Wschodnia flanka NATO. Tak wyglądają siły, które bronią naszego terytorium
W związku z wczorajszym incydentem w Przewodowie wiele osób zaczyna zadawać sobie pytanie, czy wschodnia flanka NATO jest gotowa do ewentualnej obrony terytorium sojuszu - rzućmy więc okiem na siły wojskowe rozmieszczone we wschodniej Europie, które w czerwcu tego roku doczekały się wzmocnienia.
Jak podkreślał podczas ostatniego szczytu w Madrycie sekretarz generalny NATO, Jens Stoltenberg, "żyjemy w bardziej niebezpiecznym świecie i w bardziej nieprzewidywalnym" i trudno chyba o lepszy komentarz do jego słów niż wczorajsze wydarzenia we wschodniej części naszego kraju. Bo choć z najnowszych informacji wynika, że rakieta, która spadła wczoraj w Przewodowie była efektem bardzo nieszczęśliwego wypadku, tj. była elementem ukraińskiego systemu obrony, wystrzelonym w zbliżający się rosyjski pocisk w czasie zmasowanego ataku Kremla na terytorium całej Ukrainy.
Siły NATO na wschodniej flance
Sytuacja pokazuje jednak konieczność podjęcia konkretnych działań, by podobne incydenty nie zdarzały się w przyszłości, bo w wyniku wczorajszego zginęły przecież dwie osoby. Co więcej, rakieta teoretycznie mogła też pochodzić z terytorium Rosji, co zmusza do refleksji, czy wschodnia flanka NATO działa tak, jak powinna. Wojna w Ukrainie sprawiła wprawdzie, że Sojusz Północnoatlantycki został zmuszony do mobilizacji na swojej wschodniej granicy największej ilości sił militarnych od czasu upadku ZSRR i mierzenia się z wieloma niespotykanymi wcześniej na taką skalę zagrożeniami, ale dopiero wczorajsze wydarzenia zadziałały jak chłodny prysznic.
Niemniej NATO od początku inwazji uważnie monitoruje sytuację w Ukrainie, regularnie zwiększając swoją obecność na wschodniej flance i przygotowując na każdy możliwy scenariusz.
Wczorajszy incydent w Przewodowie boleśnie pokazał zaś, jak blisko naszych granic toczą się działania wojenne. Do tego nieustannie mierzymy się w wojną gospodarczą, informacyjną i cybernetyczną wypowiedzianą przez Kreml krajom członkowskim NATO, więc Sojusz musi być w pełnej gotowości.
Po czerwcowym szczycie w Madrycie wschodnia flanka NATO to:
- 40 000 żołnierzy pod bezpośrednim dowództwem sojuszu,
- 100 000 żołnierzy amerykańskich rozmieszczonych w Europie,
- 130 samolotów w podwyższonej gotowości,
- 140 okrętów wojennych,
- wszystkie kraje wschodniej flanki są objęte całodobowym monitoringiem powietrznym, a na terenie Łotwy, Polski, Słowacji i Rumunii znajdują się też systemy obrony przeciwlotniczej.
Jak to wygląda w poszczególnych krajach? Najlepiej ilustruje to oficjalna grafika NATO udostępniona w czerwcu:
- W Estonii znajduje się 2200 żołnierzy NATO (10 500 własnych żołnierzy),
- na Łotwie 4000 (7 500 własnych żołnierzy),
- na Litwie 3700 (17 200 własnych żołnierzy),
- w Polsce 11 600 (122 500 własnych żołnierzy),
- na Słowacji 1100 (13 500 własnych żołnierzy),
- na Węgrzech 900 (21 400 własnych żołnierzy),
- w Rumunii 4500 (75 000 własnych żołnierzy),
- w Bułgarii 1600 (27 400 własnych żołnierzy).
Jak czytamy też w październikowym wpisie na stronie NATO, kraje sojusznicze wzmocniły istniejące grupy bojowe i zgodziły się na utworzenie czterech kolejnych wielonarodowych grup bojowych w Bułgarii, na Węgrzech, w Rumunii i na Słowacji. Zwiększyło to łączną liczbę wielonarodowych grup bojowych do ośmiu, skutecznie podwoiło liczbę żołnierzy na lądzie i rozszerzyło wysuniętą obecność NATO wzdłuż wschodniej flanki Sojuszu - od Morza Bałtyckiego na północy po Morze Czarne na południu.
Sojusznicy wzmacniają wschodnią flankę, aby zapewnić, że każdy centymetr terytorium sojuszu jest chroniony przed wszystkimi możliwymi zagrożeniami
Czy to wystarczy? Mamy nadzieję, że nigdy nie będziemy musieli się o tym przekonać, ale wczorajszy incydent pokazuje konieczność lepszego monitorowania naszej wschodniej granicy i tym samym wschodniej granicy NATO, więc nawet jeśli potwierdzą się informacje o tym, że rakieta była zbłąkanym pociskiem ukraińskim (samolot NATO wykrył jej trajektorię i odpowiednie służby mają już te informacje), to jakieś decyzje w temacie z pewnością zapadną. Jak podkreśla jednak Jens Stoltenberg, NATO monitoruje sytuację, a sojusznicy pozostają w ścisłym kontakcie, bo najważniejsze jest, aby najpierw ustalić wszystkie fakty.