Apple Watch Series 4 rewolucją w dbaniu o zdrowie?
Chociaż większość użytkowników na całym świecie z niecierpliwością wyczekiwała raczej nowych iPhone’ów, to właśnie nowy smartwatch amerykańskiego giganta był chyba najciekawszą nowością wczorajszej konferencji.
Jeżeli nie widzieliście jeszcze naszego newsa o trzech nowych iPhone’ach - Xs, Xs Max oraz Xr, to odsyłamy i przechodzimy do najnowszej generacji zegarka Apple Watch. Ten został nazwany przez producenta “inteligentnym strażnikiem naszego zdrowia” i choć oczywiście takie zapewnienia zawsze są nieco na wyrost, to tym razem są ku temu racjonalne powody.
A wszystko za sprawą zaawansowanych funkcji związanych z monitorowaniem naszego serca, najbardziej podstawowa z nich to stałe sprawdzanie naszego pulsu i informowanie nas o jakichkolwiek wykrytych nieprawidłowościach - możemy wtedy liczyć na wiadomość sugerującą, że zalecana jest konsultacja z lekarzem.
Co więcej, zamiast czekać w długiej kolejce w przychodni, możemy za pomocą Apple Watch samodzielnie wykonać badanie elektrokardiograficzne, czyli diagnostykę polegającą na rejestracji elektrycznej czynności mięśnia sercowego, żeby później poinformować o wynikach swojego lekarza i je z nim skonsultować.
Trzecia z funkcji bardzo związanych z naszym zdrowiem, to detekcja upadku - na pierwszy rzut oka może się to wydawać nieco dziwne, a nawet niepotrzebne, ale… może nam uratować zdrowie lub życie! Zegarek zasugeruje nam bowiem wysłanie wiadomości z prośbą o pomoc, a w przypadku braku reakcji automatycznie zainicjuje telefon pod konkretny numer, a chyba nie trzeba wyjaśniać, co oznacza to w przypadku choćby zawału czy udaru.
Zainteresowani? W takim razie przyszła pora na kilka słów o kwestiach technicznych, bo tu również czekają nas zmiany względem poprzednika. Ponownie możemy wybierać między dwoma rozmiarami tarczy, czyli 40 i 44 mm, ale tym razem na tej samej powierzchni dostaniemy większy wyświetlacz - Apple udało się go rozciągnąć niemal od krawędzi do krawędzi, chwaląc się powiększeniem o odpowiednio 32 i 35%.
Apple Watch Series 4 dostępny będzie w 3 kolorach, tj. srebrnym, złotym i szarym, jego koperty kompatybilne są ze wszystkimi dostępnymi wcześniej paskami, a do tego możemy liczyć również na nowe, co w połączeniu z jeszcze większą ilością opcji personalizacji tarczy, oznacza zegarek idealnie dopasowany do własnych preferencji. Oczywiście trzeba za to odpowiednio zapłacić, czyli co najmniej 399 USD za wersję z GPS i 499 USD za wersję z łącznością komórkową.
Producent zapewnił też, że za wydajność smartwatcha odpowiada nowy dwurdzeniowy układ, możemy liczyć na jeszcze lepszą, zaprojektowaną zupełnie od nowa cyfrową koronkę z haptycznym sygnałem zwrotnym, mikrofon w nowym miejscu, dzięki czemu znacznie zniwelowane zostaną szumy podczas rozmów czy też lepszy głośnik… i tylko bateria nie doczekała się najwyraźniej usprawnień, bo pozwala na maksymalnie dzień pracy zegarka.
Premiera 21 września, ale niestety Apple Watch Series 4 do Polski trafi później i jedynie w wersji z GPS w cenie od 1899 zł. Trochę szkoda, bo ogranicza to jego funkcjonalność, a urządzenie zapowiada się naprawdę interesująco i może być przełomowe dla całego segmentu inteligentnych zegarków, które wciąż szukają dla siebie miejsca i starają się skraść serca użytkowników. Bo jeśli mamy zamienić klasyczny czasomierz na smartwatch, mając przy sobie jednocześnie smartfon, to dobrze byłoby, gdyby ten oferował coś więcej - wydaje się, że Apple jest tu na dobrej drodze i zaprezentowane funkcje monitorujące pracę serca mogą zachęcić do zakupu wiele osób.
Źródło: GeekWeek.pl/Apple