USS "Freedom". Ostatni rejs pechowego okrętu

US Navy poinformowała, że wielozadaniowy okręt USS "Freedom" (LCS 1) odniósł sukces w czasie swojego rejsu operacyjnego – dwa dni wcześniej na wodach Oceanu Spokojnego przechwycono motorówkę z ładunkiem około 1500 kg kokainy. Był to ostatni rejs operacyjny okrętu.

Pojawiły się głowy, że Polska mogłaby przejąć wycofywane okręty. Zważywszy na ich awaryjność nie byłby to najlepszy pomysł
Pojawiły się głowy, że Polska mogłaby przejąć wycofywane okręty. Zważywszy na ich awaryjność nie byłby to najlepszy pomysłUS NAVYdomena publiczna

Samo wydarzenie nie jest żadną sensacją, okręty US Navy systematycznie wspierają działania US Coast Guard oraz służb zaprzyjaźnionych państw Ameryk Środkowej i Południowej w zwalczaniu przemytu nielegalnych substancji drogą morską.

Ciekawostką jest natomiast fakt, że USS Freedom operuje z dala od macierzystej bazy w San Diego - zgodnie z planami trapiony przez usterki mechaniczne okręt ma zostać wycofany ze służby we wrześniu bieżącego roku. Z tego powodu został "zdegradowany" do roli jednostki szkolno-doświadczalnej.

Zgodnie z komunikatem US Navy okręt operuje poza San Diego od 11 stycznia. Oprócz etatowej załogi zaokrętowano zespół abordażowy US Coast Guard oraz personel obsługujący wielozadaniowy śmigłowiec Sikorsky MH-60S Seahawk.

Będąca prototypem wielozadaniowych okrętów typu Freedom jednostka wykonała jedną turę operacyjną na wodach azjatyckich (dziesięć miesięcy), a także jeden patrol antynarkotykowy na wodach amerykańskich. W ciągu ponad dwunastu lat służby okręt był trapiony licznymi awariami układu napędowego, a także innymi problemami technicznymi.

Z tego też względu pozostał w San Diego wraz z bliźniaczym USS Fort Worth (LCS 3) i przeznaczony do wycofania w bieżącym roku. Ze względu na stosunkowo młody wiek, najprawdopodobniej zostanie zaoferowany sojusznikom w charakterze grantu programu EDA.

Obecnie poza wodami lokalnymi operują trzy okręty typu Freedom. Poza prototypem, na Oceanie Atlantyckim znajdują się USS Sioux City (LCS 11) i USS Wichita (LCS 13).

Łukasz Pachoński

Sami radzieccy oficerowie nie byli tak skorzy do interwencji, jak jeszcze w 1980 roku i wiosną 1981. Woleli sprawę „Solidarności” załatwić polskimi rękoma. Dopiero gdyby to się nie powiodło do akcji mieli wkroczyć żołnierze Armii Radzieckiej.
Przygotowania rozpoczęły się tuż po 19 marca 1981 roku, po wydarzeniach bydgoskich, kiedy na sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej zostali pobici działacze „Solidarności”. Wówczas zarówno opozycja, jak i strona rządowa ułagodzili sytuację, choć radzieccy generałowie nadal mieli przemożną ochotę przeprowadzić jakąś operację.
Pod naciskiem Amerykanów oraz Stanisława Kani i gen. Jaruzelskiego, Zjednoczone Dowództwo Sił Zbrojnych UW zrezygnowało z przeprowadzenia ćwiczeń na pełną skalę. Wojska ograniczyły się jedynie do koncentracji i rozwinięcia z rejonów wyjściowych. Płk. Kukliński w późniejszych wywiadach wspominał, że rezygnacja z ćwiczeń wcale nie spowodowała, że w Moskwie porzucono plan interwencji w Polsce.
Szef sztabu Zjednoczonych Sił Zbrojnych UW, gen. Anatolij Gribkow wspominał, że Jaruzelski nie wierzył zbytnio sojusznikom ze wschodu. Pisał: „Trudności domówienia się były z Jaruzelskim i Kanią. Obawiali się oni, aby pod pretekstem ćwiczeń wojska sojusznicze nie zostały wprowadzone do Polski. Słuszne jest pytanie: czy istniał realny plan wprowadzenia sojuszniczych wojsk do Polski. Tak, taki plan istniał”. Oficerowie sztabowi wspominali, że najwyższe dowództwo Układu Warszawskiego obawiało się, że w Polsce wybuchnie wojna domowa, co może znacznie osłabić blok wschodni. Dlatego wojska sojusznicze cały czas były w gotowości.
+6
ZBiAM
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas