Tak się szkolą Czerwone Berety
- Na pierwszy rzut oka nie sprawia wrażenia groźnej. Ot, zwykła rura. Ale RPG to bardzo niebezpieczna dla przeciwnika i ważna dla działań żołnierzy broń, zwłaszcza w rękach wyszkolonego celowniczego... - mówi ppor. Katarzyna Szal z 16. batalionu powietrznodesantowego.
Poczciwy tank, po zejściu z czynnej służby, nadal przydaje się żołnierzom - właśnie jako cel dla ręcznych granatników przeciwpancernych.
Dziś mierzą do niego - z odległości około 300 metrów - żołnierze 16. batalionu. Rzadko który z granatów nie dosięga burty czy wieży wraku...
- To ostatni, praktyczny element szkolenia celowniczych granatnika, w ramach kursu, który realizujemy od kilku dni - wyjaśnia ppor. Szal.
Szturmani z "szesnastki" wystrzelą kilkadziesiąt granatów, które z sykiem, ciągnąc za sobą pióropusz dymu, pomkną w kierunku czołgu.
- Pogoda jest taktyczna... - śmieje się porucznik. I zapewnia: - Ulewa na pewno nam nie przeszkodzi.
Siejący na poligonie w Nowej Dębie deszcz nie przeszkadza również obsługom wyrzutni przeciwpancernych pocisków kierowanych Fagot.
- To ostatnie strzelanie przy użyciu tego sprzętu w naszej jednostce - mówi kpt Marcin Gil z 6. Brygady Powietrznodesantowej (w skład której wchodzi 16. batalion).
I jak na ostatnie strzelanie przystało, załogi wyrzutni otrzymały... 13 rakiet.
Ale dlaczego ostatnie? Kilkudziesięcioletnie Fagoty wychodzą z użycia. W ich miejsce popularne "Czerwone Berety" dostały nowoczesne wyrzutnie izraelskie typu Spike.
W służbie nadal pozostają - też niemłode, ale nadal bardzo groźne - armaty przeciwlotnicze ZUR-23-2. Działka, przeznaczone do zwalczania nisko lecących celów, głównie śmigłowców, wykorzystuje się również do zwalczania pojazdów naziemnych.
- Cel armaty: transporter! - słychać komendę dowódcy ćwiczeń. Po chwili krótkie serie rozdzierają powietrze, w ułamkach sekund docierając do atrapy maszyny.
Drewno i sklejka nie mają najmniejszych szans w konfrontacji z 23-milimetrowym pociskiem...