Dlaczego tak bardzo lubimy się bać? Oto kilka powodów
Chociaż okropności w prawdziwym świecie nie mają końca i wystarczy włączyć komputer czy telewizor, żeby posłuchać o kolejnych tragicznych wydarzeniach, wciąż ciągnie nas do świata "sztucznego terroru". Czy to oznacza, że po prostu lubimy się bać? A jeśli tak, to dlaczego?
Gry wideo, przy których regularnie podskakujemy na kanapie. Filmy, które oglądamy "przez palce". Książki, po których czujemy się niekomfortowo chodząc po ciemnym mieszkaniu. Komnaty strachu w wesołych miasteczkach czy escape roomy, z których uciekamy przed różnymi wcieleniami zła. Nie oszukujmy się, lubimy się bać. Jak zauważa w swojej publikacji dla The Conversation psycholożka Penn State University i autorka thrillerów Sarah Kollat, to niezwykle intrygujące zjawisko, które z jednej strony zdaje się nie mieć sensu, a z drugiej ma swoje naukowe uzasadnienie.
Mówiąc w największym skrócie, tworzenie i przeżywanie strachu w bezpiecznych kontrolowanych warunkach - czyli takich, które zawsze możemy opuścić - może być przyjemne i jest jednocześnie sposobem, w jaki przygotowujemy się na prawdziwe zagrożenia. Jak wyjaśnia prof. Kollat, kiedy odczuwamy zagrożenie, nasze ciało zalewa adrenalina i włącza się nam ewolucyjna reakcja "walcz albo uciekaj".
Oznacza to, że serce zaczyna bić szybciej, oddech staje się głębszy i szybszy, a ciśnienie krwi rośnie. Organizm przygotowuje się do obrony przed niebezpieczeństwem lub do jak najszybszej ucieczki. Taka reakcja fizjologiczna jest kluczowa w obliczu rzeczywistego zagrożenia, ale kiedy strach jest kontrolowany, pozwala cieszyć się stanem euforycznego pobudzenia bez żadnego ryzyka. A kiedy zagrożenie mija, organizm uwalnia dopaminę - neuroprzekaźnik odpowiedzialny za uczucie przyjemności i ulgi.