Australia ogłasza początek La Nina. Anomalia uderza drugi rok z rzędu

Choć w ubiegłym roku słyszeliśmy, że australijskie opady wywołane La Nina osiągnęły poziom, który zdarza się raz na sto lat, to już niebawem możemy mieć powtórkę. Bureau of Meteorology ogłosiło właśnie, że anomalia pojawiła się drugi rok z rzędu.

Choć w ubiegłym roku słyszeliśmy, że australijskie opady wywołane La Nina osiągnęły poziom, który zdarza się raz na sto lat, to już niebawem możemy mieć powtórkę. Bureau of Meteorology ogłosiło właśnie, że anomalia pojawiła się drugi rok z rzędu.
Australia znowu zagrożona powodziami - La Nina drugi rok z rzędu /123RF/PICSEL

Dopiero co pisaliśmy o tym, że nawet pojedyncze El Nino może doprowadzić do potężnego głodu nawet 6 mln dzieci (trzy razy więcej niż na skutek trwającej właśnie globalnej pandemii COVID-19), a już musimy mierzyć się ze skutkami anomalii La Nina. Co prawda Światowa Organizacja Meteorologiczna jeszcze oficjalnie jej nie ogłosiła, ale wcześniej zapowiadała możliwość jej ponownego pojawienia się, a australijska narodowa agencja meteorologiczna jest pewna swego.

Reklama

Czym jest La Nina?

La Nina to anomalia pogodowa polegająca na utrzymywaniu się ponadprzeciętnie niskiej temperatury na powierzchni wody w strefie równikowej Pacyfiku. Powstaje, gdy wiatry wiejące w strefie międzyzwrotnikowej przybierają na sile, przyspieszając upwelling, czyli podnoszenie się chłodnych wód głębinowych na powierzchnię.

Jego przeciwieństwem jest El Nino, czyli zjawisko polegające na nadzwyczaj wysokich temperaturach wody - to powstaje na skutek słabnięcia wiatrów wiejących w strefie międzyzwrotnikowej w kierunku równika i zahamowania upwellingu, czyli podnoszenia się chłodnych wód głębinowych, w efekcie czego rośnie temperatura wody powierzchniowej i wilgotność powietrza.

Kiedyś El Niño i La Niña występowały co około 10 lat, obecnie częściej mówi się raczej o 4-7 latach, a najnowsze doniesienia z Australii sugerują, że i te badania musimy zweryfikować. La Nina pojawiło się właśnie drugi rok z rzędu, co może oznaczać nadchodzące lokalne podtopienia i cyklony (i jednocześnie niższe temperatury za dnia, co z kolei może powstrzymać pożary lasów), a także negatywne skutki dla innych części świata. 

Najczęściej wskazuje się na obfite deszcze monsunowe w Indiach, intensywniejsze opady w Indonezji i części Afryki, chłodniejsze i śnieżne zimy oraz zwiększone ryzyko huraganów w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, a także bardzo wilgotne zimy w Wielkiej Brytanii i w północnej części Europy (choć w tym ostatnim przypadku La Nina musi być bardzo silna). Nie brzmi to zbyt optymistycznie, ale są i lepsze wieści, bo Bureau of Meteorology przewiduje, że tym razem zjawisko może być słabsze. 

Niemniej dla niektórych obszarów Australii już wydano ostrzeżenia o zwiększonych opadach oraz możliwych podtopieniach i pozostaje mieć nadzieję, że nie powtórzy się ubiegłoroczny scenariusz, który pozbawił domów tysiące osób i spowodował łączne straty szacowane na 720 mln dolarów. A dlaczego w ogóle anomalie La Nina i El Nino tak zwiększyły częstotliwość? Zdaniem WHO wynika to z wywołanych działalnością człowieka zmian klimatu, a konkretniej podnoszących się temperatur, które zaostrzają ekstremalne zjawiska pogodowe i wpływają na wzory opadów sezonowych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: La Niña | El Niño | opady | powodzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy