Stracili systemy obrony za 3 miliardy dolarów. Tragedia Kremla

Dostarczone na Ukrainę przez USA pociski dalekiego zasięgu ATACMS robią prawdziwą furorę na froncie. Z ich pomocą udało się wczoraj (25.10) zniszczyć aż 3 najpotężniejsze rosyjskie systemy obrony powietrznej S-400 Triumf warte 3 miliardy dolarów.

Dostarczone na Ukrainę przez USA pociski dalekiego zasięgu ATACMS robią prawdziwą furorę na froncie. Z ich pomocą udało się wczoraj (25.10) zniszczyć aż 3 najpotężniejsze rosyjskie systemy obrony powietrznej S-400 Triumf warte 3 miliardy dolarów.
Rosjanie stracili systemy obrony S-400 za 3 miliardy dolarów /123RF/PICSEL

Siły Zbrojne Ukrainy może nie odnoszą wielkich sukcesów w wyzwalaniu swoich terytoriów okupowanych przez Rosję, ale za to mają na swoim koncie spektakularne ataki na zaawansowany sprzęt obronny Rosji. Przedstawiciele armii nie ukrywają, że są zachwyceni możliwościami dostarczonych przez USA pocisków dalekiego zasięgu ATACMS.

Już podczas pierwszego ich użycia udało się zniszczyć i uszkodzić aż 21 rosyjskich śmigłowców, w tym Ka-52, Mi-8, Mi-24 i Mi-28, które stacjonowały na lotniskach w Ługańsku i Berdiańsku. Wczoraj (25.10) Ukraińcy odnieśli kolejny sukces. Okazuje się, że zniszczono aż trzy najnowocześniejsze rosyjskie systemy obrony powietrznej S-400 Triumf w okolicach Ługańska.

Reklama

3 systemy S-400 za ponad 3 miliardy dolarów

Tylko jeden taki system jest wart ponad miliard dolarów i potrafi nie tylko wykrywać pociski, rakiety czy samoloty na ogromnych odległościach i je szybko neutralizować, ale również może walczyć z zagrożeniami takimi jak pociski balistyczne zdolne do przenoszenia broni jądrowej.

Chociaż Rosjanie chwalą się, że systemy S-400 praktycznie są nie do zniszczenia, to jednak jak widać kolejny raz rosyjskie urządzenia warte krocie są po prostu przereklamowane. O tym już mogliśmy przekonać się w połowie września, gdy SZU uderzyły na bazę na Krymie niedaleko Eupatorii, gdzie działał system S-400. Wówczas nic nie zostało z wyrzutni, radaru i anten.

Pociski ATACMS z USA robią prawdziwą furorę w Ukrainie

Analitycy wojskowi podali, że prawdopodobnie wczorajszy atak na rosyjskie systemy S-400 jest tylko wstępem do realizacji dużo większego planu o strategicznym znaczeniu. Wyeliminowanie systemów obrony takiego kalibru może zwiastować atak np. na obszary dużego zgromadzenia wojsk rosyjskich czy składy rakiet, pocisków i mniejszej amunicji, która jest bezpośrednio dostarczana do samolotów i na front.

Czym jest rosyjski system S-400 Triumf

S-400 Triumf to czwarta generacja rosyjskich systemów obrony powietrznej, przeznaczona do zwalczania samolotów, dronów, pocisków manewrujących i balistycznych. W zależności od wystrzeliwanego pocisku zasięg systemu S-400 wynosi 250-400 kilometrów, na maksymalnej wysokości aż 56 kilometrów. W teorii to rosyjska wersja amerykańskiego Patriota.

Coraz częstsze i zakończone sukcesem ataki pociskami i dronami na strategiczne rosyjskie bazy i lotniska leżące na obszarze Rosji pokazują, że Kreml ma ogromne problemy z zapewnieniem bezpieczeństwa armii za pomocą systemów obrony powietrznej. Rosja straciła aż 540 różnej maści systemów obrony powietrznej i musi je ściągać teraz z Syrii, a nawet dalekiej Syberii.

Ukraina dostała od USA wariant M39 pocisków ATACMS Block I z naprowadzaniem inercyjnym, które mają zasięg ok. 160 km i przenoszą 950 bomb przeciwpiechotnych i przeciwpancernych M74. W latach 1990-1997 wyprodukowano ich 1650 egzemplarzy, a następnie zakończono produkcję na rzecz M39A1. Co ciekawe, M39 to jedyny wariant ATACMS, z którego można strzelać ze wszystkich wariantów wyrzutni M270 i M142, co z pewnością było jednym z czynników decydujących o przekazaniu go Ukrainie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: S-400
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy