Dlaczego zimą częściej chorujemy? Zagadka w końcu rozwiązana!

To, że zimą częściej chorujemy na przeziębienie i grypę, to cytując klasyka "oczywista oczywistość", ale do tej pory nie wiedzieliśmy dokładnie, dlaczego tak się dzieje. Przecież wirusy towarzyszą nam także o innych porach roku, ale to właśnie wraz z pierwszymi mrozami wszyscy wokół zaczynają kichać, kaszleć i smarkać. Czemu?

To, że zimą częściej chorujemy na przeziębienie i grypę, to cytując klasyka "oczywista oczywistość", ale do tej pory nie wiedzieliśmy dokładnie, dlaczego tak się dzieje. Przecież wirusy towarzyszą nam także o innych porach roku, ale to właśnie wraz z pierwszymi mrozami wszyscy wokół zaczynają kichać, kaszleć i smarkać. Czemu?
W końcu wiemy, dlaczego zimą chorujemy częściej... nos musi mieć ciepło /123RF/PICSEL

Podczas gdy my wyciągamy z szaf grube kurtki, czapki, szaliki i rękawiczki, armie wirusów szykują się na wojnę... brzmi jak tania reklama telewizyjna? Zdecydowanie, ale właśnie takie wrażenie można odnieść każdej jesieni, kiedy tylko przychodzi nam na dobre pożegnać ciepłe miesiące. Dlaczego wirusy mniej chętnie atakują nas latem? Jak wyjaśniają naukowcy w swoim przełomowym badaniu opublikowanym na łamach magazynu The Journal of Allergy and Clinical Immunology, atakują nas tak samo chętnie, tylko ich skuteczność jest zupełnie inna, kiedy spada... temperatura w naszym nosie.

Reklama

Zimą chorujemy częściej, bo zimno obniża skuteczność nosa

Ich zdaniem to pierwszy biologiczny dowód potwierdzający, dlaczego zimą zapadamy na więcej chorób układu oddechowego - zimne powietrze samo w sobie uszkadza odpowiedź immunologiczną zachodzącą w nosie. Jak dowiadujemy się z załączonego raportu, już obniżenie temperatury wewnątrz nosa o zaledwie 5 stopni Celsjusza niszczy prawie 50 proc. z miliardów komórek zwalczających wirusy i bakterie w nozdrzach.

Autorzy wyjaśniają, że kiedy wirusy i bakterie odpowiedzialne za infekcje układu oddechowego atakują nasz nos, błyskawicznie zaczyna się reakcja obronna organizmu. Komórki wyściełające nos natychmiast zaczynają tworzyć miliardy prostych kopii samych siebie, zwanych pęcherzykami zewnątrzkomórkowymi (EV), wabiących "wroga", a następnie wydalanych razem z nim z organizmu podczas oczyszczania nosa.

Jak tłumaczą naukowcy, to jak kopnięcie gniazda szerszeni - na zewnątrz nic nie widać, ale reakcja na zagrożenie jest zmasowana i błyskawiczna, bo nos zwiększa produkcję pęcherzyków zewnątrzkomórkowych o 160 proc., które na dodatek mają na swojej powierzchni więcej receptorów niż oryginalne komórki, by skuteczniej wyłapywać wirusy i bakterie, próbujące przedostać się do organizmu.

Tyle że wszystkie te "supermoce" znikają, kiedy zaczyna być zimno. Kiedy autorzy sprawdzili warunki panujące w nosach uczestników badania po 15 min spędzonych w temperaturze 4,4 stopnia Celsjusza, szybko okazało się, że już taka ilość zimna dosłownie nokautuje 42 proc. pęcherzyków zewnątrzkomórkowych (EV), a do tego o 70 proc. zmniejsza liczbę ich receptorów ułatwiających wyłapywanie wirusów i bakterii. W efekcie zdolności układu odpornościowego do zwalczania infekcji dróg oddechowych zmniejszają się o połowę, a jedynym rozwiązaniem jest... utrzymywanie nosa w cieple.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przeziębienie | grypa | nos
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy