Wielki powrót "żółwia". Rosja się nie poddaje i próbuje raz jeszcze

Wygląda na to, że Rosja nie ma zamiaru przejmować się porażkami swojej "innowacyjnej" myśli technicznej. Jeden zniszczony "żółw", okrzyknięty przez Ukrainę "żelaznym bałaganem", to przecież za mało, żeby porzucić pomysł, prawda?

Dosłownie tydzień temu informowaliśmy, że w niedawnym ataku na ukraińskie pozycje wziął udział rosyjski czołg o bardzo nietypowej aparycji. Okazało się, że to T-72 wyposażony w masywną metalową tarczę ochronną w formie kopuły, która nadaje mu wyglądu "stalowego żółwia". Analitycy sugerowali, że Rosjanie ewidentnie chcieli tu uzyskać bardziej zaawansowaną wersję "klatki ochronnej", aby przeciwdziałać rosnącemu zagrożeniu ze strony ukraińskich dronów.

Reklama

Podkreślając przy okazji, że uzyskanie tak kompleksowego pokrycia całego czołgu, łącznie z gąsienicami, wymagało dużo pracy - wyprodukowania metalowej ramy, przyspawania jej do pojazdu, a następnie przymocowania do niej "skorupy" dostosowanej do wymiarów czołgu. Pytanie tylko, czy było warto? I tu pojawiły się pewne wątpliwości, bo chociaż tego typu rozwiązanie wzmacnia konstrukcję i zapewnia dodatkową ochronę przed zagrożeniami powietrznymi, ma ono swój koszt. 

Co tam widoczność, ma być niezniszczalny!

A mianowicie konstrukcja ogranicza widoczność, możliwość obracania wieży (strzelanie możliwe jest tylko w kierunku poruszania się czołgu), ewakuacji w przypadku zagrożenia oraz rozpraszania szkodliwych substancji, więc żołnierze mogą paść również ofiarą śmiertelnego zatrucia gazem, który może być skutkiem ubocznym eksplozji, ze względu na duże stężenie w ograniczonej przestrzeni. Ale może chociaż - zgodnie z rosyjskim podejściem - przetrwa to, co najważniejsze, czyli sam czołg? 

No cóż, warunki bojowe szybko zweryfikowały zdolność przetrwania "żółwia", bo został zniszczony niedługo po rozmieszczeniu podczas próby ataku na Krasnogorowkę. Według doniesień społeczności CyberBoroshno OSINT Ukraina z powodzeniem zlokalizowała położenie czołgu (prawdopodobnie warsztat, w którym został skonstruowany), wyprowadzając precyzyjny atak i neutralizując przy okazji także inny sprzęt wojskowy. Nie brakuje jednak głosów, że pomimo tego zmodyfikowany T-72 wykonał swoje zadanie, a mianowicie zdołał dostać się na pozycje wroga i wrócić do bazy.

Wielki powrót żółwia

I wygląda na to, że tak właśnie traktuje to Rosja, a my częściej będzie oglądać "żółwia" na froncie, bo po raz kolejny wykorzystała swój eksperymentalny projekt w walce, a konkretniej w pobliżu miasta Krasnohoriwka w obwodzie donieckim. I chociaż większość szczegółów dotyczących konstrukcji pozostaje w sferze domysłów, to zdjęcia opublikowane przez blogera Serhija Sternenko zdają się lepiej prezentować zmodyfikowaną wersję T-72. 

Możemy na nich zobaczyć, że fragment blachy na górze nie jest płaski, ale pofalowany, a sama klatka wygląda też na nieco wyższą niż ostatnio - wszystko to wynika najpewniej z faktu, że nie mamy do czynienia z produkcją seryjną, ale ręczną robotą i wykorzystywaniem takich materiałów, jakie akurat są dostępne. Tym razem możemy też dostrzec wyraźnie systemy walki elektronicznej (EW) na "dachu", których zadaniem jest zwalczanie ukraińskich dronów. Czy to pozwoli "żółwiowi" przetrwać dłużej? Czas pokaże.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: T-72 | Ukraina | Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy