Zaprojektowany do atakowania Rosjan. Po pół wieku ciągle działa

Jest zaprojektowany do atakowania Rosjan i właśnie został wykorzystany zgodnie z przeznaczeniem. Siły Zbrojne Ukrainy po raz pierwszy wykorzystały bojowo M712 Copperhead, czyli amerykański pocisk artyleryjski z czasów zimnej wojny, atakując z jego pomocą infrastrukturę komunikacyjną w obwodzie kurskim.

Minęło pół wieku, a on ciągle działa. I robi to, do czego został zaprojektowany - walczy z Rosją
Minęło pół wieku, a on ciągle działa. I robi to, do czego został zaprojektowany - walczy z RosjąTOM MOOREWikimedia

W mediach społecznościowych pojawiają się doniesienia, że ukraińskie siły zbrojne podczas operacji w obwodzie kurskim na terenie Rosji użyły M712 Copperhead, czyli amerykańskiego pocisku z czasów zimnej wojny. Co ciekawe, ten rzadki naprowadzany laserowo pocisk artyleryjski kal 155 mm ciągle jest wykorzystywany zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem, bo powstał właśnie z myślą o walce z Moskwą. I było to jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku, więc mamy do czynienia z technologią wojskową sprzed pół wieku!

M712 Copperhead to przykład pierwszej generacji pocisków naprowadzanych, więc jego obecność na polu bitwy we współczesnym konflikcie jest mocno zaskakująca. Zdjęcia pokazujące skutki uderzenia tego archaicznego pocisku w wieżę komunikacyjną udostępniła na Telegramie zajmująca się wiadomościami wojennymi społeczność In Factum, a autor wpisu wskazuje, że miało ono miejsce na wschód od Sudży, rosyjskiego miasta zajętego przez siły ukraińskie i na cel zużyto podobno łącznie trzy pociski wystrzelone z haubicy M777. 

Zaprojektowany do walki z Rosją

I chociaż wciąż brakuje oficjalnego potwierdzenia ze strony Sił Zbrojnych Ukrainy, a w sprawie pozostaje wiele niewiadomych, to Kijów mógł wejść w posiadanie M712 Copperhead, a jego użycie byłoby nawet zasadne. Pocisk wszedł do masowej produkcji w 1978 roku jako odpowiedź na zapotrzebowanie na naprowadzany pocisk artyleryjski wyposażony w głowicę kumulacyjną, przeznaczony do rażenia czołgów przeciwnika. Amerykańska armia po raz pierwszy użyła tej amunicji podczas operacji Pustynna Burza. Podczas jej trwania wystrzelono łącznie 90 sztuk.

Obecnie pocisk nie jest już produkowany (był produkowany także na licencji w Niemczech), ale jak przekonuje Defense Express, powołując się na otwarte źródła, do 1995 roku Siły Zbrojne USA posiadały w magazynach nawet 20 tys. M712 Copperhead (z 25 tys. wyprodukowanych). Pojawiają się również informacje, że w 2017 roku libańskie siły rządowe otrzymały od USA "kilkaset" sztuk tej broni. Miały one zostać wykorzystane do walki z jednostkami ISIS i tu mówimy już o całkiem nieodległych czasach.

Przez pół wieku wiele się zmieniło, ale...

Co więcej, M712 Copperhead to pocisk naprowadzany laserowo, co pozwalałoby Ukrainie atakować rosyjskie cele, omijając stosowane przez Kreml systemy walki elektronicznej, które zakłócają pociski naprowadzane przez GPS, lecz są bezużyteczne wobec nawigacji laserowej. Do tego pocisk przeznaczony jest do wystrzeliwania ze standardowych amerykańskich dział kalibru 155 mm, więc mowa o bardzo uniwersalnym rozwiązaniu. 

Pocisk mierzy 1,37 m długości, waży 62,5 kg (w tym masa głowicy 22,5 kg) i charakteryzuje się zasięgiem 3-16 km. Jest naprowadzany laserowo, tzn. cel, w który ma trafić Copperhead, musi być oświetlony wiązką lasera. Gdy odbite od celu światło lasera zostanie zlokalizowane przez głowicę wyposażoną w układ optyczny z filtrem przepuszczającym światło o ściśle określonej częstotliwości, system naprowadzania za pomocą korekty toru lotu naprowadza pocisk na cel.

Tyle że to podświetlanie musi trwać co najmniej 13 sekund, co stwarza duże zagrożenie dla operatora wiązki naprowadzającej i być może dlatego Siły Zbrojne Ukrainy zaatakowały infrastrukturę, a nie pojazdy opancerzone, które mogłyby odpowiedzieć ogniem. Warto też dodać, że chociaż testy poligonowe wykazały 95 proc. skuteczność pocisku, to łatwo mogą ją pogorszyć niekorzystne warunki atmosferyczne typu mgła, deszcz czy też niska podstawa chmur.

Historia przyjaźni dwójki znanych komandosówPolsat
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas