Ukraińcy sami produkują broń, którą strzelają do Rosjan
Dopiero co dowiedzieliśmy się o "ścisłym partnerstwie z państwem NATO", dzięki któremu Ukraina będzie produkować własną amunicję moździerzową kalibru 120 mm na jego terytorium, a już możemy oglądać efekty tej współpracy na froncie.
Pierwsze informacje o współpracy w zakresie udostępnienia fabryk NATO do produkcji ukraińskich pocisków pojawiły się w lutym tego roku, a w połowie marca koncern zbrojeniowy Ukroboronprom poinformował, że prace ruszyły pełną parą. I wygląda na to, że przebiegają bez zakłóceń, bo zdjęcia publikowane w mediach społecznościowych sugerują, że 120 mm amunicja moździerzowa została dostarczona. To z pewnością świetna wiadomość dla ukraińskich sił, które mogą wprawdzie liczyć na regularne dostawy NATO, ale "lokalna" produkcja z pewnością ma też wymiar symboliczny i podnoszący morale.
Ukraina produkuje pociski za granicą. Są już na froncie
Według doniesień ukraińskich mediów, powołujących się na twitterowe profile monitorujące dostawy broni w tym konflikcie zbrojnym, m.in. Ukraine Weapons Tracker, pierwsze ukraińskie bomby moździerzowe kal. 120 mm zgodne ze standardem NATO dotarły już na linię ognia i są wykorzystywane w walkach z rosyjskimi siłami zbrojnymi. A ten tajemniczy kraj NATO? Serwis BulgarianMilitary.com sugeruje, że najpewniej chodzi o Czechy, które nie robią żadnej tajemnicy ze współpracy z Ukrainą - 19 listopada ubiegłego roku kraje ogłosiły przecież podpisanie umowy o wspólnej produkcji sprzętu wojskowego i amunicji.
Nowa amunicja kalibru 120 mm jest konwencjonalnym pociskiem moździerzowym odłamkowo-burzącym do ogólnych celów bombardowania, który może być wykorzystywany zarówno do atakowania oddziałów piechoty, jak i pojazdów naziemnych, w tym lekko opancerzonych. Teoretycznie może zadawać uszkodzenia celom oddalonym do 250 metrów, a przynajmniej na taką odległość mogę polecieć fragmenty bomby, ale wysoką efektywność osiąga w promieniu 25-60 metrów.
Amunicja moździerzowa OF-843B to kropla w morzu potrzeb
Biorąc zaś pod uwagę, że do Ukrainy trafiły dostawy moździerzy z kilku krajów europejskich, USA i Kanady, które mogą miotać pociski na odległość do 7 kilometrów, obrońcy Kijowa za sprawą amunicji własnej produkcji z pewnością zwiększyli swoje zdolności bojowe (według różnych doniesień moździerze są najpowszechniejszymi systemami artyleryjskimi wśród ukraińskich sił zbrojnych).
Niestety w tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu, chociaż trafniej byłoby pewnie powiedzieć, że informacje o świeżo wyprodukowanej ukraińskiej amunicji są łyżką miodu w beczce dziegciu, bo start własnej produkcji może nie rozwiązać wcale istniejących problemów Kijowa. Jak wskazuje BulgarianMilitary.com, ukraińskie siły zbrojne wystrzeliwują co najmniej 6 tys. pocisków artyleryjskich dziennie i choć Rosja pozbywa się swoich w dużo większym tempie, to nawet takie ilości trudno zaspokoić.
Ukraińska produkcja nabrała rozpędu, ale trudno przewidzieć, czy uda się go utrzymać, nie tylko ze względu na coraz częściej sygnalizowany brak surowców krytycznych dla niektórych materiałów wybuchowych, ale i wydajność europejskich fabryk, bo jak poinformowała np. brytyjska firma zbrojeniowa Chemring, jej produkcja nie jest dostosowana do takiej skali wojny takiej jak ta na Ukrainie, a budowa nowych linii produkcyjnych wymaga czasu.