Satelity ujawniają globalny kryzys wodny na półkuli północnej. Polska też wysycha
Satelity ujawniły, że od 2002 r. kontynenty tracą wodę pitną w zastraszającym tempie. Obszary wysychają w wielu regionach na półkuli północnej, a 68 proc. tej utraty pochodzi z wód gruntowych i podziemnych, przyczyniając się do wzrostu poziomu mórz.

Przez ponad dwie dekady na orbicie krążyły satelity GRACE i GRACE-FO, rejestrując zmiany w zasobach wody na Ziemi. Teraz naukowcy przeanalizowali je i opublikowali w Science Advances alarmujące wyniki. Wskazują na utratę zasobów słodkiej wody na ogromną skalę, napędzaną przez zmiany klimatu, skrajne susze i nadmierne zużycie wód podziemnych.
Cztery megaregiony wysychania
Zespół badawczy wykorzystał dane z misji GRACE i GRACE-FO (amerykańsko-niemieckie satelity monitorujące zasoby wodne na Ziemi), analizując zmiany retencji wody obejmującej m.in. wilgoć w glebie, pokrywę śnieżną i wody gruntowe. Okazało się, że obszary wysychające powiększają się co roku o powierzchnię dwukrotnie większą niż Kalifornia. Co gorsza, tempo, w jakim suche regiony stają się jeszcze suchsze, przewyższa tempo nawodnienia regionów wilgotnych.
Autorzy zidentyfikowali cztery "megaregiony wysychania": południowo-zachodnia Ameryka Północna i Ameryka Środkowa (w tym Los Angeles, Meksyk i rolnicze regiony USA), Alaska i północna Kanada (topniejące lodowce i wysychające prowincje), północna Rosja (roztopy śniegu i wieloletniej zmarzliny) oraz rozległy region Eurazji (od Hiszpanii przez Niemcy, Polskę, Ukrainę, Izrael, Arabię Saudyjską po Indie) i Afryki Północnej.
Wysuszenie obejmuje obecnie Wyspy Brytyjskie i wszystkie kraje Europy Zachodniej i Wschodniej. Północna Afryka wykazuje spadek niemal wyłącznie z powodu DD [obszary stające się jeszcze bardziej suche].
Liczby mówią same za siebie: 75 proc. światowej populacji mieszka w krajach, które od ponad dwóch dekad tracą zasoby słodkiej wody. A liczba ludzi wciąż rośnie.
Wód podziemnych ubywa i podnosi się poziom mórz
Naukowców zaskoczyła także skala ubytku wód podziemnych. Aż 68 proc. całkowitej utraty wody na lądach pochodzi właśnie z tego źródła. Dane pokazują też przełomowy punkt zwrotny w latach 2014-2015, związany z silnym El Niño. Od tego momentu przyspieszyły ekstremalne zjawiska klimatyczne i zwiększyło się tempo poboru wód gruntowych. Zwiększyło tak bardzo, że tempo wysychania kontynentów przewyższyło tempo topnienia lodowców. Co ciekawe, po 2014 roku nastąpiła też zmiana geograficzna. Obszary wysychania zaczęły koncentrować się na półkuli północnej (wcześniej na półkuli południowej), a obszary wilgotniejące na południowej.
- Te odkrycia wysyłają być może najbardziej alarmujący jak dotąd sygnał o wpływie zmian klimatycznych na nasze zasoby wodne - mówi główny autor badania, Jay Famiglietti z Uniwersytetu Stanowego Arizony. - Kontynenty wysychają, zasoby słodkiej wody się kurczą, a wzrost poziomu mórz przyspiesza. Konsekwencje dalszego nadmiernego wykorzystywania wód gruntowych mogą podważyć bezpieczeństwo żywnościowe i wodne miliardów ludzi na całym świecie. To moment, w którym wszyscy muszą działać - dodaje naukowiec.
Nie odnawiamy naszych zasobów wodnych
Jak ostrzega Hrishikesh A. Chandanpurkar, główny autor i badacz ASU: - uderzające jest to, jak dużo nieodnawialnej wody tracimy. Lodowce i wody głębinowe są jak starożytne lokaty. Zamiast sięgać po nie tylko w czasach kryzysu, traktujemy je jak coś oczywistego. Nie próbujemy też odbudowywać zasobów wodnych w latach mokrych, co prowadzi nas w stronę nadchodzącego bankructwa wodnego.
Teraz wnioski z badania trafią do raportu Banku Światowego, który przedstawi dalsze analizy i konkretne rekomendacje dla rządów.
Źródło: Uniwersytet Stanowy Arizony
Publikacja: Hrishikesh A. Chandanpurkar et al. ,Unprecedented continental drying, shrinking freshwater availability, and increasing land contributions to sea level rise.Sci. Adv.11,eadx0298(2025).DOI:10.1126/sciadv.adx0298