Amerykanie powtarzają ogromny sukces w zakresie fuzji jądrowej

Naukowcy z kalifornijskiego Lawrence Livermore National Laboratory (LLNL) powtórzyli swój sukces z grudnia ubiegłego roku i ponownie osiągnęli zysk energetyczny z eksperymentalnego reaktora termojądrowego.

Kolorowane zdjęcie eksperymentu z National Ignition facility z 2016 r.
Kolorowane zdjęcie eksperymentu z National Ignition facility z 2016 r.materiały prasowe

Jest powtarzalność. To duży krok naprzód

Amerykańskie laboratorium po raz drugi wyprodukowało więcej energii w reakcji syntezy jądrowej, niż zostało zużyte podczas tego procesu, czyli osiągnęło zysk energetyczny ze swojego eksperymentalnego reaktora termojądrowego. I chociaż wciąż daleko jeszcze do stworzenia niezawodnego, samowystarczalnego źródła energii, powtarzalność tego procesu znacząco przybliża nas do tego celu.

Czemu to takie ważne? Reaktory fuzji jądrowej mają pozwolić produkować tanią i w pełni przyjazną środowisku energię, która w kwestii efektywności bije na głowę paliwa kopalne i odnawialne źródła energii.

Co więcej, są bezpieczne i nie generują odpadów promieniotwórczych jak reaktory jądrowe, bo reakcja termojądrowa to zjawisko polegające na łączeniu, a nie rozpadzie pierwiastków, któremu towarzyszy wydzielenie olbrzymich ilości energii.

W eksperymencie przeprowadzonym 30 lipca powtórzyliśmy zapłon w National Ignition Facility (NIF). Zgodnie z naszą standardową praktyką planujemy zgłaszać te wyniki na nadchodzących konferencjach naukowych oraz w recenzowanych publikacjach
wyjaśniają naukowcy w wypowiedzi dla Financial Times.

To przełom, ale zysk jest wciąż zdecydowanie zbyt mały

Wstępne wyniki sugerują, że tym razem udało się wygenerować 3,5 megadżula energii, a do zasilania laserów użyto 2,05 megadżula energii, czyli mowa o zysku na poziomie 1,45 MJ - nieco większym niż ostatnio, kiedy przy takim samym zużyciu wyprodukowano 3,15 MJ.

Imponujące? Zdecydowanie, ale należy pamiętać, że taki zysk pozwala co najwyżej na zagotowanie kilku litrów wody, a w pełni funkcjonalna elektrownia termojądrowa oparta na technologii NIF wymagałaby do 100 razy silniejszych laserów pulsujących kilka razy na sekundę.

Oznacza to, że na tanią energię jądrową w naszych domach poczekamy najpewniej jeszcze kolejne dziesięciolecia. Bo chociaż osiągnięcie LLNL jest ekstremalnie ważne, to fuzja została przeprowadzona na znacznie mniejszą skalę niż to, czego rzeczywiście potrzebujemy.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas