T-34 trafi na Ukrainę? Według propagandystów Kremla to dobry pomysł
Po zapowiedzi wysłania przez Rosjan czołgów T-54/55 z lat 40. na front, wszyscy myśleli, że na jakiś czas nic tego nie pobije. Okazuje się jednak, że rosyjscy propagandyści wchodzą w czwartą gęstość i są za tym, aby na front wysyłać czołgi T-34 z II wojny światowej. Według nich prócz wartości bojowej miałoby to podnieść morale żołnierzy.
"To kiedy wyślecie T-34?" pytali internauci, którzy żartowali z transportów czołgów T-54/55, mających jechać na Ukrainę. Rosyjscy propagandyści nie zawiedli internautów i już dali odpowiedź. Według nich T-34, które dziś głównie stanowią pomniki, mogłyby bez problemu pojechać na front.
Fragment nagrania pokazuje rozmowę w programie czołowego propagandysty Rosji Władimira Sołowiowa. Wraz z gościem poruszył wątek wysłania T-54 i T-55 na front i żartobliwych komentarzy o T-34, które pojawiały się w internecie. Rozmówca z wyraźnym uniesieniem wręcz grzmi, że nie można się z tego śmiać i jeśli będzie trzeba to i stare poczciwe teciaki trzeba będzie wysłać. Internauci oczywiście nie mogli się powstrzymać.
Absurdu dodaje fakt, że wypowiedziane jest to śmiertelnie poważnie. Według tej idei wszelkie czołgi, które stoją jako pomniki to tak naprawdę rezerwa wojskowa, która może raz-dwa zostać ściągnięta z cokołów i z dumą walczyć na froncie.
Brzmi jakby było wygenerowane przez ChatGPT po poproszeniu o stworzenie scenariuszu typowego programu rosyjskiej propagandy w kontekście wojny. Jednak idziemy dalej i ten bełkot podlany jest odniesieniem się do starego dobrego ZSRR i że wtedy też takie czołgi stanowiły rezerwę. Przy tym taki T-34 ma łechtać dumę narodową żołnierzy, bo w końcu to w nim dziadowie obronili kochaną ojczyznę.
T-34 dalej służy w rosyjskiej armii
Dobra, a tak wychodząc z tego patriotycznego ferworu, to wygląda to wręcz na jakiś błąd symulacji. W końcu wysyłanie T-34 na front stanowiło żart od niemal początku wojny. No i nagle po przekroczeniu kolejnej granicy czołgami T-54/55 Rosjanie mówią "nie wystarczy wysyłać czołgów, które powstały za Stalina, trzeba wysłać czołgi, które walczyły za Stalina".
Co jednak ciekawe, T-34 poniekąd dalej jest eksploatowany w rosyjskiej armii. W 2018 roku Moskwa odkupiła 30 sztuk tych czołgów od Laosu, który używał ich jako jednostek liniowych. W teorii miały służyć tylko do parad wojskowych czy do kręcenia filmów. Jednak Rosjanie używali ich do szkolenia załóg na poligonie z aktywnym uzbrojeniem. Coś, czego nie powinny robić maszyny historyczne.
Gdyby Rosjanie mieli taką ochotę, to faktycznie mogliby wystawić T-34 na front i nawet nie musieliby ściągać ich z cokołów. No ale w końcu są to rezerwy wojskowe tak jak masa innych czołgów-zabytków. Niewątpliwie ukraińscy czołgiści w Leopardach, Abramsach i Challengerach z radością powitaliby rosyjskich pancerniaków w czołgach, jakimi jeździli ich dziadkowie walcząc z III Rzeszą.