Składane smartfony z elastycznymi ekranami gwoździem do trumny Apple?

Smartfony to ta gałąź branży technologicznej, która rozwija się bardzo dynamicznie, w zdecydowanie szybszym tempie niż choćby rynek PC, gdzie producenci rzadko zaskakują nas innowacjami.

Wystarczy tylko spojrzeć na współczesne flagowe telefony i porównać je z modelami sprzed 10, 5 czy nawet 3 lat, by przekonać się o skali zmian, jakie nastąpiły. I nie mówię tu jedynie o ich wydajności, choć podzespoły topowych smartfonów potrafią zawstydzić niejeden komputer, oferując więcej pamięci RAM, wyświetlacz o wyższej rozdzielczości i lepszym odświeżaniu czy szybsze pamięci na dane oraz napędzając… laptopy (patrz projekt Windows 10 na ARM z procesorami od Qualcomm). Wystarczy bowiem spojrzeć na nowoczesną, niemal bezramkową konstrukcję, efektywne wykorzystanie sztucznej inteligencji czy możliwości fotograficzne, które sprawiają, że amatorzy nie potrzebują już dedykowanych aparatów. Co prawda wiele osób wciąż narzeka, że producenci zamiast skupić się na prawdziwe innowacyjnych rozwiązaniach, koncentrują się głównie na rywalizacji na liczby (więcej pikseli, pamięci, mocy obliczeniowej, itp.), ale zdaje się, że prawdziwa rewolucja jest już tuż za rogiem.

Reklama

Wszystko za sprawą elastycznych wyświetlaczy, które umożliwić mają powstanie zupełnie nowych form smartfonów, składanych na pół. O wykorzystaniu tej technologii mówi się już od kilku lat, a to za sprawą Samsunga i LG, bo koreańscy giganci pracują nad komercjalizacją tego typu paneli od co najmniej 5 lat. Co prawda obie firmy wypuszczały już na rynek urządzenia korzystające z elastycznych ekranów (np. LG G Flex czy flagowce Samsunga z zagiętymi bokami), ale w ograniczonym zakresie, gdzie technologia ta pozwalała jedynie na zakrzywienie smartfona (np. LG G Flex czy Samsung Galaxy Round) lub zawinięcie ekranu na boczne krawędzie (flagowce Samsunga). Tym razem jednak otrzymać mamy składane konstrukcje, które mogą zmniejszyć rozmiar typowego smartfona (po jego złożeniu na pół), ale jeszcze ciekawszych zastosowaniem wydaje się opcja dwukrotnego zwiększenia rozmiaru ekranu po jego rozłożeniu, dzięki czemu otrzymamy swoistą hybrydę telefonu i tabletu. Pierwsze próby tego typu hybryd już pojawiły się na rynku, choćby w postaci  modelu ZTE Axon M, ale urządzenie to zamiast elastycznego ekranu wykorzystywało dwa osobne wyświetlacze umieszczone na elementach połączonych zawiasem, co jak zapewne się domyślacie nie jest idealnym rozwiązaniem (choćby za sprawą ramki rozdzielającej oba panele).

Samsung i LG w natarciu

Przełom nastąpić ma w przyszłym roku, ponieważ wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Samsung w końcu pokaże składany smartfon z prawdziwe elastycznym ekranem. Ten według ostatnich doniesień nazywa się Galaxy X i wyposażony będzie w wyświetlacz OLED o przekątnej aż 7,3 cala, czyli mówimy już o typowo tabletowym rozmiarze. Po złożeniu otrzymamy jednak 4,5-calowy ekran, czyli rozsądny rozmiar dla smartfona, choć pewnie wiele osób przyzwyczaiło się już do znacznie większych wyświetlaczy. Przecieki wspominają też, że Samsung może postawić na opcję składania ekranu na nawet 3 części lub z dostępną 1/3 panelu po zgięciu całości, ale ze względów praktycznych wydaje się to mniej prawdopodobne. Nie wiemy jeszcze wprawdzie, jak Koreańczycy poradzą sobie z wewnętrznymi komponentami, jak np. baterią, które również muszą być w pewnym zakresie elastyczne, ale Samsung ma podobno stosowne patenty i tym razem wydaje się być zdeterminowany. Tak czy inaczej, wygląda na to, że pierwsza generacja Galaxy X będzie niszowym produktem, ponieważ w branżowych doniesieniach pojawia się jego cena ok. 2000 USD.

 

Samsung to jednak nie jedyny producent, który zamierza wkrótce zaprezentować składany telefon, ponieważ jego koreański rywal, LG, również zarejestrował niedawno patenty na smartfon z elastycznym wyświetlaczem, który po rozłożeniu zamienia się w tablet. Koncern do tej pory zdawał się koncentrować na wykorzystaniu tej technologii w wielkoformatowych wyświetlaczach, prezentując na targach choćby telewizory zwijane w rulon, ale najwyraźniej nie zamierza odpuszczać rywalizacji na rynku mobilnym. W tym wypadku producent postawić ma na mechanizm z zawiasami i wykorzystanie magnesów do zamknięcia urządzenia. Wiadomo również, że ekran włączać ma się automatycznie po rozłożeniu sprzętu, a ciekawie zapowiada się także aparat. Będzie można skorzystać z niego po zamknięciu smartfona na pół i wkładając go np. do kieszeni koszuli rejestrować obraz przed nami, bez konieczności trzymania telefonu w ręku. Co więcej, urządzenie pracować będzie też w pozycji namiotu (przydatne przy robieniu zdjęć), a patent wspomina o głośnikach stereo, więc może posłużyć do rozkręcenia niewielkiej imprezy :) Kiedy możemy spodziewać się gotowego produktu od LG? Firma ma w zwyczaju wypuszczać zbliżone do Samsunga produkty w podobnym czasie co konkurent, więc prawdopodobny jest przyszły rok.


Huawei może być pierwsze

Koreańczycy mogą jednak zostać uprzedzeni przez chińskiego rywala, a konkretniej Huawei. Jak twierdzi bowiem portal Nikkei Asian Review, gigant z Państwa Środka zamierza wyprzedzić Samsunga i LG i dostarczyć na rynek składany telefon z elastycznym ekranem przed rywalami. Huawei to obecnie drugi największy producent smartfonów na świecie, a jego włodarze nie zamierzają na tym poprzestawać i do 2021 roku planują zdominować mobilny rynek. By jednak było to możliwe, firma musi przyciągać produktami, które będą się wyróżniać i wyznaczać nowe standardy, dlatego też spieszy się, by jako pierwsza dostarczyć nam prawdziwe elastyczny smartfon. W tym celu Huawei sięgnąć ma po wyświetlacze od chińskiego producenta Beijing Oriental Electronics (BOE) i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, smartfon trafi do sprzedaży na samym początku 2019 roku, choć dostępny ma być w bardzo limitowanej ilości.


Wsparcie dla tej technologii przez największych producentów smartfonów jest bardzo istotne, ponieważ bez nich składane smartfony nie mają szans na popularyzację. Nietrudno sobie bowiem wyobrazić, że Samsung, Huawei czy LG zostaną uprzedzone przez jakiegoś mniejszego gracza z Chin, ale tego typu produkt potraktowany będzie pewnie jako niszowa ciekawostka, o której większość osób szybko zapomni. Giganci natomiast mają odpowiednie środki, by nie tylko dostarczyć na rynek dopracowany sprzęt, ale i odpowiednio go wypromować jako „nowe rewolucyjne rozwiązanie, które musi posiadać każdy nowoczesny użytkownik”.

A jakie korzyści niesie ze sobą ta technologia? Te wydają się być oczywiste (większy ekran po rozłożeniu, mniejszy telefon po złożeniu), ale nie brakuje tu również powodów do sceptycyzmu. Po pierwsze, tego typu konstrukcje na pewno będą grubsze od typowych smartfonów obecnych na rynku, a jeżeli nie uda się opracować elastycznej baterii (jednego z najbardziej problematycznych komponentów, choćby ze względu na bezpieczeństwo), to telefony oferować będą też mniej miejsca na akumulator. Przy większym zapotrzebowaniu na energię, za sprawą większego wyświetlacza, oznaczać może to jeszcze krótsze przebiegi na jednym ładowaniu niż dotychczas. Poza tym, pierwsza generacja najpewniej obarczona będzie typowymi przypadłościami wieku dziecięcego i trudno będzie oczekiwać dopracowania na poziomie obecnych flagowców ze standardowym ekranem. Problematyczne może być też oprogramowanie, choćby w zakresie szybkiego przystosowywania interfejsu do zmiany rozmiaru ekranu - jeśli jednak ktoś ma podołać temu wyzwaniu, to właśnie Samsung czy Huawei.

Co na to Apple? 

Jak zapewne odnotowało już wielu z was, ani razu nie wymieniłem do tej pory nazwy Apple. Nie bez przyczyny, ponieważ gigant z Cupertino najwyraźniej nie ma w swoich planach wprowadzania składanych iPhone’ów, co oznaczać może dla niego spore problemy w przyszłości. Amerykanie lubią bowiem przedstawiać się jako najbardziej innowacyjny producent na świecie, któremu zawdzięczamy niemal wszystkie nowoczesne technologie dostępne w współczesnych telefonach. I nie da się ukryć, że w powszechnej opinii to właśnie pierwszy iPhone rozpoczął smartfonową rewolucję, ale w ostatnich latach Apple ma tendencję do wprowadzania rozwiązań dość popularnych już w androidowych modelach ze sporym opóźnieniem.  Dla przykładu, pierwsze prawdziwie wodoodporne iPhone’y to dopiero iPhone 7 i 7 Plus z 2016 roku, kiedy to Sony Xperia Z z 2013 roku oferowała opcję robienia zdjęć pod wodą (wcześniejsze wodoszczelne smartfony posiadały przeważnie specjalną nieporęczną obudowę zabezpieczającą przed wnikaniem cieczy). Podobnie było z 3D Touch, czyli technologią wykrywania nacisku, kiedy podobne rozwiązanie pojawiło się wcześniej w Huawei Mate S, ale pod nazwą Force Touch. Bezprzewodowe ładowanie pojawiło się dopiero w ubiegłorocznych modelach smartfonów Apple, a NFC w iPhone 6, a jego wykorzystanie ograniczono jedynie do usługi Apple Pay. O braku szybkiego ładowania i obsługi kart pamięci nie trzeba chyba wspominać, podobnie jak o później przesiadce na OLED-y (wciąż zresztą częściowej), a antyfani marki śmieją się, że główne innowacje firmy w ostatnim czasie to wykastrowanie iPhone’a z gniazda minijack i wprowadzenie notcha, choć trzeba uczciwie przyznać, że i tu Apple nie było pierwsze.

Przedsiębiorstwo już od kilku lat ma problemy z nadążaniem za nowymi trendami, co dobrze obrazowała sytuacja, kiedy standardem na rynku były już 5-calowe (a nawet większe) ekrany, a iPhone’y wciąż oferowały 4-cale, by następnie zaliczyć przesiadkę w bazowym modelu na 4,7 cala. Taka sytuacja trwa do dziś, ale z przecieków wynika, że w tym roku otrzymamy 3 wersje iPhone’ów, gdzie najmniejszy otrzyma ekran o przekątnej 5,8 cala, średni 6,1 cala, a największy 6,5 cala - pożyjemy, zobaczymy.


Tego typu przykłady można mnożyć, ale nie w tym rzecz i trzeba uczciwie przyznać, że koncern wciąż potrafi zaskoczyć nas ciekawymi rozwiązaniami i dla przykładu ich skanowanie twarzy w iPhonie X jest zdecydowanie bardziej zaawansowane niż konkurencyjne rozwiązania, które nierzadko da się łatwo oszukać (choćby zdjęciem). Chodzi raczej o fakt, że jeśli Apple nie zrewiduje swojego podejścia, to już wkrótce może obudzić się z ręką w nocniku. Bo choć koncern wciąż zalicza świetne wyniki finansowe, to ostatnio mówi się, że sprzedaż iPhone’a X raczej rozczarowuje, a nie bez przyczyny firma oddała Huawei drugie miejsce w rankingu największych producentów smartfonów. Nawet tacy chińscy producenci jak  czy potrafią zawstydzić innowacyjnymi rozwiązaniami ostatnie iPhone’y, oferując niemal bezramkowe konstrukcje bez irytującego wcięcia w ekranie czy czytnik linii papilarnych zintegrowany z wyświetlaczem.

Jeśli więc czołowym androidowym producentom rzeczywiście uda się na początku przyszłego roku dostarczyć na rynek składane smartfony z elastycznymi panelami, to PR-owcy Apple mogą mieć bardzo trudne zadanie, by przekonać nawet najbardziej zagorzałych fanów (żeby nie powiedzieć fanboyów), że ich produkty rzeczywiście są najlepsze, najbardziej nowoczesne i innowacyjne, kasując przy tym rekordowe kwoty. A zatem quo vadis Apple?

Źródło: GeekWeek.pl/Techspot/Nikkei

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy