Antarktyda była kiedyś zieloną krainą, którą strawiły pożary
Czy to możliwe, aby Antarktyda była niegdyś kwitnącym i pełnym zieleni lądem? Naukowcy badający szczątki roślin znalezionych na Półwyspie Antarktycznym twierdzą, że 75 mln lat temu dzisiejsza kraina lodu i śniegu tętniła życiem. Świadczyć miałyby o tym ślady niszczycielskich pożarów.
Ekipa badaczy z Brazylii reprezentująca uczelnię o dość egzotycznej nazwie - Uniwersytet Federalny Pernambuco - opublikowała na łamach czasopisma "Polar Research" wyniki analiz szczątków roślin znalezionych na Wyspie Jamesa Rossa, na Półwyspie Antarktycznym.
Używając metody datowania radiowęglowego ustalili, iż okazy pochodzą sprzed 75 mln lat i noszą ślady charakterystyczne dla roślin zniszczonych przez ogień.
Odkrycie to wywołało niemałe poruszenie, albowiem świadczy od dwóch rzeczach: po pierwsze kilkadziesiąt milionów lat temu na lądzie, który dzisiaj znamy jako Antarktyda, istniało życie. Po drugie kraina ta okresowo zamieniała się w piekło, trawione przez niszczycielskie pożary.
- Ogień szalejący przez część okresu kredy był globalnym zjawiskiem, ale nie podejrzewaliśmy, że sięgał aż tak daleko - komentuje szefowa zespołu badawczego z Brazylii, Flaviana Jorge de Lima.
- To odkrycie rozszerza znacząco naszą wiedzę na temat występowania pożarów trawiących tereny zielone w kredzie, pokazując, że do kataklizmów dochodziło w miejscach, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia - dodaje.
Wygląda więc na to, że przynajmniej na Wyspie Jamesa Rossa rósł niegdyś bujny las, który został niemalże spopielony w okresie kredowym. Zdaniem badaczy pożar był on konsekwencją aktywności wulkanicznej.