powodzenie zadziwia, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę zagęszczenie niemieckiej Abwehry w tym rejonie, a także skrupulatność w ochronie tego typu transportów. W operacji często brali udział byli przestępcy, którzy specjalizowali się w otwieraniu wszelakich zamków i kłódek.

Kochanka komandora podporucznika

Do istotnych osiągnięć bydgoskiej ekspozytury należy zaliczyć pozyskanie do współpracy sturmführera Kofera, który był sekretarzem dowódcy brygady SA (Sturmabteilung) Maxa Linsmayera w Gdańsku. Wartość tego werbunku była ogromna, bowiem Kofer sprawował funkcję "komisarza politycznego" gdańskich oddziałów SA.

Intrygująca jest sprawa byłego oficera Wojska Polskiego Haraszymowicza. Współpracował on z Abwehrą, a jego działalność Niemcy uznawali za bardzo cenną dla III Rzeszy. Tymczasem z polskich dokumentów wynika, że kontaktujący się z Haraszymowiczem oficerowie polscy byli współpracownikami majora Żychonia. Oznacza to, że szef Ekspozytury numer 3 preparował informacje przekazywane przez agenta Abwehry.

Dużym sukcesem było również pozyskanie Pauli Tyszewskiej, kochanki komandora podporucznika Reinholda Kohtza, szefa gdańskiego oddziału Abwehry. Do współpracy z polskimi służbami Tyszewską skłoniła propozycja spłaty ogromnych długów.

Hulaka czy profesjonalista

Major Jan Żychoń był postacią bardzo kontrowersyjną. Jako doświadczony oficer wywiadu nie zawsze dostosowywał się do twardych reguł konspiracyjnych. Zachowały się opinie kilku oficerów, którzy twierdzili, że jest to człowiek ekstrawagancki, lubiący huczne i mocno zakrapiane imprezy. Ale mówiło się również, że jego styl życia był jedynie zawodową pozą, przykrywką mającą ułatwiać operacyjne działanie.

Słynął z szorstkiego charakteru, a także zamiłowania do wystawnego życia. To zresztą stało się jednym z powodów późniejszych oskarżeń o współpracę z Abwehrą. Badacze twierdzą jednak, że wydatki przekraczające pensję oficerską mogły być pokrywane z funduszy żony, Heleny Kiełbasówny, zamożnej Ślązaczki.

Żychoń często nie przestrzegał podstawowych zasad konspiracji, między innymi rozmawiał ze swoimi agentami przez telefon będący na niemieckim podsłuchu. Był zresztą doskonale znany niemieckim służbom wywiadowczym. Gdańska prasa niemieckojęzyczna upodobała go sobie jako obiekt obelżywych ataków.

Kontakty z Amerykanami

Błyskawiczne działania wojsk hitlerowskich we wrześniu 1939 roku zaskoczyły polskie dowództwo. Dotyczy to również struktur Oddziału II, które nie zostały odpowiednio poinstruowane na taką ewentualność. Chodzi głównie o dokumentację - duża jej część znalazła się w rękach niemieckich, a później sowieckich. Major Żychoń jako jeden z nielicznych stanął pod tym względem na wysokości zadania. Według relacji SS-sturmbannführera Helmutha Bischoffa, który ze swoją grupą przejmował siedzibę Ekspozytury numer 3 w Bydgoszczy, Niemcy nie znaleźli na miejscu żadnego przydatnego materiału. Na środku biurka leżała tylko wizytówka Jana Żychonia.

Major ewakuował się do Francji, gdzie pełnił funkcję szefa polskiej sekcji wywiadowczej w sztabie francuskim oraz referenta w Oddziale II. Po przeniesieniu do Anglii objął stanowisko szefa Wydziału Wywiadowczego Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza. Na uchodźstwie major Żychoń intensywnie rozwinął sieć polskiego wywiadu dysponował placówkami w Bukareszcie, Zagrzebiu, Stambule, Sztokholmie czy Bernie. Zacieśnił współpracę z Anglikami, był także głównym inicjatorem nawiązania kontaktów wywiadowczych z Amerykanami, w czasie gdy Waszyngton nie uczestniczył jeszcze w wojnie. Nie ulega wątpliwości, że major był współtwórcą bardzo mocnej pozycji polskiego wywiadu wśród służb specjalnych państw alianckich.

Żadnych kontaktów z hitlerowcami

W trakcie pobytu Jana Żychonia na Zachodzie nasilił się jego konflikt z pracownikami referatu "Wschód", kapitanem Jerzym Antonim Niezbrzyckim (znanym również jako Ryszard Wraga) oraz majorem Tadeuszem Nowińskim. Obaj od dawna publicznie oskarżali Żychonia o kontakty z wywiadem niemieckim. Wydarzeniem, które dało asumpt do takich domysłów, była sytuacja z 1937 roku, kiedy to granicę polską przekroczyło kilku oficerów Reichswehry i zażądało widzenia z majorem Żychoniem, będącym najwyższym przedstawicielem polskich służb na tym terenie. W czasie spotkania ze strony niemieckiej padła propozycja współpracy przeciwko Sowietom, która była oczywiście prowokacją.

Żychoń kategorycznie odmówił jakichkolwiek kontaktów z hitlerowcami.

Krzywdzące pomówienia zmusiły go do wytoczenia procesu sadowego dwóm wspomnianym oficerom "Wschodu". Sąd, biorąc pod uwagę brak realnych dowodów współpracy majora z Niemcami, skazał Jerzego Niezbrzyckiego i Tadeusza Nowińskiego na kilka tygodni aresztu. Jeszcze przed rozprawą, w uznaniu dla dotychczasowych zasług majora, ówczesny szef Oddziału II pułkownik Stanisław Gano wystawił wniosek awansu Żychonia do stopnia podpułkownika.

Śmierć pod Monte Cassino

Mimo wygranego procesu Żychoń złożył dymisję i poprosił o przeniesienie do struktur Armii Krajowej. Według obowiązujących przepisów musiał przejść sześciomiesięczne szkolenie. Jak sam wyjaśniał w liście do przełożonego, u podstaw jego decyzji leżała atmosfera nieufności oraz brak zdecydowanego poparcia ze strony dowództwa. W kwietniu 1944 roku major Żychoń objął funkcję drugiego zastępcy dowódcy 13 Wileńskiego Batalionu Strzelców, który walczył o Monte Cassino. 17 maja w trakcie zdobywania wzgórza San Angelo jego oddział poniósł znaczne straty, a on sam został ciężko ranny. Zmarł 18 maja 1944 roku w szpitalu polowym.

Okoliczności jego śmierci wciąż budzą kontrowersje. Pojawiają się nawet informacje, jakoby kule, które go dosięgły, nie pochodziły z karabinów broniących się Niemców. Major Jan Żychoń został pośmiertnie odznaczony przez Naczelnego Wodza orderem Virtuti Militari V klasy. Oprócz tego dostał order Polonia Restituta V klasy, Krzyż Niepodległości, Złoty i Srebrny Krzyż Zasługi, Krzyż na Śląskiej Wstędze Waleczności i Zasługi, czechosłowacki kawaleryjski Order Białego Lwa, estoński Order Kotkarist oraz Order Imperium Brytyjskiego IV klasy (OBE).

Łukasz Reszczyński

Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas