Turbulencje w samolocie coraz silniejsze. Zmiany klimatyczne trzęsą niebem
Zmiany klimatyczne nasilają turbulencje, z którymi muszą mierzyć się linie lotnicze. Skutkuje to poważnymi incydentami, kosztami i spadkiem komfortu podróży. Branża lotnicza podejmuje próbę złagodzenia tych efektów.

Podczas lotu z Madrytu do Montevideo w lipcu 2024 roku samolot musiał awaryjnie lądować w północno-wschodniej Brazylii. Boeing wpadł w turbulencje i gwałtownie obniżył wysokość tak, że pasażerów wyrzuciło z siedzeń. Jeden z pasażerów wpadł do... schowka znajdującego się nad głowami. Blisko 40 osób doznało różnych urazów - złamane kończyny, uszkodzenia głowy. W maju tego samego roku 73-letni brytyjski pasażer zginął na pokładzie samolotu Singapore Airlines po tym, jak ten wpadł w gwałtowne turbulencje. Niedługo później podczas lotu w Turcji stewardesa złamała kręgosłup, również w wyniku silnych turbulencji.
Takie zdarzenia zdarzają się coraz częściej. I to nie jest przypadek. Jak pokazują badania prof. Paula Williamsa z University of Reading, silne turbulencje w czystym powietrzu (CAT), czyli takie, których nie widać na radarach czy zdjęciach satelitarnych, od 1979 roku zwiększyły się o 55 proc. A to nie koniec. Według prognoz, do lat 50. XXI wieku ich liczba na świecie może potroić się, szczególnie nad Azją Wschodnią i północnym Atlantykiem.
Turbulencje kosztują nie tylko nerwy pasażerów. Ale jest nadzieja
Strach przed utratą kontroli w samolocie to jeden z najczęściej podawanych powodów lęku przed lataniem. Ale problem nie dotyczy wyłącznie pasażerów. Każde omijanie obszarów gwałtownego powietrza oznacza wydłużenie lotu, większe spalanie paliwa i dodatkowe emisje. Turbulencje to także większe zużycie sprzętu i kosztowne naprawy.
Andras Galffy, szef austriackiej firmy Turbulence Solutions w rozmowie z BBC przekazał, że jego zespół opracował niewielkie elementy montowane na skrzydłach, które automatycznie korygują kąt ustawienia, stabilizując samolot podobnie jak ptasie pióra w locie. Według niego mogą one zmniejszyć odczuwalne wstrząsy nawet o 80 proc.
Z kolei Ricardo Vinuesa z Królewskiego Instytutu Technologii w Sztokholmie testuje rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji. W eksperymentach AI sterowała "syntetycznymi strugami" powietrza na skrzydle, ucząc się metodą prób i błędów, jak minimalizować zakłócenia przepływu. Zaś NASA sprawdza mikrofony wykrywające infradźwięki turbulencji z odległości nawet 480 km, a inżynierowie rozwijają technologie lidarowe, które mogłyby ostrzegać o wstrząsach z kilkukilometrowym wyprzedzeniem.
Postęp w przewidywaniu jest widoczny. - Około 20 lat temu mogliśmy prognozować około 60 proc. turbulencji, dziś to bliżej 75 proc. - mówi Paul Williams. Problemem jest jednak dostęp do danych zbieranych przez samoloty. Naukowcy muszą je… kupować co, jak sami zapewne przyznacie, jest dość dziwne, skoro te badania mogą liniom lotniczym pomóc obniżyć koszty lotów i eksploatacji maszyn.
W branży pojawiają się więc inicjatywy takie jak Turbulence Aware Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA), które gromadzą i anonimowo udostępniają dane w czasie rzeczywistym.
Źródło: BBC